Mieszkańcy zaakceptowali oczyszczalnię ścieków... Nie protestowali!
ZŁOTORYJA. Oczyszczalnia ścieków w Jerzmanicach oznacza, że rzeka będzie wpływała do Złotoryi brudniejsza niż w tej chwili – uważa Paweł Macuga, prezes Rejonowego Przedsiębiorstwa Komunalnego. – Za wcześniej, żeby tak mówić, po zaprojektowaniu nasz obiekt może się okazać lepszy od tego złotoryjskiego – ripostuje wójt Jan Tymczyszyn. Urząd Gminy w Złotoryi jest w trakcie wydawania decyzji środowiskowej dla gminnej oczyszczalni. Ani mieszkańcy miasta, ani miejscy radni nie zgłosili uwag krytycznych do planowanej inwestycji.
Gmina przygotowała raport o oddziaływaniu oczyszczalni na środowisko i do 20 kwietnia czekała na uwagi i wnioski. Wpłynęły jedynie 4. Złożyły je: Urząd Miejski w Złotoryi, RPK, Polskie Bractwo Kopaczy Złota (które ma działkę w sąsiedztwie i plany inwestycyjne wobec niej) oraz Legnickie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji.
– Tylko ten ostatni podmiot nie widzi problemu przy zaproponowanej w raporcie technologii, złożył jedynie zastrzeżenie, żeby badania jakości ścieków przeprowadzać nie raz na pół roku, tylko częściej, co najmniej raz na miesiąc. Urząd miasta, RPK i Bractwo mają więcej uwag. Mówiąc w dużym skrócie, powołują się m.in. na to, że oczyszczalnia zagrozi dziko żyjącym na tym terenie zwierzętom: bobrom, bocianowi czarnemu czy czapli siwej. Zwracają też uwagę na kwestie ekonomiczne i potencjalny spadek jakości oczyszczania ścieków – wyjaśnia wójt Jan Tymczyszyn.
Żadnych uwag czy wniosków do raportu nie mieli natomiast mieszkańcy miasta (podobnie zresztą jak mieszkańcy gminy). Z okazji nie skorzystali też radni miejscy, choć jeszcze kilka miesięcy temu zapewniali publicznie, że na wybudowanie gminnego zakładu nie pozwolą. Do wójta nie wpłynęła też żadna petycja od złotoryjan, choć oczyszczalnia ma się znajdować kilka razy bliżej zabudowań mieszkalnych niż inna inwestycja, planowana przez Koreańczyków, która – przypomnijmy – wywołała zaniepokojenie części mieszkańców Złotoryi. To o tyle dziwne, że gdyby oczyszczalnia w Jerzmanicach rzeczywiście powstała, to złotoryjanie mogą odczuć zarówno ekonomiczne, jak i społeczne skutki tego przedsięwzięcia.
– Sam apelowałem do radnych, żeby aktywnie włączyli się w działania wykazujące bezsens powstania kolejnej oczyszczalni ścieków, w dodatku o znacznie gorszych parametrach oczyszczania niż w przypadku naszej oczyszczalni, do której dzisiaj znaczna część gminy wiejskiej jest podłączona. Ten zarzut przede wszystkim podnieśliśmy w oficjalnym stanowisku naszego miasta do raportu oddziaływania na środowisko opracowanego na zlecenie gminy wiejskiej Złotoryi. Niestety, moi główni oponenci po raz kolejny udowodnili, że wolą robić happeningi przeciwko wydumanym zagrożeniom niż podejmować konkretne działania wobec realnych wyzwań – mówi burmistrz Robert Pawłowski.
Zastrzeżenia RPK w sprawie gminnej oczyszczalni przedstawił na początku kwietnia podczas komisji gospodarczej Paweł Macuga. – Jeśli chodzi o strategiczny interes naszego przedsiębiorstwa, interes mieszkańców gminy miejskiej i interes mieszkańców gminy wiejskiej – ten projekt jest niekorzystny. Dlaczego? Bo bardzo mocno ogranicza potencjał do obniżania stawek za oczyszczanie ścieków w przyszłości – powiedział prezes komunalnej spółki.
Zdaniem Macugi, projekt gminny jest także nieracjonalny. – Absolutnie nie odbieram autonomii gminie, może robić sobie to, co chce ze swoimi pieniędzmi, ale nie ma uzasadnienia dla budowania tego typu infrastruktury, bo taka infrastruktura już istnieje i jest używana. Nie ma sensu, by finansować gminną inwestycję ze środków zewnętrznych – tłumaczył. I dodał: – Projekt gminy jest w fazie rozwojowej, ale gdyby miało dojść do budowy w takiej wersji jak czytamy w raporcie, to powyżej naszej oczyszczalni będą wpływały do rzeki ścieki gorzej oczyszczone, bo gminny obiekt będzie oczyszczał mniej skutecznie niż ta infrastruktura, która już w Złotoryi jest. Ustawodawca stawia dużo mniejsze wymogi dla oczyszczalni małych, tych projektowanych na 10 czy 5 tys. mieszkańców, nie muszą one spełniać takich wymogów jak chociażby nasza oczyszczalnia.
Na podstawie lektury raportu środowiskowego Macuga ocenia, że w obiekcie, który ma być budowany w Jerzmanicach, nie będzie tak zaawansowanej gospodarki osadowej, jaką posiada złotoryjska oczyszczalnia. – To sprawia, że nie będzie tania w zbudowaniu i wcale taniej nie będzie oczyszczała, choć może być taniej dla mieszkańców, bo koszt zostanie przerzucony gdzieś indziej w budżecie gminy – uważa. Nie wiadomo także, co z tzw. drugim obiegiem, który pozwala przy dużym napływie wód zatrzymać ścieki w oczyszczalni i nie spuszczać ich awaryjnie bezpośrednio do rzeki, oraz biofiltrami, które zmniejszają uciążliwość odorową. – Tam raczej takiej technologii nie będzie – twierdzi prezes.
Co odpowiada na to wójt Jan Tymczyszyn? – Jesteśmy dopiero na etapie pewnych założeń koncepcyjnych, określenia norm, jakie musimy wypełnić, przed doborem konkretnych technologii. Jest zdecydowanie za wcześnie, żeby mówić, że planowana przez nas oczyszczalnia będzie wypuszczała do rzeki gorszej jakości ścieki. Po zaprojektowaniu może się okazać, że będzie pracowała lepiej niż ta należąca do miasta. Nikt przecież nie dopuści do tego, żeby do rzeki wypuszczać nieoczyszczone ścieki – uspokaja.
Odnosi się też do uwag szefa RPK dotyczących gospodarki osadowej. – Na dzień dzisiejszy osad można użytkować jako nawóz na pola, oczywiście po przeprowadzeniu odpowiednich badań fizykochemicznych. To obniży koszty funkcjonowania naszej oczyszczalni. Tak robimy w Lubiatowie. Jeśli przepisy tego zabronią i trzeba będzie utylizować osad w specjalistycznych firmach, to podwyższy to koszty działania każdej oczyszczalni – dodaje wójt Tymczyszyn.
Przypomnijmy, że pomysł wybudowania drugiej oczyszczalni w okolicach Złotoryi, w odległości zaledwie kilku kilometrów od tej należącej do miasta, pojawił się, gdy RPK nakładem kilkudziesięciu milionów złotych zmodernizowało oczyszczalnię miejską przy pl. Sprzymierzeńców oraz kilka przepompowni. Spółka komunalna zaczęła amortyzować inwestycję jako środek trwały. To spowodowało dość duży wzrost ceny ścieków. – Wcześniej majątek był niewielki i niewielka była amortyzacja w taryfie, teraz majątek wzrósł o 33 mln i udział amortyzacji w cenie jest większy, to logiczne. Masz majątek, musisz go amortyzować, bo kiedyś ten majątek, czyli oczyszczalnię i sieć kanalizacyjną, trzeba będzie odtworzyć. Z czego? No właśnie z amortyzacji – tłumaczył na komisji prezes RPK.
Wójt spogląda jednak na sprawę z nieco innej perspektywy. – Zgadzam się, że rozstanie pięciu miejscowości gminy z miejską oczyszczalnią może się odbyć z mniejszą lub większą szkodą dla wszystkich. Sprawy ekonomiczne są jednak bardzo istotne dla naszych mieszkańców. RPK kalkulowało stawkę dla gminy drożej niż rzeczywiście kosztowało oczyszczenie 1 m sześc. ścieków – tłumaczy Tymczyszyn. I porównuje cały czas złotoryjską oczyszczalnię z obiektem w Lubiatowie. – Tam samo oczyszczenie 1 metra sześc. ścieków kosztuje 2 zł taniej niż w RPK – dodaje.
– Jakiekolwiek ustępstwa promocyjne na rzecz mieszkańców gminy bezpośrednio godzą w mieszkańców miasta, bo musieliby zapłacić więcej niż teraz. A dlaczego mieliby, nawet w imię wyższych celów, akceptować odrobinę wyższe stawki? Tylko dlatego, że mieszkańcy gminy wiejskiej przyzwyczaili się do tego, że mają taniej? – pyta retorycznie Paweł Macuga.
Wójt w rozmowie z nami podkreśla jednak, że nie zależy mu na zaognianiu sporu wokół projektu nowej oczyszczalni. – Jeszcze jest przestrzeń do rozmów i negocjacji między gminą i miastem. Widzę światełko w tunelu po ruchach, jakie ostatnio wykonało RPK. Spółka chce w najbliższych latach utrzymać stawki i nie planuje podwyżek, więc mieszkańcy na tym zyskają – komentuje Jan Tymczyszyn. I dodaje: – Jesteśmy dopiero na etapie uwarunkowań środowiskowych dla nowego obiektu, więc do jego zaprojektowania, a tym bardziej wybudowania jeszcze daleka droga. Gmina nie poniosła póki co jakichś wielkich kosztów. Na dzień dzisiejszy bierzemy pod uwagę każde rozwiązanie w sprawie oczyszczalni. Tym bardziej że mimo wszystko współpraca z RPK układa się przyzwoicie. A mam nadzieję, że będzie się układała jeszcze lepiej.
Co ciekawe, współpracę z gminą wiejską, wójtem i dyrektorem gminnego ZGKiM dobrze ocenia także szef RPK. Mówił o tym podczas komisji. – W interesie miasta i gminy byłaby większa integracja, również na poziomie zakładów komunalnych – podkreślał Paweł Macuga.