Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

K. Nester: Nie boję się wyzwań

POLKOWICE. Dobiega końca obecna kadencja samorządu. Na ostatniej prostej, swoją wiedzą i doświadczeniem, burmistrza Łukasza Puźnieckiego wsparł Krzysztof Nester, który jest obecnie jedynym jego zastępcą, a z którym rozmawia Edyta Drzymała.

K. Nester: Nie boję się wyzwań

Do końca tej kadencji samorządu pozostało niewiele czasu, a pan dopiero co zagościł w polkowickim Ratuszu. Czy po tych kilku tygodniach na stanowisku wiceburmistrza naszej gminy ma pan wnioski na przyszłość?

To fakt, zostałem powołany przez pana burmistrza Łukasza Puźnieckiego niecałe dwa miesiące temu. Ta decyzja nie wzięła się jednak, jak niektórzy negatywie komentują – „z sufitu”. Od kilkunastu lat jestem samorządowcem. Burmistrz na tej ostatniej prostej postanowił skorzystać z mojej wiedzy i doświadczenia politycznego, a także z kontaktów, które przez lata wypracowałem po to, aby budować mocną pozycję Polkowic na przyszłość. Jest to również związane ze zmianami, jakie nastały w Polsce po 15 października 2023 roku. Te dwa miesiące dały mi możliwość spojrzenia od wewnątrz na to, jak funkcjonuje gmina. Oczekiwania mieszkańców są bardzo duże. Poprzeczka jest ustawiona wysoko, a ja nie boję się wyzwań. Jest to trudna kadencja, a szczególnie jej końcówka, ze względu na skomplikowane sytuacje polityczne. Biorę pełną odpowiedzialność za to, co się dzieje w Urzędzie Gminy Polkowice i za te projekty, które zostały rozpoczęte przez obecnego burmistrza i jego zastępców, których dziś już z różnych powodów nie ma. Potrzebna jest silna ręka, decyzyjność i konkretny lider, który to wszystko zepnie w całość. Jestem do tego gotowy.

Mówi pan, że bierze odpowiedzialność za rozpoczęte projekty. Co według pana należy kontynuować?

Przede wszystkim należy kontynuować programy społeczne i zdrowotne, skierowane do mieszkańców naszej gminy. Nie należy też zwalniać tempa inwestycji w rozwój przychodni zdrowia, ale również istotne jest budownictwo mieszkaniowe czy poprawa infrastruktury komunikacyjnej: tak dróg, chodników, jak i ścieżek rowerowych. Burmistrz Łukasz Puźniecki rozpoczął wiele dobrych projektów, które należy kontynuować i jestem gotów realizować je z nową energią. Oczywiście, zgadzam się, że nie wszystko dotychczas było idealne, co jest wykorzystywane teraz przez opozycję w kampanii wyborczej. Uważam jednak, że szkoda czasu mieszkańców na wytykanie tego, co było źle. Teraz jest czas, aby przedstawić polkowiczanom, co chcemy z tym zrobić. Ja ten plan i pomysł na wszystkie bolączki mam i jestem gotów je realizować.

Mówi pan, że opozycja wytyka błędy. Kim jest ta opozycja? I właściwie czyje błędy wytyka?

Kandydaci na burmistrza Polkowic, wszyscy oprócz mnie, są radnymi rady miejskiej obecnej kadencji. To oni podejmowali decyzje dotyczące funkcjonowania naszej gminy przez te pięć i pół roku. To przecież rada miejska jest ciałem uchwałodawczym, a burmistrz – wykonawczym. Innymi słowy, to radni większością głosów podejmują decyzje dotyczące działania samorządu, a burmistrz potem te uchwalone kwestie realizuje. Tak się ułożyło w tej kadencji, że wszyscy obecni radni i jednocześnie kandydaci na burmistrza przez jakiś czas byli w koalicji rządzącej. Uważam, że dziś trzeba się uderzyć w pierś i wziąć odpowiedzialność za współrządzenie gminą. Być może te niedociągnięcia wynikają z braku umiejętności rozmów, chęci dialogu i współpracy. Ludzie oczekują odpowiednich działań i efektów tych działań, jakie przynosi prowadzenie lokalnej polityki. Mieszkańców naprawdę nie interesuje to, nad jakimi drobnostkami się kłócimy. Interesuje ich natomiast efekt w postaci tego, co na co dzień ich otacza. Czyste sąsiedztwo, bezpieczeństwo, możliwość szybkiego załatwienia swoich spraw, komfortowy dojazd do miejsca pracy, szkoły, ale też parkingi, mieszkania, odpowiednia polityka socjalna i zdrowotna. W samorządzie najważniejsi są mieszkańcy, a nie spory i kłótnie przedstawicieli lokalnych władz, tak jak to ma miejsce w ostatnich latach. Ja mam łatwość w prowadzeniu rozmów ze wszystkimi, bez względu na przynależność.

Jakie ma pan doświadczenie, aby dziś mówić o lokalnej polityce?

Polityką zajmuję się od szesnastego roku życia. Przeszedłem wiele szczebli, od młodzieżowej rady miejskiej, przez różne młodzieżówki i organizacje, które aktywizowały młodzież, po funkcjonowanie w Radzie Powiatu Polkowickiego przez ostatnie osiemnaście lat. Połowa mojego życia to samorząd. Doświadczenie mam duże w polityce lokalnej, jak i w tej krajowej. Wszystko to można wykorzystać i przekuć w sukces Polkowic. Przez lata w polityce nauczyłem się tego, że szyldy się zmieniają, a człowiek zostaje. Moja żelazna zasada: moje drzwi są otwarte dla każdego, bez względu na poglądy i przynależność. Do stołu usiądę ze wszystkimi, niezależnie od partyjnego szyldu czy poglądów, co pokazuje moje wieloletnie doświadczenie. Na siódmym kwietnia nasze życie się nie skończy, a mieszkamy w małej społeczności. Uważam, że w kampanii wyborczej każdy z nas powinien tak się zachowywać, aby potem móc spojrzeć w lustro. Nie warto palić mostów. Za chwilę pewna grupa ludzi, którą mieszkańcy obdarzą największym zaufaniem, będzie współtworzyć politykę lokalną i współpracować dla dobra ogółu. No chyba, że ktoś ma inne, bardziej indywidualne ambicje…

Wielokrotnie zarzuca się kandydatom, że nie są stąd, że mają powiązania z innymi miastami. Jak to jest z panem?

W Polkowicach mieszkam od urodzenia. Tu jest moje otoczenie. Chcę, aby wszystkim nam żyło się w naszym mieście bardzo dobrze. Moja rodzina przyjechała tu po wojnie. Jestem trzecim pokoleniem, które tu mieszka. Mój ojciec urodził się i całe życie mieszkał w Polkowicach. Nie wziąłem się znikąd. Mieszkańcy przez osiemnaście lat obdarzają mnie zaufaniem, wybierając mnie do Rady Powiatu Polkowickiego.

Dziękuję za rozmowę