Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Susza, „miejskie wyspy ciepła” i fikcja małej retencji

REGION. Ostatnio trochę popadało. Tym, którzy są zmęczeni upałami, deszcz podarował chwilę ulgi, przed… kolejnymi falami upałów, które lada moment zaczną się.... Chwilowe ochłodzenie i skromne opady, nie rozwiązały poważnego „hydrologicznego” problemu z którym się borykamy. Przez chwilę łapaliśmy oddech, ale niekoniecznie wodę, która zamiast zasilać retencyjne zbiorniki lub wsiąkać w glebę „ucieka” do kanalizacji w nadmiernie „zabetonowanych” miejscach. Nie zatrzymując wody, nie „odzyskując” jej sami prosimy się o kłopoty. Specjaliści biją na alarm, ekogrzechy są mnożone, wnioski niewyciągane, a klimatyczny bilans wodny (różnica pomiędzy „zasilaniem opadowym”, a „parowaniem terenowym”) wygląda coraz dramatyczniej. Miejska „betonoza” ma ciągle swój dobry czas, a opadowa retencja kuleje....

Susza, „miejskie wyspy ciepła” i fikcja małej retencji

Wszystkim, chcącym wykorzystać szansę na budowę przydomowego zbiornika, mimo pozornych zachęt, rzuca się kłody pod nogi. Brak jednoznacznych regulacji, hamuje proekologiczne inicjatywy… Raport IMGW-PIB: Klimat Polski 2021, którego lekturę polecam wspomina min. o „szczególnie niepokojącej utracie wilgotności w zachodniej Polsce”. Nie ma się co dziwić, temperatury w regionie są wśród najwyższych średnich temperatur w kraju. Parafrazując klasyka, „jest lato, to musi być gorąco”, ale zdecydowanie więcej należy robić, aby przestrzeń wokół nas była bardziej przyjazna do życia.

Obowiązki, możliwości a… prawo
Profesor dr hab. inż. Tomasz Hesse z Zakładu Hydrologii i Inżynierii Zasobów Wodnych, Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej - Państwowego Instytut Badawczego nie ma wątpliwości: - Każdy z nas oddziałuje na swoje najbliższe otoczenie poprzez budowę i/lub ochronę zielono-niebieskiej infrastruktury, do której zaliczmy przydrożne aleje, parki, ogródki działkowe, nawet trawniki i roślinnością krzewiastą oraz niezwykle cenne wody powierzchniowe: stawy, jeziorka, rzeki, strumienie, a nawet rowy odwadniające. Dlatego warto znać i śledzić realizację planów przestrzennych gminy i miasta, są tam bowiem zapisane konkretne rozwiązana dla danego obszaru. Profesor Hesse dotyka sedna problemu, z jednej strony każdy z nas, obywateli, ma możliwość, żeby coś zrobić, aby zatrzymując wodę, podarować lokalnej społeczności trochę zieleni, z drugiej strony są określone przepisy i realizacje dla danych obszarów… Tu wydaje się, że potencjał jest spory.

Monika Konarska-Korejko – właścicielka biura projektowego pn.: Zakład Usług Budowlano-Projektowych „Piast-Projekt” w Legnicy, podziela uwagi profesora Hessego, uzupełnia je także o aspekt „praktyczny”. Podejmując się rozmaitych zleceń mierzy się bowiem z brakiem regulacji prawnych, które biorąc pod uwagę zagrożenia i wyzwania, powinny być dość oczywiste..:

- W Polsce wciąż brakuje jednoznacznych przepisów prawnych, nie interpretacji urzędników, tylko przepisów, dotyczących m.in. systemów gromadzenia i wykorzystywania wody deszczowej. Obecnie, w obowiązującej ustawie Prawo Budowlane (PB), wymienione są inwestycje oraz rodzaje robót budowlanych, dla realizacji których nie jest wymagane uzyskanie decyzji pozwolenia na budowę PnB wystarczy zgłoszenie robót, a w niektórych przypadkach nawet ono nie jest wymagane. Niestety, są to katalogi zamknięte, w których nie uwzględniono bezodpływowych podziemnych zbiorników przeznaczonych na tymczasowe gromadzenie wód deszczowych. W konsekwencji, chcąc nie chcąc, decydując się na taki zbiornik, inwestor musi liczyć się z koniecznością opracowania projektu budowlanego oraz przejścia całej procedury związanej z uzyskaniem PnB. Czas i koszty są zupełnie nieadekwatne do tego rodzaju inwestycji.
Byłem zaskoczony, słuchając z jakimi problemami mierzy się obywatel starający się zatrzymać wodę na własnej posesji, chcący pozostać w zgodzie z przepisami. Liczyłem, że prawo jednak bardziej „elastycznie” podchodzi do proekologicznych i pragmatycznych postaw. Okazuje się, że obywatel nie ma lekko:

- Przeciętny Kowalski chcąc odpowiedzialnie i ekonomicznie gospodarować opadem, który jest w stanie pozyskać na własnej posesji, mógł skorzystać z dotacji np. z programu „Moja Woda”. Jednak analizując już możliwości realizacji takiej inwestycji nawet z pozyskaniem dotacji, okazuje się, że stosunek kosztów do nakładów, tych finansowych i czasowych, jakie będzie musiał ponieść na taką inwestycję, jest wysoki i często rezygnuje lub działa na własną rękę. Koszty finansowe to jedno, a procedura uzgadniania dokumentacji dla inwestycji w urzędzie to drugie. Tu właśnie zaczynają się schody, na które inwestorzy „nie wchodzą”, gdyż są tak kręte i strome, że czasami lepiej nie robić nic…- konkluduje Monika Konarska-Korejko.

 Zatrzymajmy wodę…

Zagadnienia małej retencji nie wydają się być traktowane z należytą powagą, choć to musi się zmienić. Krokiem we właściwym kierunku, byłoby z pewnością uproszczenie procedur, aby nie generować zbyt dużej ilości „schodów” o których wspominała właścicielka „Piast-Projekt”.
Tym, aby wody, także tej z opadów, zostawało jak najwięcej, musimy być zainteresowani wszyscy, bo dotykają nas konsekwencje jej braku, dodatkowo, napędzane „betonozą” temperatury rodzą inne, poważne, konsekwencje.

- Budowa nowych dzielnic z ograniczoną zielono-niebieską infrastrukturą prowadzi do pogłębiania kryzysu klimatycznego i powstania "miejskiej wyspy ciepła". Temperatura w centrach takich miast jest o kilka, do kilkunastu stopni wyższa niż na terenach podmiejskich. To może prowadzić do powstawania lokalnych burz, w tym burz gradowych. Straty z podtopień i zniszczenia w infrastrukturze, ale także naszym prywatnym mieniu, mogą być katastrofalne. Niewydolne systemy odwadniania powodują zalanie ulic, piwnic, niżej położonych domów, sklepów i magazynów, często występują olbrzymie straty w infrastrukturze drogowej- mówi prof. dr hab. inż. Tomasz Hesse.

Wątek niewydolnych kanalizacji, bezradnych w „starciu” z intensywnymi nawałnicami pojawia się często. Nie dość, że wody nie udaje się zatrzymywać, to jest problem z jej odprowadzaniem. Mocno akcentuje to w swojej wypowiedzi także Monika Konarska-Korejko, zauważając jednocześnie, jak ważna jest zieleń w zamieszkiwanych, przez nas, przestrzeniach. - Należy pamiętać, że racjonalne planowanie zielni oprócz poprawy lokalnych warunków klimatycznych, lepszego gospodarowania wodą, odciążenia sieci kanalizacyjnej, również kształtuje zachowania ludzi. Tereny zielone odstresowują, wyciągają ludzi z domów na zewnątrz. Każdy chętnie wyjdzie na place i ulice swojego miasta kiedy znajdzie tam ławkę w cieniu i otoczeniu zieleni, ogólnie rzecz ujmując błękitno-zielonej infrastruktury.

Skruszyć „betonozę”
Moi rozmówcy trafnie analizują sytuację i celnie punktują niedociągnięcia, żeby nie powiedzieć paradoksy związane z „urządzaniem” przestrzeni wokół nas. W mieście w którym mieszkam i płacę podatki, betonoza także ma się całkiem dobrze, Rynek, od wielu lat, jest jej wielkim pomnikiem. Pojawiły się jednak akcenty, mające ocieplić nadszarpnięty wizerunek chojnowskiej betonozy. Funkcjonują, w miejskiej przestrzeni, mniej lub bardziej kolorowe donice, mające być „substytutem” bujnijszej zieleni. Taki, powiedziałbym, „ratuszowy greenwashing” w miejskiej przestrzeni. Nie mam nic przeciwko donicom z rokującymi nasadzeniami, absolutnie. Dobrze, że są, gorzej, iż brakuje innych rozwiązań, które mniej „ocieplałby wizerunek”, a więcej dawały realnego cienia… Zresztą, takie rzeczy, nie tylko nad Skorą.

W większych ośrodkach widziałem podobne donice, które bardzo kontrastowały z w brakiem, przemyślanej przez architekta krajobrazu, „poważnej” zieleni w centrach miast. Mniej krytycznie do donic z zielenią odnosi się właścicielka „Piast-Projekt”, suflując przy okazji, samorządom i wspólnotom, ciekawe rozwiązania, które poprawiłby „zielono-niebieską” infrastrukturę wokół.

- Teraz należałoby  "przesadzić drzewa z tych dużych donic do gruntu" - czyli tak naprawdę przy konsultacji np. z Architektem krajobrazu posadzić w ich miejsce lub w pobliżu odpowiednie gatunki drzew, przygotowując uprzednio dla nich podłoże, być może przy konieczności usunięcia kolizji z istniejącą infrastrukturą podziemną. Tam gdzie jest to możliwe można wykonać niecki retencyjne, które przy ulewach przechwytywałby nadmiar wody. Niestety te i inne zabiegi wymagają sporych nakładów finansowych, czasu, zaangażowania i przede wszystkim chęci, ale warto je podjąć, traktując jako dobre inwestycje. Kolejnym przykładem małej retencji z większych miast, szczególnie w takich krajach jak Niemcy, Dania, są zielone przystanki komunikacji miejskiej – czyli przechwytująca deszczówkę zieleń posadzona na dachu i w pojemnikach wokół przystanków, które również przechwytują nadmiar deszczówki. Takie zmiany w infrastrukturze, wprowadzane przez samorządy, zarządy dróg dałyby przykład mieszkańcom i za chwilę ktoś może wpadłby na pomysł aby coś w zakresie małej retencji wykonać na „ swoim podwórku", na posesji swojej wspólnoty – podsumowuje Monika Konarska- Korejko.