Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

KGHM: bez honoru!

Staliśmy nad przepaścią, teraz zrobiliśmy krok naprzód. Stwierdzeniem tym pochodzącym z czasów PRL krótko można skwitować decyzję firmy o zakupie nowego złoża rud miedzi na terenie Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie. Po raz kolejny okazało się, że informacje o kondycji finansowej firmy mijają się z rzeczywistością. Z jednej strony jest nieustępliwa walka o zniesienie podatku od „wydobycia niektórych kopalin”. Z drugiej zaś, okazuje się, że firma dysponuje nadmiarem gotówki, którą lokuje w zagraniczne inwestycje. Takie postępowanie ma na celu wydrzeć ile się da, po to, aby zyski wyprowadzić poza granice kraju. Cel ten realizowany jest z zimną konsekwencją. Dzieje się to za aprobatą Skarbu Państwa, który jest właścicielem tej firmy.

To znana polityka, polegająca na tym, że co innego mówimy, a co innego robimy. Zła kondycja firmy? Spadające ceny miedzi z jednocześnie płaconym podatkiem dochodzącym do dwóch miliardów złotych rocznie miały zagrozić opłacalności wydobycia i niezbędnym do dalszego istnienia inwestycjom. Mając to wszystko na uwadze opozycja głosi, że zniesie go z chwilą dojścia do władzy. Nawet pani premier odwiedzając nie dawno KGHM również deklarowała, że poczyni w tym kierunku starania. Jej apel o górnicze inwestycje krajowe KGHM spotkał się z aprobatą kierownictwa firmy. Zarówno prezes, jak i media ostrzegały, że firma znajduje się w krytycznej sytuacji i trzeba jej pomóc, aby przetrwałą ten krytyczny okres. Pojawiły się sugestie, że nawet sztandarowa inwestycja w Chile kopalni Sierra Gorda w tej sytuacji może zostać wstrzymana.

Propozycje zniesienia tego podatku spotkały się z prawie jednomyślnym poparciem mediów, polityków i polskiej opinii publicznej. Jak się okazuje narzekania KGHM wszyscy przyjęli za dobrą monetę i akceptowali wnioski o cofnięcie feralnego podatku. Indianie kontra KGHM Polskie media z entuzjazmem przyjęły wiadomość z 15 września o nowej inwestycji KGHM Ajax znajdującej się na terenie Brytyjskiej Kolumbii w Kanadzie. Informacje zawarte na ten temat w cytowanym wszędzie komunikacie firmy są ogólnikowe i nie podają żadnych liczb dotyczących złoża Kamloops, ani kosztów wynikających z jego przejęcia. Jedynym problemem wydaje się być zgoda miejscowych Indian na rozpoczęcie tej inwestycji. O tym, że może to być kluczowym problem dla uruchomienia tej kopalni świadczy prawie połowa wspomnianego komunikatu poświęcona tej sprawie. „Chcemy by każdy miał szansę uzyskać pełną wiedzę dotyczącą wszystkich aspektów projektu Ajax. Naszym celem jest umożliwienie lokalnej społeczności dostępu do wszystkich informacji jakich potrzebuje - powiedział Clyde Gillespie, szef projektu KGHM Ajax. Dostęp do wszystkich informacji nie świadczy wcale o tym, że zostaną one zaakceptowane.

Wydaje się, że szefowie KGHM Ajax nie czytali znanych powieści Karola Maya i Olivera Curwooda o kanadyjskich Indianach. Kiedyś książki tych dwóch poczytnych amerykańskich pisarzy cieszyły się u nas niezwykłą popularnością. Jak wynika z ich treści Indianie nigdy nie zaakceptowali europejskiej i anglosaskiej kultury przemysłowej. To urodzeni myśliwi i łowcy żyjący na łonie przyrody i mogący żyć tylko w tym środowisku. Tak było kilkaset lat temu, i tak pozostało to po dzień dzisiejszy. Sympatia czytelników tych powieści zawsze była po stronie Indian. Zapewne w Polsce nikomu nawet się dotąd nie śniło, że my również przyłączymy się do procesu rugowania ich z terenów, które zostaną zajęte pod działalność górniczą. Żadne zyski, opłaty i dotacje Indian nie interesują. Chcą oni mieć czyste środowisko w którym żyją i na tym koniec. Pracować do polskiej kopalni nie pójdą i to niezależnie od tego, jakie zaoferuje się im wynagrodzenie. Po prostu w przemysłowym środowisku giną oni bezpowrotnie, a jak każdy człowiek, tak i oni chcą żyć, w warunkach do jakich zostali stworzeni.

Groźnym dla KGHM precedensem jest decyzja prezydenta USA o wstrzymaniu z tych właśnie powodów największej górniczej kopalni rud miedzi i złota na terenie Alaski nad zatoką Bristol Bay. Jest to złoże o zasobach 10,7 mld rudy zawierającej 42 mln ton miedzi i 3200 ton złota, którego wartość ocenia się na około 300 mld USD. Złoże Kamloops Zagraniczne media górnicze podają wszystkie interesujące nas wiadomości dotyczące tego złoża, których zabrakło w cytowanej na ten temat informacji KGHM. Podstawowe jego parametry to zasoby rudy miedzi w ilości około 500 milionów ton o zawartości 0,31 % Cu i 0,19 g/t Au. Dlatego mówi się, że jest to złoże miedzi i złota. W porównaniu do wspomnianego złoża Bristol Bay jest ono blisko 20 – 30 razy mniejsze. Ekonomiczne uzasadnienie jego eksploatacji, na pierwszy rzut oka jest niezwykle atrakcyjne. Otóż koszt uzyskania 1 funta Cu ma wynieść 1,17 USD (około 2400 USD za tonę Cu). Przy obecnych cenach miedzi w granicach ponad 5 tys. USD. Jest to przedsięwzięcie bardzo dochodowe. Dyskretnie nie podaje się jednak, że są to ceny miedzi w koncentracie, czyli nadal tylko w przetworzonej rudzie, a nie w metalu. KGHM podobnie jak w Chile, tak i w Kanadzie nie posiada własnej huty i nie może wytwarzać metalu, tylko koncentrat musi sprzedawać do kanadyjskiej huty. Tam znajduje się ostatni etap, gdzie wytwarza się końcowy produkt. Zatem koszt uzyskania 1 funta miedzi w koncentracie to dopiero połowa rzeczywistych kosztów uzyskania tego metalu. Zatem i cena tego koncentratu musi być o połowę niższa, niż czystego metalu. Przy dzisiejszych cenach miedzi sprzedaż tego koncentratu z trudem mieści się w ogóle w granicach jakiekolwiek opłacalności. Bez honoru Po napisanym tekście o opłacalności budowy nowej kopalni rud miedzi w rejonie Bolesławca dochodzę do wniosku, że w tym przypadku powiedzenie „swego nie znacie” nie jest prawdziwe. Raczej trzeba by powiedzieć „swego nie chcecie znać”. Jest to uwaga smutna, lecz prawdziwa. Jeżeli chodzi o złoże rud miedzi w rejonie Bolesławca to tego rodzaju polityka od kilkunastu już lat prowadzona jest w tym właśnie kierunku. KGHM propagandowo twierdzi, że dla lokalnych społeczności jest firmą „dobrego sąsiada”, która dba o profilaktykę zdrowotną, edukację, kulturę i sport”.

Niemym zaprzeczeniem tych szczytnych ideałów jest stojący na zakręcie szosy w Iwinach cokół pomnika katastrofy stawu osadowego jaka wydarzyła się tu w grudniu 1966 roku. Pomnik poświęcony kilkunastu ofiarom tej tragedii został ufundowany przez mieszkańców Iwin. Jednak ówczesne władze PRL chcąc zatuszować jej skutki zabroniły postawienia pomnika na wykonanym już cokole. Czasy się zmieniły, jednak polityka KGHM w stosunku zarówno do ofiar tej tragedii, jak i do eksploatacji znajdującego się tam złoża rud miedzi pozostała do dziś taka sama. A cokół jak stał, tak do dziś stoi bez pomnika. Czy są to jakieś wielkie koszta? Nie! Są one liczone zapewne w dziesiątkach, a może najwyżej w setkach tysięcy złotych. Honor i pamięć o tych ofiarach, które oddały swoje życie dla funkcjonującej tu kiedyś kopalni KGHM powinien zmobilizować jej władze do dokończenia tego dzieła. Tak jednak nie jest. Priorytet złoża Bolesławiec Zamiast wydawać pieniądze w dalekiej Kanadzie warto zauważyć, że złoże rud miedzi w rejonie Bolesławca posiada parametry wielokrotnie korzystniejsze niż złoże Kamloops. Nazwanie go złożem miedzi i złota jest formalnie prawdziwe, ale w porównaniu do tego co znajduje się u nas to tak, jakby Pacyfik nazwać oceanem złota, wszak w wodzie morskiej też znajduje się ono znajduje.

W rejonie Bolesławca złoże jest co prawda pięciokrotnie mniejsze, ale za to zawartość w nim miedzi i złota jest kilkakrotnie większa, choć nikt naszych złóż nie nazywa rudami miedzi i złota. Za wejście do spółki w skali 51% własności złoża Kamloops zapłacono 37 mln USD, podczas gdy w rejonie Bolesławca, byłyby to tylko koszta operacji administracyjnych liczone w dziesiątkach tysięcy złotych. Projekt przewiduje, że za kanadyjską inwestycję zapłacić trzeba będzie ponad pół miliarda USD i załodze składającej się z 500 górników po 10 tys. USD miesięcznie. U nas to wszystko można osiągnąć przy przynajmniej trzykrotnie niższych kosztach. Na zakończenie można zapytać, czy ktoś podejmujący w tej sprawie decyzje w KGHM umie liczyć?