Opłaty za śmieci w Legnicy rosną. A powinno być odwrotnie...
LEGNICA. Opłaty za śmieci rosną w galopującym tempie, każdy nowy przetarg w kolejnych gminach to podwyżki, często kilkukrotne, w stosunku do dotychczasowych cen. Dlaczego tak się dzieje? Czy można ten proces zatrzymać?
Legnica prezydenta Macieja KUPAJA nie jest odosobnionym przykładem. Niebawem Prezydent Maciej Kupaj podpisze z Legnickim Przedsiębiorstwem Gospodarki Komunalnej roczną umowę na odbiór odpadów komunalnych z nieruchomości na terenie miasta. Za usługę miasto zapłaci prawie 20 milionów złotych. Od września 2023 roku LPGK kasowało Legnicę według stawki 408 zł brutto za każdą tonę wywiezionych odpadów komunalnych. Z dokumentacji przetargowej wynika, że teraz cena wzrasta do 569 zł brutto za tonę (czyli o 39,4 proc.).
Rocznie w prawie stutysięcznej Legnicy produkuje się około 35 tys. ton odpadów. Za ich odbiór LPGK zażyczyło sobie 19 992 906 zł. O 3,5 mln zł więcej niż rok temu.
Władze Legnicy spodziewały się wzrostu cen. Między innymi dlatego w maju radni, zgodnie z wnioskiem prezydenta, zatwierdzili 32-procentową podwyżkę opłaty śmieciowej dla mieszkańców (z 26,50 zł do 34,90 zł na osobę). Jeszcze bardziej wzrosły, niedoszacowane wcześniej, opłaty dla przedsiębiorców - tu stawka skoczyła o ok. 240 proc. (z 52,90 zł do 180 zł za metr sześcienny). Nie brakowało takich co skoczyli Kupajowi do gardła winiąc go za drenowanie domowych budżetów legniczan i dorzynanie przedsiębiorców. Ale prawda jest BRUTALNA. Po wieloletnich zaniedbaniach w kwestii polityki odpadami i obowiązku bilansowania się systemu, legniczan czekają kolejne podwyżki opłat za śmieci.
Z danych Krajowej Rady RIO wynika, że w ubiegłym roku deficyt w systemie gospodarki odpadami komunalnymi wystąpił łącznie w 1307 samorządach, w tym aż w 781 gminach wiejskich, 120 gminach miejskich, 380 miejsko-wiejskich i 26 miastach na prawach powiatu. Jednocześnie zaległości mieszkańców z tytułu opłaty za śmieci wzrosły do 934 mln zł. Zgodnie z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach system gospodarowania odpadami komunalnymi powinien się bilansować, chyba że w drodze uchwały organ stanowiący postanowi o dopłacie do tegoż systemu w drodze uchwały.
System się nie bilansuje, opłaty rosną, mieszkańcy się wściekają. Ale nie wszędzie... Nie tam gdzie gospodarze miasta wiedzą, że na śmieciach można... ZARABIAĆ
Bolesna prawda
Od czasu wprowadzenia reformy śmieciowej w lipcu 2013 roku minęło 11 lat. Przez pierwsze kilka lat cieszyliśmy się niską opłatą za odbiór. Wydawało się, że system odbioru odpadów przez miasto się sprawdza i w miarę dobrze funkcjonuje. Czarne chmury jednak się nad nami zbierały, mimo że nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.
Polska jako kraj członkowski Unii Europejskiej przyjęła bowiem zobowiązania i harmonogramy, zgodnie z którymi dostosuje politykę gospodarki odpadami do unijnych standardów. Dla przykładu – do 2025 roku Polska musi się wykazać recyklingiem na poziomie min. 65%. Czas mijał, jednak ani regulacje prawne, ani wprowadzane rozwiązania techniczne nie przybliżały nas znacząco do osiągnięcia tego celu. Teraz, kiedy czasu zostało niewiele, próbujemy jako kraj, samorządy, przedsiębiorcy i mieszkańcy nadrobić dystans, jaki w tym zakresie dzieli nas od krajów Europy Zachodniej.
Na przykład firma LPGK spółka z o.o. bezpośrednio kontroluje tylko ceny wywozu, czyli 25% kosztów, a nie ma wpływu na cenę zagospodarowania, bo nie ma odpowiedniej instalacji i wywozi odpady do innych instalacji przetwarzających w regionie.
Koszty, jakie trzeba ponieść za każdą tonę odpadów zawiezioną do instalacji regionalnej, w przeciągu ostatnich lat wzrosły czterokrotnie w przypadku odpadów zmieszanych i nawet dwudziestokrotnie (!) w przypadku odpadów opakowaniowych. Wpływ na to mają zarówno wzrastające każdego roku opłaty środowiskowe za składowanie odpadów, które mają „mobilizować” do jak największego odzysku i recyklingu, jak również faktyczny koszt ich zagospodarowania, czyli pokrycie nakładów, jakie ponoszone są na inwestycje w unowocześnianie instalacji, aby mogły jak najdokładniej posegregować śmieci i przygotować je do ponownego użycia.
Tak to się (z)robi w... Bełchatowie
Za trzy lata będzie gotowa nowoczesna instalacja termicznego przetwarzania z odzyskiem energii, którą spółka PGE Energia Ciepła wybuduje w sąsiedztwie bełchatowskiej elektrowni. Instalacja będzie przetwarzać rocznie 180 tys. odpadów komunalnych. Odzyskana z nich energia trafi do sieci elektroenergetycznej, natomiast ciepło popłynie do domów i mieszkań przyłączonych do sieci ciepłowniczej Bełchatowa. Mieszkańcy Bełchatowa i okolic przez 10-15 lat będą mieli mniejsze rachunki za ciepło w swoich domach i minimalne płaty za odbiór odpadów...
Do ITPOE w Bełchatowie będą trafiać odpady pochodzące z instalacji mechaniczno-biologicznego przetwarzania, a więc pozbawione frakcji biologicznej. To gwarantuje, że nie będą emitowane uciążliwe zapachy. Nie będą też przetwarzane odpady niebezpieczne.
Co istotne, dzięki budowie nowoczesnej instalacji w okolicach Bełchatowa nie będą powstawać nowe składowiska odpadów. Inwestycja przyczyni się też do poprawy jakości powietrza w regionie, ponieważ w trakcie eksploatacji ograniczy do minimum emisję tlenków siarki, azotu i pyłów.
– Instalacje tego rodzaju mają specjalny system oczyszczania spalin. Trzeba pamiętać, że odpady trafiające do takiej instalacji nie są jednorodne i w związku z tym pojawiają się różnego rodzaju związki chemiczne, które będą termicznie przetwarzane, ale system oczyszczania spalin jest przygotowany na takie substancje. Według Szwedów, produkujących aż 60 proc. ciepła z odpadów, elektrociepłownie opalane odpadami komunalnymi mają najczystsze kominy, a więc są bezpieczne zarówno dla środowiska, jak i ludzi mieszkających w pobliżu – wyjaśnia Grzegorz Pelczar, dyrektor projektu budowy ITPOE Bełchatów w PGE Energia Ciepła.
Prezes zarządu PGE Energia Ciepła podkreśla, że nowo powstająca ITPOE będzie oparta na nowoczesnych i sprawdzonych w Europie technologiach. Podobne instalacje z powodzeniem działają już bowiem m.in. w Paryżu, Londynie, Wiedniu i Sztokholmie.
– Technologia, która ma zostać zastosowana w Bełchatowie, funkcjonuje w ponad 400 lokalizacjach w całej Europie. Można powiedzieć, że dzisiaj jest jedyną tego typu pewną i sprawdzoną technologią. Wszystkie funkcjonujące polskie instalacje termicznego przetwarzania oparte są właśnie na niej – dodaje dr hab. inż. Grzegorz Wielgosiński.
Legnica na przekór Unii Europejskiej?
Unia Europejska- czy to się komuś podoba czy nie - wypowiedziała wojnę śmieciom.
Z punktu widzenia gospodarowania już wytworzonymi odpadami recykling materiałowy postrzegany jest absolutnie priorytetowo. Zdaniem Komisji Europejskiej, dla zapewnienia wzrostu korzyści gospodarczych, społecznych i środowiskowych z bardziej efektywnej gospodarki odpadami komunalnymi należy stopniowo zwiększyć ponowne wykorzystanie i recykling odpadów komunalnych do minimum 70% do 2030 r. Jednocześnie proponuje się zwiększyć poziom recyklingu odpadów opakowaniowych do 80% do 2030 r., wyznaczając pośrednie cele na poziomach 70% do roku 2025, w tym cele dla konkretnych materiałów. Wsparciem dla osiągnięcia tych celów ma być obowiązujący od 2025 r. zakaz składowania podlegających recyklingowi tworzyw sztucznych, metali, szkła, papieru i tektury oraz odpadów ulegających biodegradacji. Państwa członkowskie powinny dążyć do praktycznego wyeliminowania składowania do 2030 r., szacuje się jednak, że maks. 5% odpadów resztkowych nie znajdzie możliwości odzysku i konieczne będzie ich składowanie.
Osiągnięcie proponowanych celów wymagać będzie m.in. rozwoju wysokoefektywnego selektywnego zbierania odpadów oraz rozwoju rynków zbytu dla surowców wtórnych. Państwa członkowskie powinny dążyć do faktycznego wyeliminowania składowania odpadów komunalnych i pozostałości z ich przetwarzania. Duże znaczenie dla zagospodarowania odpadów nienadających się do recyklingu i ponownego wykorzystania będzie miał odzysk energii poprzez spalanie oraz współspalanie. Wymagać to będzie efektywniejszego wykorzystania nierówno rozłożonego w UE potencjału instalacji odzysku energii z odpadów w połączeniu ze środkami zapobiegającymi nadmiernym mocom przetwórczym tych instalacji.
Mniej więcej oznacza to - poza wyśrubowanymi normami recyklingu - zminimalizowanie składowania odpadów na miejskich wysypiskach, a w dalszej konsekwencji ich likwidację. Mowa o pękającym w szwach wysypisku śmieci m.in. przy ulicy Dobrzejowskiej w Legnicy. Nawiasem mówiąc mieszkańcy w Dobrzejowie czy nawet w Miłogostowicach mają już serdecznie dość i "zapachów" i fruwających papierów po okolicy...
Prezydent Legnicy Maciej KUPAJ nie powinien straszyć "widmem spalarni" - bo na spalarnię w klasycznym pojęciu (takim jak chociażby w podzłotoryjskim Wilkowie) nikt normalny nie powinien się zgodzić. Nikt nie wymaga od prezydenta Legnicy budowania nowoczesnego zakładu termicznej utylizacji odpadów, bo to inwestycja przekraczająca możliwości finansowe Legnicy. Ale prezydent Kupaj, który chciałby zarabiać jako gospodarz miasta na śmieciach z wielkimi korzyściami dla mieszkańców, powinien rozpocząć np. wspólnie z przedstawicielami rządu, wspólnie z władzami Województwa Dolnośląskiego starania aby pojawiła się szansa na taką inwestycje w Legnicy...