Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Cicha masakra w Niebieskim Parasolu...

CHOJNÓW.  Z Niebieskiego Parasola popłynęła w świat radosna, wolna od COVID-19, nowina. - Cały nasz zespół oraz nasi kochani Podopieczni jesteśmy ujemni! Powoli wracamy do normalności, jest to możliwe również dzięki Wam! Wasza pomoc jest nieoceniona i teraz, gdy powoli możemy odetchnąć z ulgą jeszcze raz mówimy - dziękujemy z całego serca. - możemy przeczytać w sprawnie zredagowanym komunikacie opublikowanym przez: Dolnośląskie Stowarzyszenie na rzecz chorych długotrwale unieruchomionych Niebieski Parasol.

Cicha masakra w Niebieskim Parasolu...

Pozytywne wieści, były później ''updatowane'' na parasolowym profilu w mediach społecznościowych, wszystko okraszone wieloma, jak najbardziej uzasadnionymi, podziękowaniami i licznymi, utrzymanymi w optymistycznym tonie, emotikonami. To świetne informacje, że wyniki są ujemne, a pacjenci już bezpieczni, że funkcjonujący, na granicy wytrzymałości, personel może poczuć się bardziej komfortowo, że „dodatni” pracownicy tej instytucji lub ich najbliżsi, przebywający na kwarantannach, wraz z „ ujemnością” wyników ich badań, będą mogli pójść do pracy, wyjść w ogóle z domu, co jest dla nich dawno niezaznanym luksusem.

Chojnów i okolice biorą, zasłużony, głęboki oddech, życie powoli wraca do normy, ale czy właśnie teraz nie nadchodzi odpowiedni moment, żeby wyjaśnić całą, bolesną, sytuację? Dziesiątki: zakażeń wśród pacjentów i personelu, zgony z powodu koronawirusa, zagrożenie, na które narażeni byli mieszkańcy Chojnowa i okolic. Wiem, że to delikatna materia: starsi, schorowani ludzie, dużo: bólu, lęku i niepewności. Sytuacje graniczne, po prostu. Widzę tylko, że w innych europejskich krajach podchodzi się z większym zaangażowaniem do wyciągania wniosków z ponurego ''epidemiologicznego" pokłosia, mając świadomość, że problem może niebawem powrócić. Oby nie, ale czy nie lepiej chuchać na zimne i  poprawić, to co jest do poprawienia?

Niebieski Parasol wrósł w krajobraz małego miasta nad Skorą, wśród chojnowian są tacy, którzy są lub byli zawodowo związani z tą instytucją, wielu mieszkańców zaufało, kierowanemu przez prezes Sztompke, ośrodkowi i powierzyli opiekę nad ich najbliższymi, którzy wymagają: specjalistycznej pomocy i żmudnych terapii. O samej prezes Niebieskiego Parasola można usłyszeć, że to operatywna osoba, z dużymi zdolnościami menedżerskimi, którą się ceni  w chojnowskim Ratuszu. Warto wspomnieć, że swojego czasu pani Małgorzata, wtedy jeszcze nosząca inne nazwisko, z namaszczenia włodarza miasta, zawiadywała piłkarskim klubem z Chojnowa.

Wszystkie pozytywy, ile by ich nie było, nie powinny przeszkadzać w stawianiu pytań i nie mogą być alibi w przypadku braku odpowiedzi. Niebieski Parasol to jednak prywatna inicjatywa. Fundacja, ktoś powie, non-profit, dorzuci ktoś inny. Mimo wszystko, to biznes, po prostu. Ktoś świadczy usługi, wycenia je na określoną kwotę, ktoś inny decyduje się na ich nabycie. Strony podpisują umowę, na coś w niej umawiają. Pani Małgorzata Sztompke to self-made woman, znalazła swoją biznesową niszę i się w niej realizuje. Ma swoje sukcesy. Czasami, może nawet często, boryka się z problemami dnia codziennego, które nie są obce wielu przedsiębiorcom. Tym bardziej będę, pani prezes, kibicował, im sprawniej będzie zawiadywała sytuacjami kryzysowymi, których konsekwencje mogą sięgać znacznie dalej, niż bramy, prowadzonego przez nią, ośrodka. Mam wątpliwości, czy udało się to zrobić w czasie epidemiologicznego zagrożenia.

Gorączka?! Nie interesuj się.
Według moich rozmówców, którzy w Parasolu pracują lub pracowali, niektórzy pacjenci, przebywający na parterze ośrodka, zaczęli gorączkować już w połowie kwietnia.

- To nie było tak, że gorączkował jeden pacjent, pacjentów z niepokojącymi objawami było więcej. Nasi przełożeni o tym wiedzieli. - mówi mi jedna z pań zawodowo związana z Niebieskim Parasolem. Inna rozmówczyni dodaje, iż informacja, gdzieś w łańcuchu opiekunka- pielęgniarka-dyrekcja, musiała się po drodze "zawieruszyć". - Przypadki gorączkujących, już po 15. kwietnia faktycznie były zgłaszane. - potwierdza inna z pań pracująca w "Parasolu". - Pracownicy rozmawiali o tym, że dzieje się coś niepokojącego, ale wtedy nie było podjętych żadnych działań. Na dole w Parasolu są pacjenci, którzy z naszą małą pomocą potrafią całkiem dobrze funkcjonować. Logicznie myślą, rozmawiają. Tym bardziej zaskakiwało ich znacznie gorsze samopoczucie, z dnia na dzień. Była sytuacja, że ktoś odważył się zgłosić ten fakt, jednej z bezpośrednich przełożonych.

Odpowiedź była krótka: - Nie interesuj się.
Moje rozmówczynie nie mają wątpliwości, niektórzy podopieczni ośrodka, których ogólny stan zdrowia wyróżniał się in plus na tle "parasolowej średniej", umarli jeszcze w kwietniu.

- Pani M., pani A. ( pierwsze litery imion pensjonariuszek, MK), do czasu wykonania testów już nie żyły. Na piętrze są pacjenci, którzy po posadzeniu na wózek zjeżdżali na dół na rehabilitację, niektórzy także nie doczekali testów. - zauważa jedna z moich rozmówczyń. Tego typu sytuacje są wnikliwie dokumentowane. Osobne raporty sporządzają opiekunki, osobne pielęgniarki. Fakty są do sprawdzenia i na pewno, cieszącej się dużym zaufaniem instytucji, powinno zależeć na tym, aby wszystko było transparentne. Według relacji osoby zawodowo związanej z Niebieskim Parasolem w jednym dniu, jeszcze w kwietniu, zmarły 4 osoby.
Domy opieki długoterminowej, zwłaszcza w państwach, które szczególnie ucierpiały w czasie pandemii, zostały wirusem okrutnie doświadczone. Lidia Gawron, chojnowianka, pracująca we włoskiej służbie zdrowia, tak na początku kwietnia mówiła o tej trudnej sytuacji.

- Tracimy ludzi, którzy są żywą pamięcią każdego państwa. Bardzo przygnębiają mnie informacje, jak dużo starszych ludzi umiera teraz domach opieki. Włosi mówią wręcz o: strage silenziosa - cichej masakrze. W czasie, kiedy przeprowadzałem wywiad z Lidią, prokuratura włoska wchodziła do 13 domów opieki w samym Mediolanie. Agencja Reuters relacjonowała 9. kwietnia: - Włoscy prokuratorzy prowadzą dochodzenie, czy zaniedbania mogły doprowadzić do rozprzestrzeniania wirusa w domach opieki w Mediolanie i na terenie Lombardii, co kosztowało życie setek osób. Zwracam uwagę. Pierwsza dekada kwietnia, setki ofiar.

Ten sam Reuters w połowie czerwca pisze już o tysiącach ofiar. Włosi, jedno z najstarszych europejskich społeczeństw, które zostało bardzo dotknięte przez COVID-19, nie dziwi więc zaangażowanie stosownych organów państwa. W Polsce skala tragedii jest mniejsza, proporcjonalnie do skali zachorowań mniejsze jest też zainteresowanie właściwych prokuratur, wynika to min. z faktu, że nie ma składanych doniesień w tych sprawach.

- W odpowiedzi na zapytanie czy jest we właściwej miejscowo jednostce organizacyjnej prokuratury prowadzone postępowanie karne w sprawie ogniska zakażenia koronawirusem w Ośrodku Pielęgnacyjno-Rehabilitacyjnym Niebieski Parasol w Chojnowie, uprzejmie informuję, że właściwa miejscowo Prokuratura Rejonowa w Złotoryi nie prowadzi postępowania karnego w takiej sprawie. Dotychczas nie wpłynęło żadne doniesienie w przedmiotowej sprawie. Do Prokuratury nie dotarły informacje o nieprawidłowościach dotyczących zapytania. - poinformowała mnie Lidia Tkaczyszyn- rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Pomoc = skok cywilizacyjny w czasie epidemii
Niebieski Parasol doczekał się pomocy z wielu stron. Pomagało, min.: Miasto i Gmina, pomógł Wojewoda Dolnośląski. Zresztą Dolnośląski Urząd Wojewódzki w tej delikatnej sprawie cały czas trzyma rękę na pulsie i obserwuje rozwój wypadków.

- Na bieżąco monitorujemy sytuację pojawiających się ognisk w DPS, ZOL-ach oraz Hospicjach na Dolnym Śląsku. Dolnośląski Urząd Wojewódzki wspiera tego typu placówki, dostarczając niezbędne środki ochrony osobistej oraz pomagając personelowi, pracującemu w tychże ośrodkach. Ponadto, z naszych informacji wynika, że nie zgłaszano doniesień do prokuratury, dotyczących zachorowań w zakładach pielęgnacyjno-opiekuńczych. Jeżeli pojawią się takie przesłanki, wówczas Urząd podejmie odpowiednie kroki prawne. Należy podkreślić, że ośrodek „Niebieski Parasol” jest prowadzony przez prywatną firmę, co skutkuje tym, że sprawami nadzorczymi zajmuje się odpowiedni organ prowadzący. - poinformowało mnie Biuro Prasowe Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Wracając do pomocy, która była nieoceniona, w jej niesienie zaangażowało się wiele firm i osób prywatnych, nie tylko związanych z Chojnowem. Dzięki wielkim sercom i operatywności ludzi, ''Parasol” zanotował cywilizacyjny skok w czasie pandemii .

Wystarczy rzut oka na akcję, którą zainicjował i koordynuje, chojnowski przedsiębiorca Andrzej Kupczyk. - Zatem nie patrzę na nic, tylko zapodajemy tam szybko sprzęt i środki ochrony bezpośredniej, po które również jeździłem do fabryki, aby było szybciej! Zbyt duże ryzyko, aby nie ratować mieszkańców ośrodka i naszego miasta. – relacjonował pan Andrzej portalowi chojnow.pl. Pomoc, której wartość przekroczyła ponad 23 000 PLN pewnością nie należała do symbolicznych, wśród przekazanych darów, były min.: 2 nowe generatory ozonu o dużej wydajności, ponad 2 tysiące litrów butelkowanej wody, ponad 500 litrów alkoholu do dezynfekcji, półmaski z filtrem FPP3 sporo artykułów żywnościowych i higienicznych. Mówimy o jednorazowej pomocy skoordynowanej przez chojnowskiego przedsiębiorcę, ale media społecznościowe noszą więcej śladów mobilizacji i "wielkich serc", także od innych firm i osób. Wróćmy jednak do słów pana Kupczyka, który w swojej wypowiedzi dotyka niezwykle ważnej kwestii - ratowanie mieszkańców ośrodka i miasta. Wszyscy wspierający zrobili wiele, aby wspomóc „Parasol” w czasach zarazy, pytanie, czy w tej jednostce dokładano wszelkich starań, aby zapobiec rosnącemu zagrożeniu? Niewątpliwie, wsparcie, płynące z różnych stron bardzo odciążyło ten ośrodek, zapewniając także zatrudnionym większy komfort pracy.

- Środki ochrony osobistej z prawdziwego zdarzenia pojawiły się dopiero wtedy, kiedy zaczęła napływać pomoc z zewnątrz. Wcześniej pracowałyśmy z pacjentami normalnie ubrane, jedynie z maseczkami i rękawiczkami. Było kilka kombinezonów, ale trzeba było poprosić o skorzystanie z nich. Kiedy okazało się, że za dużo zużywanych jest rękawiczek, kazano myć je środkiem dezynfekującym. - mówi pracowniczka chojnowskiego ośrodka. Kolejnym zarzutem pracowników to " problematyczna jakość'' mierzenia temperatur. - Miałyśmy mierzoną temperaturę, przed wybuchem epidemii, to prawda, ale dziwnie się to odbywało. Pan stróż przytykał nam niesprawny termometr do czoła. Urządzenie pokazywało np. 33 stopnie, także to było zgłaszane przełożonym.

Dziękujemy...
- Bez Was przetrwanie byłoby nie tylko ciężkie - byłoby NIEMOŻLIWE. Teraz wiemy, że przetrwamy wszystkie burze. Bo parasol który miał nas chronić to WY. - dziękował Niebieski Parasol, za pośrednictwem mediów społecznościowych. Dziękczynna, pełna nadziei na przyszłość, konstrukcja. Zdeterminowani pracownicy, także ci byli, darczyńcy, woluntariusze, rozpostarli parasol nad Parasolem, ratując przedsiębiorstwo-instytucję, którego sytuacja była nie do pozazdroszczenia. Duży komfort, jeśli można liczyć na dobrych ludzi, którzy w czasie ''burzy'' meldują się z pomocą. Podziękowania zostały adresowane do wszystkich, którzy na to zasłużyli. Jest pewien kontrast między informacją emitowaną "na zewnątrz" i rzeczywistością wewnętrznej komunikacji.

Według moich rozmówczyń, zdarzało się słyszeć od przełożonych, niektórym zatrudnionym, że nadają się tylko do „podcierania tyłków”. Można zrozumieć emocje, wywołane ''epidemiologicznym napięciem”, ale wydaje się, że to jednak coś więcej niż tylko element „szorstkiego stylu”. Podobnie zresztą jak odprawa, na której poświęcono sporo czasu na omawianie „imprezowego stylu życia” jednej z pracownic. Padać miały zarzuty o nadużywanie alkoholu, ale nie dotarłem do informacji, żeby ktoś kogoś badał alkomatem i wszczynał z tego powodu jakieś procedury. Skoro już przy komunikacji jesteśmy, to wyraźnie zawiodła ona także w sprawie dyscyplinarnego zwolnienia jednej z pracownic. Pani, która zgłosiła fakt złego samopoczucia, koordynującej jej zmianę w Parasolu, przełożonej, wspomina, że czuła się źle i uprzedzała o swojej absencji. Testy, cierpiącej na astmę kobiety, potwierdziły chwilę później fakt zakażenia koronawirusem, ale to już nie miało żadnego wpływu na jej karierę w chojnowskim ośrodku. Co ciekawe o dodatnich wynikach testu dowiedziała się, kiedy zadzwoniono do niej z... "Niebieskiego Parasola". Otrzymała suchą informację, od byłego już wtedy pracodawcy, że jej wynik jest dodatni, na tym rozmowa się skończyła.

Przesłałem, drogą mailową, pytania do Niebieskiego Parasola. Chciałem zweryfikować moje informacje i poprosić o komentarz. Interesowało mnie, czy z pełnym przekonaniem mogą powiedzieć, że w sprawie zakażeń zareagowali odpowiednio szybko? Prosiłem o ustosunkowanie do informacji o gorączkujących pacjentach już w połowie kwietnia. Padło pytanie o " fikcyjne" mierzenie temperatur i kiedy zmienili sposób pomiarów. Dociekałem, czy stres związany z epidemią może usprawiedliwiać niektóre formy komunikowania się z pracownikami i jak to się ma do wzruszających podziękowań. Odpowiedzi nie otrzymałem, ale ich brak zwiastowała już rozmowa telefoniczna z panią Sztompke.

Pani Prezes stwierdziła, że do przesłanych pytań " raczej się nie odniesie" i się nie odniosła...

Czas najwyższy na urzędowe wyjaśnienie tego co działo się w chojnowskim Niebieskim Parasolu przez kilka miesięcy.