Filmowa premiera "Opowieści Złotoryjskiej" (FOTO)
ZŁOTORYJA. W sali kinowej Aurum odbyła się uroczysta premiera filmu "Opowieść złotoryjska" powstałego na podstawie książki o tym samym tytule pisarza Andrzeja WOJCIECHOWSKIEGO. Akcja filmu toczy się w latach 1933-53 i opowiada o losach dwóch rodzin: niemieckiej i polskiej, które łączy mieszkanie w Złotoryi. - Przede wszystkim niezmiernie się ciesze, że taki film powstał - powiedział po premierze Andrzej Wojciechowski. - Oczywiście pewne wątki widziałem inaczej niż to zobaczyłem w kinie, ale to normalne, bo powieść liczy 370 stron a film tylko półtorej godziny. Młodym aktorom, amatorom grających w filmie i pracujący przy tej produkcji udało się oddać klimat ducha tamtych trudnych czasów. To taka w moim odczuciu udana filmowa lekcja historii odrobiona przez młodzież i to jest chyba największą wartością filmu.
Film powstał w 15 miesięcy. Zaczęło się od projektu, napisanego przez Stowarzyszenie "Nasze RIO", który zyskał przychylność i pieniądze w programie "Równać szanse" finansowanym przez Fundację Polsko-Amerykańską Wolności. Były castingi i mozolne pozyskiwania rekwizytów, wybieranie planów zdjęciowych kręcenie poszczególnych scen. - Na pewno przy montażu filmu, łapałem się na tym, że pewne sceny mogłyby być nakręcone inaczej. Dotyczy to niektórych ujęć, ale muszę przyznać, że wiele było ujęć pięknych. Także w niektórych rolach obsadziłbym inne osoby. Jacek Owczarek czy Damian Zajdel mają talent, a dostali na ekranie za mało czasu aby pokazać swój aktorski talent - powiedział Maksymilian PAWŁOWSKI, reżyser filmu. - Ale takie są chyba reguły produkcji filmu, że po montażu dostrzega elementy do poprawienia. Dla mnie była to wspaniała przygoda, praca z cudownym zespołem i nie ukrywam, że chciałbym dalej popróbować sił w tym kierunku. Dla mnie każde wejście na plan zdjęciowy, każdy dzień zdjęciowy był po prostu fajną zabawą. Kusi mnie aby popróbować sił w tym filmowym kierunku.
Damian ZAJDEL w filmie zagrał gestapowca. - Pani Basia zadzwoniła i powiedziała, że szuka "mocnego" gościa do jednej sceny i nagle okazało się, że tych scen było więcej. Na początku była to taka scena, w której nic miałem nie mówić, a okazało się, że "rozmawiam". Super przygoda. Do tego stopnia, że gdyby ekipa Naszego RIO kręciła kolejny film to ja piszę się do grania. Czy w innej produkcji? Chyba nie czuję się na siłach. Na pewno odgrywając tego gestapowca w jakimś stopniu wzorowałem się na chociażby "Stawka większa niż życie". Atmosfera na planie była kapitalna. Były momenty gorsze takie kiedy myliłem się w dialogach. Było wesoło kiedy np. na planie Kajtek Kukla rozmieszał wszystkich rozładowując atmosferę.
Dla wszystkich aktorów zarówno tych pierwszoplanowych, drugoplanowych czy statystów wielkie brawa i szacunek, że uczestniczyli we wspaniałej filmowej produkcji. Na gorąco można stwierdzić, że co prawda film do Oskarów kandydować nie będzie, ale nie taki był zamysł jego twórców. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że poza profesjonalnie przygotowaną - aczkolwiek mocno przegadaną - premierą, film nawet nie będzie nawet jakimś nadzwyczajnym wydarzeniem w życiu współczesnej Złotoryi. Bo to film po pierwsze amatorski i po drugie film prawdziwy. Bez popisów kaskaderskich, bez scen rodem z Rambo, bez scen rozbieranych, co nie tylko w polskim filmie stało się jakby "receptą" na sukces. Powstał film ważny z punktu widzenia mieszkańca Złotoryi.
Ale powstał film, który powinien odgrywać ważną rolę w budowaniu lokalnej społeczności. Fajnie jest na dużym kinowym ekranie obejrzeć w akcji ludzi znanych w Złotoryi i regionie z zupełnie innej sfery działalności. Fajnie ogląda się mistrza tenisowe Jacka Kuczyńskiego w roli sowieckiego oficera, a Grzegorza Barana w roli byłego, niemieckiego fabrykanta.
- Taki film mógł powstać tylko i wyłącznie w takim mieście jak Złotoryja, w którym działa "Nasze RIO", nasze wspaniałe "Nasze RIO" - podniosły nastrój premiery udzielił się także burmistrzowi Robertowi Pawłowskiemu.
W zachwytach nad filmową realizacją wtórował mu ze sceny poseł Robert Kropiwnicki, który, jak się okazuje o złotym miasteczku pamięta także wówczas kiedy skończy się wyborcza kampania...
A Tadeusz Samborski już zapowiedział podjęcie działań aby pozyskać środki na stworzenie "Opowieści Złotoryjskiej 2".
Warto dodać, że w gruncie rzeczy amatorskie przedsięwzięcie miało oprawę rodem z Hollywood. Były oskarki, czyli pamiątkowe statuetki dla osób uczestniczących w projekcie, były rekwizyty, okolicznościowa ścianka na tle której robiono sobie niezliczona ilość fotek. Świetny prowadzący, który jedynie nie miał wpływu na niektóre przydługie wystąpienia zaproszonych gości, ale to detal. Sympatyczny projekt filmowy doczekał się godziwej oprawy. I za to ludziom z Nasze RIO wielkie brawa.
Fot. Bożena Ślepecka
{gallery}galeria/rozrywka/27.11.15_Premiera_filmu_Opowiesc_Zlotoryjska_Fot_Bozena_Slepecka{/gallery}