Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Z parkietu do biznesu. Nowe wcielenie szczypiornistki Zagłębia

REGION. Była i jest w sumie dalej ikoną, legendą miedziowego handballa. O grze w reprezentacji Polski, sukcesach klubowych, byciu mamą i o tym jak treningowe plastrony mogą podsunąć pomysł na biznes. Karolina Polaček w rozmowie dla e-legnickie.pl

Z parkietu do biznesu. Nowe wcielenie szczypiornistki Zagłębia

Cześć kibiców na pewno śledzi co u Pani, niektórzy kibice lubińskich piłkarek mogą jednak nie mieć aktualnych informacji. Co słychać u Karoliny, już nie, Semeniuk, prawda?

Witam wszystkich sympatyków piłki ręcznej i przyjaciół sportu. Tak, to prawda zmieniło się moje nazwisko. Od lipca 2020 roku jestem Karoliną Polaček, a wybrankiem mego serca został również znany wam piłkarz nożny, były bramkarz „Miedziowych”, Martin Polaček. Jestem szczęśliwą żoną i mamą Samuela, który przyszedł na świat w Sofii, gdzie wtedy akurat wtedy Martin był na kontrakcie sportowym.

Piłkarki ręczne Zagłębia zdobyło Mistrzostwo Polski i Puchar Polski, 10 lat po „dubeltowym” tryumfie, który był także Pani udziałem. Czego MKS-owi Zagłębiu brakowało przez ostatnią dekadę, żeby zasiąść na ligowym tronie i czego nie zabrakło w zakończonym sezonie?

Myślę, że w sezonie 2019/2020, który zakończył się przedwcześnie z powodu pandemii, MKS Zagłębie Lubin już było na bardzo dobrej drodze do Mistrzostwa.
Już wtedy ich forma i gra na wysokim poziomie była widoczna.Jedak medale zostały wcześniej rozdane, a lubinianki uplasowały się wtedy na drugiej pozycji depcząc po piętach Perle Lublin. To czego nie mogły dokończyć piłkarki przez wspomnianą wyżej pandemię, doskonale zrealizowały w sezonie: 2020/2021.
Teraz są niekwestionowanymi: Mistrzyniami Polski i jednocześnie zdobywczyniami Pucharu Polski, w pełni na to zasługiwały. Rozgrywki przebiegały pod dyktando drużyny trenerki Bożeny Karkut. Wygrały wszystkie spotkania przeciwko największemu rywalowi ,Perle Lubin, bardzo okazale - dziesiecio-bramkową różnicą. Naprawdę zrobiły to w przepięknym stylu. Wyniki były imponujące, jak zresztą gra mojego byłego zespołu. Oglądało się je cudownie. Kibicowałam im i przeżywałam te emocje przed telewizorem razem z moją rodziną.
Myślę,że na przestrzeni tych 10 lat od ostatniego Mistrzostwa wiele się zmieniło,na pewno, pod względem personalnym. Teraz w tym mistrzowskim składzie występuje tylko Monika Maliczkiewicz, najlepsza bramkarka, gladiator sezonu, dziewczyna wulkan,pogodna optymista kochająca bronić mocne piłki, nie bojąca się peterd lecących w jej kierunku.Kadra trenerska na czele z Bożeną Karkut i Renatą Jakubowską pozostała bez zmian jak i szef całego klubu Prezes Witold Kulesza, bez którego ten wynik nie byłby możliwy.
Zagłębie Lubin na przestrzeni lat pod względem organizacyjnym i finansowym było i jest znakomicie zorganizowane,w czym zasługa wspomnianego prezesa Kuleszy i sponsorów,których udaje mu się pozyskiwać i zatrzymywać przy klubie na bardzo długi czas. Pozostaje kwestia kadry zawodniczej,która się zmienia z różnych powodów. Zdarzają się przecież kontuzje, te mniej poważne i bardzo groźne, bo jak wiadomo piłka ręczna jest sportem kontaktowym i te urazy muszą być uwzględnione. Dochodzą do tego problemy życia codzinnego kobiet i to wszystko trener musi pozbierać w całość, żeby zespół funkcjonował po mistrzowsku.
Udało się trenerce Bożenie Karkut i Prezesowi Kuleszy stworzyć potężny zespół kobiet, walczących ramię w ramię, tak jak w 2010 roku! Nie jest to taka łatwa sprawa i dużo czynników ma wpływ na wynik końcowy. Mam wrażenie,że ten zespół stać na jeszcze więcej i bardzo bym chciała żeby dominowały w lidze jako Mistrzynie Polski jak najdłużej. Liczę też na niespodzianki w europejskich pucharach, może nawet w Lidze Mistrzyń, bo klub zgłosił gotowość do wzięcia udziału w tych prestiżowych rozgrywkach.

Czy można mówić, że była Pani przygotowana na zakończenie kariery, decyzja kiełkowała długo, czy może była ją Pani zmuszona podejmować w relatywnie krótkim czasie?

Kiedy kończyłam swoją karierę sportową, miałam jeszcze rok ważny kontrakt zawodniczy. Nikt mnie nie wyganiał i nie zmuszał do pożegnania się z profesjonalnym sportem. Pomimo, iż był to mój bardzo dobry czas pod względem formy sportowej, decyzja została podjęta w trakcie trwania sezonu 2017/2018. W końcu zażegnałam moje problemy zdrowotne związane z achillesem i stopą. Czułam się na boisku jak dawna ja, ta sprzed kontuzji, pewna siebie i kochająca to co robię. Zostałam wiceliderem strzelczyń w swojej ekipie, notowałam super występy na parkietach, ale wiedziałam też, że nadszedł ten czas. Zawsze chciałam zakończyć przygodę ze sportem, będąc jeszcze „w świetle jupiterów”. Było wiele głosów: - Karolina za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie. Ja jednak wiedziałam, że to dobry wybór.
Odezwał się również instynkt macierzyński,a że miałam wspaniałego partnera u swego boku, pragnęłam mieć z nim dziecko. Nigdy nie chciałam łączyć macierzyństwa ze sportem, bo nie mogłabym się całkowicie poświecić jednemu i drugiemu. Podziwiam i darzę ogromnym szacunkiem piłkarki-mamy, które potrafią tak funkcjonować.
Ja 20 lat mojego życia poświęciłam na profensjonalne uprawianie sportu, wszystko było podporządkowane piłce ręcznej, tego nie żałuję. To były wspaniałe lata, przepiękne chwile, które pielęgnuję w mojej głowie. Gra na boisku zawsze sprawiała mi przyjemność, a zwycięstwa dopełniały moje szczęście.

Trzeba wspomnieć, że była Pani nie tylko, niezwykle ważnym ogniwem MKS-u Zagłębie, ale także reprezentantką Polski. Kończyła Pani karierę, mając bogate sportowe CV i mnóstwo świetnych wspomnień.

Tak, na pewno. Gra z orzełkiem na piersi, to była taka duma, że trudno ją opisać słowami. Udział w Mistrzostwach Świata i dotarcie do półfinału tej imprezy, gra przy 19 tysięcznej publiczności w Belgradzie, przeciwko Serbkom, to było apogeum sportowych emocji. Mam gęsią skórkę, na samą myśl i mnóstwo fantastycznych wspomnień. Wracając do mojego zejścia ze sceny sportowej, wszystko bardzo pięknie się dalej potoczyło i dziękuje losowi za to. Po ostatnim wygranym meczu w Lublinie, kiedy ostatnią bramkę, tuż przed końcowym gwizdkiem sędziów rzuciłam przez całe boisko, pożegnałam sie z kibicami Perły. Kibice, którzy dodajmy, nie przepadali za mną, chociaż ja zawsze miałam duży sentyment do Lublina, bo jeździłam na Lubelszczyznę do babci na wakacje, stamtąd pochodzą moi rodzice. Wiadomo, że na boisku byłam ich wrogiem nr 1. Ku mojemu zdziwieniu, po tamtym meczu, gratulowali, dziękowali za tyle lat wspólnej walki i z szacunkiem pożegnano mnie na hali w Globusie. Tam rozegrałam swój ostatni mecz. W jaskini lwa. Te „Święte wojny” były najlepsze! To właśnie one motywowały najbardziej!

Nie tylko zakończyła Pani grę, ale też opuściła Lubin, wyjeżdżając z kraju. Nie było kiedy zatęsknić za ukochaną dyscypliną?

Zakończyłam sezon i swoją grę dla Zagłębia Lubin, żegnając się z: dziewczynami z drużyny, klubem, przyjaciółmi z Lubina i kibicami. Wiedziałam,że wyjadę z Dolnego Śląska za Martinem i będę go wspierać w jego dalszej karierze. Kilka tygodni po zakończeniu kariery, zaszłam w ciążę. Moje przejście z jednej strony na drugą, było bardzo płynne, dlatego rozpaczy za piłką ręczną nie było. Nie ukrywam, że tego się trochę obawiałam, ale było wręcz przeciwnie. Wyjechałam do słonecznej Bułgarii, zwiedzałam miasta i kraje w sąsiedztwie. Tam też urodził się nasz syn, dlatego ten czas wspominam bardzo miło.

Proszę powiedzieć czym się Pani teraz zajmuje. Wiem, że rola mamy jest niezwykle absorbująca. Wystarcza czasu na inne aktywności?

Bycie mamą Samuela jest super. Teraz, kiedy ma 2,5 roku, to już możemy razem uprawiać sporty. Codziennie chodzimy na boisko grać w: piłkę nożną i ręczną. Zabieramy ze sobą małe i większe piłki, on zresztą uwielbia wszystkie piłki, mamy ich w domu około 50 i dalej powiększa swoją kolekcję ( śmiech). Nawet do marketu, na zakupy, jeździ z piłką pod pachą. Niesamowite dziecko,oglądające mecze w telewizji, czy taty na stadionie. Rośnie mały sportowiec, co bardzo mnie cieszy.
Mieszkamy w Bielsku-Białej, gdzie góry widzimy z okna i mamy je na wyciągnięcie ręki. Dlatego dużo czasu spędzamy też na górskich wycieczkach. Poza tym,że jestem mamą i żoną to otworzyłam swoją pierwszą firmę, stając się jedynym dystrybutorem w Polsce włoskich płynów do płukania tkanin marki Le Essenze Di Elda. To koncentraty perfumowane, których zapach i jakość bardzo odbiega od tradycyjnych płynów do płukania tkanin stosowanych w Polsce.
Używam ich w swoim domu od 2 lat. Kiedyś ten produkt zobaczyłam u mamy Martina, będąc na Słowacji, która zakupiła go na wakacjach we Włoszech.
Od początku ogromnie przypadły mi do gustu. Już nie musiałam szukać atrakcyjnych zapachów i wlewać „połowę”dostępnego powszechnie płynu. Tu wystarczyło wlać 5 ml esencji lub parę kropel do dozownika na płyn i efekt był rewelacyjny. Skontaktowałam się włoskim producentem, prowadziliśmy rozmowy w
dobrej atmosferze i obie strony nie miały wątpliwości, że to może być owocna współpraca. Kupiłam licencję na wyłączność w całej Polsce, żeby móc sprowadzać z Włoch i sprzedawać te „cudeńka” na naszej ziemi. Te produkty nie zawierają parabenów ani substancji PBT i vPvB, które są powszechne w tradycyjnych płynach do płukania tkanin.
Stosuje je we własnym domu nawet do mycia podłóg, wlewając kropelkę do wody. Utrzymujący się piękny zapach i trwałość tych esencji stał się pomysłem na biznes. Wiem,że nie było takiego produktu w Polsce, a chciałabym żeby każdy miał możliwość wypróbowania ich i sprawdzenia ich potencjału, bo moim zdaniem, jest wielki. Otworzyłam sklep internetowy pod adresem  www.laessencjale.pl Zapraszam do odwiedzin i zapoznania się z naszą ofertą.

Od piłki ręcznej koncentratów perfumowanych do prania i płukania marki premium. Skąd pomysł na taki biznes?

Pomysł kiełkował od dawna i sięga jeszcze czasów mojej kariery. Pamiętam jak z dziewczynami prałyśmy nasze znaczniki treningowe. Każda miała wyznaczony dzień na pranie.
Zawsze mi zależało, żeby przynieść do szatni pięknie pachnące koszulki, bo przecież wtedy się przyjemnie trenuje. Używałam wtedy dobrego, dostępnego powszechnie, płynu do płukania. Pamiętam, że dużo go wylewałam, żeby osiągnąć pożądany efekt. Gdybym wtedy miała te esencje prałabym dla nas codziennie ( śmiech). Pamiętając jak to było, staram się kierować ofertę, nie tyko
do gospodarstw domowych, ale także do klubów sportowych, na przykład piłkarskich, gdzie pranie strojów treningowych piłkarzy odbywa się w pralni kilka razy w ciągu dnia. Kierujemy naszą ofertę także do: hoteli, pensjonatów, pralni chemicznych, pralni dywanów. Ostatnio weszliśmy w współpracę z Centrum Sportu Asy i Handball Asy-Piłka ręczna dla dzieci.

Czy rozwój własnego biznesu, odebrał Karolinę Polaček piłce ręcznej, czy widzi się Pani jeszcze w tym sporcie. Jeśli tak, w jakiej roli?

Piłka ręczna zawsze będzie w moim sercu i nie zamykam żadnych drzwi. Jeśli miałabym możliwość zostania trenerem dzieci lub młodzieży w miejscu w którym aktualnie mieszkam, nie odmówię. Z chęcią urwę się wtedy z domu, przekazać parę istotnych wskazówek przyszłym sportowcom.

Dziękuję za rozmowę.

Także dziękuję. Pozdrawiam serdecznie wszystkich! Trzymajcie się zdrowo!