Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Kadziewicz szczery do bólu, kochający siatkówkę

"Trening z mistrzem" czyli trening z Łukaszem KADZIEWICZEM, ikoną polskiej siatkówki, który odbył się w Jaworze był okazją do szczerej rozmowy z byłym świetnym zawodnikiem, medalistą mistrzostw świata, uczestnikiem Olimpiady. Rozmowy szczerej do bólu, bo podejmującej ważne problemy polskiego sportu, nie tylko siatkówki. Z Łukaszem Kadziewiczem rozmawiała Małgorzata Żywicka.

Kadziewicz szczery do bólu, kochający siatkówkę

Panie Łukaszu jest pan na sportowej emeryturze czy nie jest?
- Zawodowo nie uprawiam już sportu, nie bawię się na boisku do siatkówki, tylko pracuję z młodzieżą w swojej akademii, czy w takich fajnych projektach, które zorganizował Polski Związek Piłki Siatkowej. Cieszę się, że mogę przyciągnąć na salę tyle dzieciaków. Mam świadomość, że to nie tylko dla mojej osoby, tylko dla pasji, miłości do tej dyscypliny, serce rośnie jak widzę coś takiego. Zazdroszczę im, bo ja jako dzieciak takiej okazji nie miałem.

Rozpoczynając w Jaworze trening powiedział pan, że wychował się w czasach gdzie nie promowano tak sportu, a dzieciaki mogły tylko pomarzyć o trenowaniu na takich obiektach.
- Fajną rzeczą jest to, że ludzie, którzy dzisiaj działają przy siatkówce mają troszkę inny pomysł na tę dyscyplinę, wiedzą jak promować, jak propagować. Wtedy czegoś brakowało? Na pewno wielu rzeczy w Polsce brakowało, sport na tym cierpiał bardzo mocno, ale skoncentrujmy się na tym co jest dzisiaj. Tyle uśmiechów tych dzieciaków, prawie sześćdziesięciu, więc ja jestem mega zbudowany i wręcz rozemocjonowany, bo jeżeli ktoś mi powie, że polska siatkówka umiera albo ma się nie najlepiej, że nie ma się potencjału to powiem, że chyba dawno nie była na sali w takich miejscach do jakich zaglądam. Jestem wręcz przekonany że jesteśmy przed rozkwitem tej dyscypliny.

A czy pan uważa, że teraz coraz więcej młodzieży i małych dzieci, które chętniej uprawiają sport ?
- Mam nadzieję, że coraz więcej młodzieży zajmuje się sportem. Nie jestem ministrem edukacji ani nauczycielem nie mogę ustosunkować się do tego jak wpłynęła na to przeprowadzona reforma edukacji w naszym kraju. Tak się zastanawiam, który z polityków w końcu zastanowi się nad lekcjami w-f nad tym, że w klasach 1-3 pani od języka polskiego i przyrody uczy tak samo wuefu. Mówię o tym otwarcie, bo to jest przeogromny problem, to są dzieci wyselekcjonowane, dzieci, które bawią się od wielu lat w sport. Mamy naprawdę masę dzieciaków, które mają problem z bieganiem, chodzeniem, zrobieniem przysiadów. Dla niektórych zrobienie przewrotu w przód jest fizyką kwantową, więc reformujmy nasz kraj jeżeli trzeba, ale nie zapominajmy o tym, że sport młodzieżowy jest bazą do wielkiego wyczynowego sportu.

Zauważyłam dzisiaj, że pan jest bardzo ostrym trenerem i w jaworskiej hali dał pan niezły wcisk tym chłopcom.
- Czy jestem ostrym? Jestem tak wychowany przez takich trenerów, którzy byli stanowczy. Właśnie tej młodzieży niestety wielu rzeczy brakuje, a ja mam to szczęście, że nie jestem nauczycielem, mogę sobie pozwolić na zdecydowanie więcej. Jak się komuś nie podoba - lepiej niech wyjdzie z sali. Sport ma uczyć, ale sport ma też dyscyplinować. Szanujmy to, że jesteśmy w fajnym miejscu, bo ja o takich obiektach w ich wieku mogłem tylko pomarzyć.

Można było zauważyć, że ma pan świetny kontakt z młodzieżą, byli zafascynowani pana metodami trenerskimi. Co tu dużo mówić byli w pana zapatrzeni...
- To dlatego, że jestem wyższy (śmiech), a tak na poważnie, kocham pracę z młodzieżą. Nigdy nie ukrywałem, że jestem codziennie na sali w naszej akademii i mamy już ponad 250 dzieciaków w trzech województwach. Naprawdę uwielbiam tę pracę, a że czasami podniosę głos czy zwrócę mu uwagę. Ja pamiętam metody wychowawcze z początku lat 90... Skoro ja żyję to im też się nic nie stanie jeśli się krzyknie w ich kierunku.

Chyba najwięcej problemów mieli z rozciąganiem? Czy są prowadzone źle treningi?

- Nie w treningach, ale w wychowaniu przedszkolnym czy wczesnoszkolnym szczególnie w klasach 1-3. Na tym etapie zajęcia z wychowania fizycznego prowadzone są często w klasach czy w parku na spacerze. Nie może zrobić tego pani ucząca języka polskiego przychodząca w szpilkach do pracy. Trzeba skoncentrować się na tym, że nasze dzieci zaniedbane będą potrzebowały rehabilitacji i pracy nad sobą, a nie treningów. Mamy problem, ale ja momentami czuje się jak taki głupiec walący głową o ścianę. Ja mam pustą głowę więc się nie martwcie - za szybko nie zacznie mnie boleć (śmiech). Ale to jest gigantyczny problem nikt nie chce tego dotknąć. Nasze dzieci zbierają kasztany na wychowaniu fizycznym przez pierwsze trzy lata w podstawówce. A stretching i ćwiczenia uzupełniające i stabilizacji młodego organizmu można zrobić wszędzie w klasie szkolnej, na materacach.

Ale tak zawsze było czy to w latach 80 czy 90 czy teraz w 2017 roku.
- Tak, tylko kiedyś wuef mieliśmy na podwórku, a teraz jeśli dzieciakowi powiesz czym jest trzepak, a im w głowach tylko smartfony patrzą czy aby nowa aplikacja się nie pojawiła. Zdarzało mi się zadać pytanie czy wy jeszcze rzucacie kamieniami, wtedy jeden z chłopaków spojrzał w moja stronę i odpowiedział „Po co”? To nie jest wina tych dzieci to jest wina moja jako ojca, ludzi jako pedagogów uczących szkole. Łatwiej jest olać wf czy to pierwszy czy ostatni. Dziewczynka miesiączkuje mama napisze zwolnienie. Szkoda, bo ja mam nadzieję, że wychowamy młode pokolenie, które będzie płaciło moją emeryturę, a nie ja będę się w wieku starczym się zastanawiał jak utrzymać trzydziestoletnich inwalidów.

Nie szkoda panu gry na ligowym parkiecie?
- Nie, przezywam najpiękniejsze chwile w swoim życiu. Realizuje wiele nowych projektów, o których całe życie marzyłem. Siatkówka to była wspaniała przygoda mojego życia, teraz żyję bardzo intensywnie i nadal jestem szczęśliwym człowiekiem.

Czy ma pan w głowie pomysł na druga książkę, ta pierwsza zbiera bardzo pochlebne recenzje.
- Jedna wystarczy, to było takie "do widzenia" dla ludzi, którzy interesowali się moją osobą i pamiętają mnie z boiska siatkarskiego. To książka z dużą ilością przymrużonego oka jeśli tak można spokojnie powiedzieć. To wspomnienie czegoś co było miłym przerywnikiem i zostało kropka na zakończenie mojej kariery.

Spisuje się pan również świetnie w roli dziennikarza.
- Nie, nigdy nie będę dziennikarzem. Nie skończyłem studiów w tym kierunku, przez lata może nauczę się techniki jak męcząc wielu widzów w czasie współkomentarza w relacjach w Polsat Sport  Kocham siatkówkę, całe życie uprawiałem tę dyscyplinę, znam ją od kuchni, ale brakuje mi słów i takiego warsztatu merytorycznego, ale z moją wiedzą bardzo lubię to robić.

Córa będzie grała w siatkówkę?

- Nie. Oby nie.

Oby nie?
- Oby nie! Chciałbym aby uprawiała sport z czysto zdrowego podejścia do swojego organizmu, ale nie chciałbym aby była zawodową sportsmenką w jej wypadku. Wiem, że córka uwielbia basen, uwielbia biegać, chodzi na zajęcia lekkoatletyczne, uwielbia rower więc każda aktywność fizyczna tak, musi to robić nawet jak nie będzie chciała tego robić to ją do tego zmuszę z czysto takiego egoistycznego podejścia, bo chcę mieć zdrowe dziecko. Wolę aby zajęła się inna dziedziną niż sport.

Czy na treningu w Jaworze, wśród tych młodych chłopców zauważył pan zalążki na świetnego siatkarza?
- Widziałem sporo dzieciaków, które nadają się do uprawiania sportu. Ja mam bardzo małe doświadczenie w pracy z młodzieżą, mogę sobie wyobrazić ludzi, którzy wychowali mnie sportowo którzy gdzieś mi tam mówili „Słuchaj jak miałeś 12 czy 15 lat przyszedłeś na salę i po tym jak zacząłeś biegać i się ruszać na sali było widać, że jesteś predysponowany do dużego grania”. Ja też to tutaj widzę.

Zakończył pan karierę sportowca więc jakiej drużynie pan kibicuje? Z początku sportowej kariery czyli AZS Olsztyn czy swojemu ostatniemu klubowi Cuprum Lubin?
- Najgorsze jest to, że kibicuje każdemu klubowi w którym grałem i mam ogromny problem jak grają naprzeciwko siebie, wtedy najczęściej wychodzę z domu i interesuje mnie tylko wynik końcowy. Ja z racji tego, że muszę być na bieżąco oglądam bardzo dużo spotkań. Ale odpowiadając na pani pytanie Lubin w którym pożegnałem się z grą na parkiecie czy Olsztyn w którym zaczynałem są to miejsca, które bardzo dużo mi dały z pewnością więcej mi dały niż ode mnie dostały...

Dziękuję za rozmowę.

To ja dziękuje.I zapraszam na siatkarskie hale bez względu na poziom rozgrywek.