Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Złotoryja wypuści obligacje. Na co potrzebne są te pieniądze?

ZŁOTORYJA.  Obligacje o wartości 7 milionów złotych planuje wyemitować w tym roku złotoryjski ratusz. Chce dzięki temu zmniejszyć obciążenie budżetu miejskiego odsetkami. Pieniądze, które w ten sposób pożyczy, mają pomóc w rewitalizacji podwórek i budowie dróg dojazdowych do osiedli – inwestycji kluczowych dla rozwoju miasta i ważnych z punktu widzenia mieszkańców.

 Złotoryja wypuści obligacje. Na co potrzebne są te pieniądze?

Złotoryja realizuje w tym roku kilka dużych zadań przy wsparciu z Polskiego Ładu. Brakuje jednak środków na wkład własny do inwestycji. Dotacje miały co prawda pokryć ok. 95 proc. kosztów zadań inwestycyjnych, ale wystarczą na dużo mniej i miasto będzie musiało dołożyć więcej ze swojej kasy niż planowało jeszcze kilka miesięcy temu. To efekt potężnej inflacji na przestrzeni ostatniego roku, spadku dochodów z podatku dochodowego oraz rosnących cen gazu i prądu. Część gmin zrezygnowała z projektów inwestycyjnych dofinansowanych przez Polski Ład. Inne je realizują nawet kosztem zwiększania deficytu budżetowego. W tej drugiej grupie jest Złotoryja, która nie chce odkładać w czasie zaplanowanych wcześniej przedsięwzięć, zakładając, że to jeszcze bardziej zwiększy ich koszty.

W grudniu zeszłego roku, przy uchwalaniu budżetu, władze miasta planowały, że pożyczą ok. 4 mln zł (w formie obligacji lub kredytu). Po rozstrzygnięciu przetargów, wobec wzrostu cen usług i materiałów budowlanych, to założenie okazało się jednak nierealne. Radni podjęli więc uchwałę o emisji 7 tys. obligacji o wartości 1000 zł każda na łączną kwotę 7 mln zł. Będą wypuszczone w trzech seriach: 2 mln, 2,5 mln i 2,5 mln. Emisja ma nastąpić jak najpóźniej, by obniżyć koszty ich obsługi. Miasto wykupi je z powrotem do 2031 r. – po 500 tys. lub 1 mln zł rocznie.

Nie będą to pierwsze papiery wartościowe o charakterze dłużnym wyemitowane przez Złotoryję w ostatnich latach. Ratusz wybierał tę formę zadłużenia się już kilkukrotnie. Co prawda procedura jest trudniejsza niż w przypadku zaciągnięcia kredytu, ale emisja obligacji jest korzystniejsza finansowo dla gminy.

– Marża w przypadku kredytu wynosi 1,9 proc., a przy obligacjach 1,1 proc., plus oczywiście WIBOR. Blisko dwa razy niższe są także opłaty związane z uruchomieniem obligacji. Nie wybraliśmy jeszcze emitenta, cały czas negocjujemy warunki finansowe, na jakich dojdzie do emisji, chcąc obniżyć koszty – tłumaczy Grażyna Soja, skarbniczka miasta. Wg ostrożnych szacunków ratusza na samym tylko oprocentowaniu miasto zaoszczędzi ok. 100 tys. zł rocznie w porównaniu z kredytem.

Obligacje są też rozwiązaniem bardziej elastycznym dla gminy niż kredyt, ponieważ w trakcie roku może regulować termin ich wykupu. W 2023 Złotoryja miała do wykupienia „stare” obligacje o wartości 3,6 mln zł. Nie czekała z tym do ostatnich miesięcy roku, kiedy zgodnie z harmonogramem wypadał termin, lecz zrobiła to już w lutym, oszczędzając na odsetkach ponad 300 tys. zł.

Na koniec 2022 r. roku zadłużenie miasta z tytułu obligacji, kredytów i pożyczek wynosiło 22,8 mln zł (to ok. 25 proc. w stosunku do wykonanych dochodów, a więc poziom stosunkowo bezpieczny, biorąc pod uwagę, że dopuszczalny wskaźnik to 60 proc.). Ten dług już się jednak zmniejszył dzięki wspomnianemu wyżej wykupowi obligacji. Po emisji zaplanowanej na ten rok zadłużenie miasta ponownie podskoczy, do blisko 26,8 mln zł.

 Przypomnijmy, że pieniądze z emisji obligacji mają być przeznaczone na wkład własny miasta w inwestycje dofinansowane z Polskiego Ładu: rewitalizację siedmiu podwórek, przebudowę układu komunikacyjnego na ul. Letniej oraz budowę dróg na dwóch ulicach: Generała Władysława Andersa i Jerzmanickiej. Na te dwa ostatnie projekty drogowe Złotoryja otrzymała od rządu prawie 5,7 mln zł, ich realizacja ma jednak kosztować 8,9 mln. O ile Andersa, czyli łącznik ulic Polnej i Miodowej, nie budzi większych kontrowersji, o tyle Jerzmanicka z systemem uliczek osiedlowych – już tak. Otwarcie przeciw tej inwestycji wystąpiły na marcowej sesji rady miejskiej m.in. Barbara Zwierzyńska i Agnieszka Zawiślak. Radne uważają, że miasto nie powinno się zadłużać na realizację przedsięwzięcia, które ich zdaniem nie jest kluczowe dla mieszkańców .

Burmistrz Robert Pawłowski jest jednak pewien, że rejon ul. Jerzmanickiej to bardzo perspektywiczny obszar, który będzie się w najbliższych latach dynamicznie rozwijał. Miasto przygotowało tutaj ok. 60 atrakcyjnych działek przeznaczonych pod budownictwo jednorodzinne lub wielolokalowe. Są wystawiane sukcesywnie na sprzedaż. Jak dotąd kupców znalazło 10 z nich (stan na marzec 2023 r.), na części z tych nieruchomości stawiane są już domy. W sąsiedztwie ul. Jerzmanickiej znajduje się 2-hektarowy teren, który gmina miejska sprzedała deweloperowi. Firma Urbex ma na tej parceli zbudować osiedle składające się docelowo z 9 budynków wielorodzinnych i ok. 400 mieszkań. Kupca znalazła również działka o wielkości 72 arów przeznaczona pod usługi. Te dane liczbowe obrazują potencjał rozwojowy tej części Złotoryi, jeśli chodzi o budownictwo mieszkaniowe.

Dzięki transakcjom sprzedaży gruntów w rejonie Jerzmanickiej budżet miejski zasiliła dotąd kwota 4 mln 915 tys. zł, która została przeznaczona na realizację zadań gminy.

– To dużo więcej niż te 3 mln zł, które dołożymy z własnych środków do drogi. Natomiast jej wybudowanie z pewnością przyczyni się do tego, że łatwiej znajdziemy nabywców na kolejne działki mieszkaniowe, co z kolei zapewni większe przychody budżetowi miasta – tłumaczy burmistrz Pawłowski.

– Zdrowy rozsądek mówi, że ta inwestycja musi powstać – uważa również radny Adam Bartnicki, który tak jak większość rady miejskiej jest zwolennikiem budowy dróg dojazdowych do osiedli mieszkaniowych. Bartnicki, który mieszka w rejonie ul. Wiejskiej (gdzie od wielu lat, mimo rozbudowy osiedla domków jednorodzinnych, mieszkańcy mogą liczyć głownie na drogi szutrowe), odniósł się też na jednej z marcowych komisji do argumentu przeciwników budowy drogi na Jerzmanickiej, którzy obawiają się, że zostanie ona rozjeżdżona przez ciężkie pojazdy budowlane: – Taka od wielu lat była zasada, że najpierw musi powstać osiedle, a jak się wszyscy pobudują, to dopiero powstanie droga, bo inaczej ją rozjeżdżą. W efekcie trzeba na nią czekać później 30-40 lat. Ja mieszkam na placu budowy już 12 lat, są tacy, co mieszkają tak 15 lat. W przypadku osiedla Monte Cassino wielokrotnie naciskałem na burmistrza, że zanim sprzedamy działki, powinna powstać droga, infrastruktura techniczna. Cieszę się, że w przypadku Jerzmanickiej tok rozumowania się odwraca. Ta droga wcale nie jest budowana za szybko. Tak to powinno się właśnie odbywać: najpierw infrastruktura, po której będzie mógł się odbywać ruch pojazdów budowlanych, później sprzedaż działek.

Powiązane wpisy