Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Ufajmy trenerom. Przykład Stokowca i Zagłębia wart kopiowania

LUBIN. Zagłębie gra dalej w Pucharze Polski. Zagłębie jest liderem ekstraklasy. To cieszy, ale chyba jeszcze bardziej, że zespół coraz wyraźniej, po latach narzekania na styl, nawet gdy zdobywało mistrzostwo Polski, zaczyna grać taką piłkę, że wyprawa na lubiński stadion może, jak na polskie warunki, kojarzyć się z przyjemnością oglądania, a nie kibicowskim przywiązaniem czy dziennikarskim obowiązkiem.

Ufajmy trenerom. Przykład Stokowca i Zagłębia wart kopiowania

Do kilku słów refleksji w tym względzie skłonił mnie pojedynek z Jagiellonią, a tak naprawdę fakt, że na drugiej trenerskie ławce tego wieczoru zasiadł Ireneusz Mamrot. Jak na ekstraklasę to człowiek znikąd, a jak na realia polskiego futbolu niemal symbol trenerskiej długowieczności pracy w jednym miejscu. Idąc dalej dowodu na to, że rozsądna współpraca może przynieść klubom dobre wyniki, a samym szkoleniowcom zasłużoną autopromocję, bo jak inaczej nazwać przeprowadzenie zespołu z trzeciej do pierwszej ligi i spokojne zadomowienie się w tej ostatniej, co dla Chrobrego Głogów, bo akurat tej drużyny to dotyczy, jest dużym osiągnięciem. Za taką autopromocję Mamrot trafił do ekstraklasy i jest jednym z nielicznych trenerów w Polsce, który wspiął się na szczyty rozpoczynają od klasy okręgowej. Pod tym względem jest absolutnym ewenementem. Podczas kariery piłkarskiej nie grał w na tyle klasowych zespołach, aby łatwiej kojarzył się kibicom i działaczom. Nie ma też znanego choćby po ojcu nazwiska, które ułatwiałoby start z wyższego poziomu. Na poziomie orientujących się wyłącznie w ekstraklasie zaczyna niejako wszystko od początku.

Piotr Stokowiec, szkoleniowiec miedziowych miał pod tym względem zdecydowanie lżej. Nazwisko, za sprawą gry w ponad 130 meczach w ekstraklasie, co niemal od razu po rozpoczęciu kariery trenerskiej zaowocowało asystenturą u Pawła Janasa i współpracą z Jose Bakero. Potem samodzielne prowadzenie. Resztę, wraz z przedostatnim epizodem w Jagiellonii średnio zorientowani kibice znają. No, ale wystarczy, bo nie o tym jest ten materiał, choć ten rys też wiele tłumaczy.

Kluczem do tego tekstu, jest myśl jak opłacalna może być cierpliwość i zaufanie prezesów klubów. Mało kto chce przyznać rację poglądowi, że aby się przekonać o prawdziwych umiejętnościach trenera trzeba dać mu popracować minimum dwa lata w jednym miejscu. Oczywiście przy ocenie nie tracąc z oczu całego mnóstwa czynników, jak chociażby zasoby ludzkie, czytaj umiejętności poszczególnych piłkarzy, szeroka ławka, stopień organizacji klubu czy wreszcie wypłacalność.

Wydaje się, że Zagłębie w swej długiej ekstraklasowej historii doczekało się wreszcie takiego momentu, że może mówić z całym przekonaniem, że ma całkiem interesujący zespół, dla którego warto wybrać się na stadion. Co ważne zbudowany w większości z graczy, którzy nie są na pierwszyc miejscach nawet krajowych transferów. To kolejna historia, w której punkt zdobywają mają zwolennicy większej inwestowania na rzecz trenera od zawodników.

Nie wiemy, jakie będą dalsze losy Zagłębia w tym sezonie. Wszak teraz przed nimi pierwsza tura z markowymi (celowo nie piszę z najmocniejszymi) zespołami naszej Ekstraklasy. Może tu zaskoczę, ale to jednak nie jest w obecnej chwili najważniejsze. Trzeba pamiętać, że zdobycie mistrzostwa po 37 meczach na przestrzeni roku to udany splot wielu czynników. Kluczowe jest spełnienie marzenia każdego prezesa i kibiców - wieloletnia stabilizacja na możliwie najwyższym poziomie. W Zagłębiu chyba już dobrze odrobili tę lekcję.

Trzy pełne lata pracy Piotra Stokowca w Lubinie, pokazują w jakim kierunku zmierza jego drużyna. Od spadku do pierwszej ligi, zbudowana w zasadzie bez gwiazd, cierpliwie, z zawodnikami mającymi szansę się odnaleźć w swoich karierach i przy bardzo dobrej pracy z młodzieżą Zagłębie w należny sposób adaptuje się do stałego miejsca w górnej połówce tabeli. Trzy lata, to też moment aby zauważyć, że zespół osiąga pewną dojrzałość i jest zdolny, współpracując dłużej z trenerem, do lepszej realizacji nakreślonej taktyki, co było przykładowo wyraźnie widoczne w interesującym meczu przeciw Jagiellonii.

Bardzo to podobne do tego co miał okazję stworzyć w Głogowie Ireneusz Mamrot. Czy taką samą szansę, minimum dwa lata pracy, dostanie w Jagiellonii trudno powiedzieć? Im dalej od niespodziewanego objęcia zespołu wicemistrzów Polski poznajemy więcej kulis jego zatrudnienia. Od początku wiedział, że prezes Kulesza godzi się na odejście najlepszych graczy i zatem dostał taką samą misję, jaką co pół roku miał w Głogowie. Przebudować i zostać na maksymalnie zbliżonym poziomie do poprzedniego. Niewykluczone, że się uda. Obecna gra Jagi mimo porażki w lidze i pucharze coraz bardziej może się podobać.

Wszystko gdzieś prowadzi do głębszego zastanowienia nad odważnym komentarzem, na jaki zdobył się niedawno Michał Probierz wskazując trafnie na przyczyny ogólnej niemocy polskich zespołów klubowych na arenie międzynarodowej. Przyczyny umiejscowił w dziedzinach, które co tu ukrywać kibiców nie bardzo pasjonują. Tyle, że w ostatecznym rozrachunków właśnie o solidną rozrywkę dla widzów chodzi.

Może zatem trzeba nieco bardziej zaufać trenerom, wsłuchać się w to co mówią i przetrzymać trudniejsze okresy? Są tacy co powiedzą, ale nie zatrzyma to pewnego spadku z ligi dwóch drużyn, a nikt nie chce spaść. Prawda, ale w globalnym rozrachunku może się opłacić. Ci co to zrobili – choćby i Zagłębie, Chrobry, wcześniej Wisła Płock i w jeszcze kilku miejscach - już na tym wygrali.