Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Segregacja odpadów stanie się obowiązkiem! Opornym grożą mandaty

Grzywny za nieposegregowane śmieci, promocje za kompostowniki przy domach czy warsztaty na garnuszku samorządu, w których znajdą pracę „złote rączki” – to tylko niektóre nowe elementy świata po zmianach w tzw. ustawie śmieciowej, które pojawią się w najbliższych miesiącach. Czy zatrzymają galopujący wzrost opłat za odbiór odpadów dla mieszkańców? Samorządowcy i przedsiębiorcy z branży twierdzą, że przy obecnej konsumpcji taniej już nigdy nie będzie.

Segregacja odpadów stanie się obowiązkiem! Opornym grożą mandaty

Zapowiada się kolejna rewolucja śmieciowa. Od 1 stycznia 2020 r. wchodzą w życie duże zmiany w ustawie o utrzymaniu porządku i czystości w gminach. Do września przyszłego roku gminy mają je wprowadzić do swoich regulaminów. Problem w tym, że jest duża niewiedza o nowych przepisach, a samorządowcy i przedsiębiorców mówią nawet wprost o chaosie. Ustawa wytycza bowiem kierunki i cele, ale brakuje przepisów wskazujących drogi, którymi do nich dojść. Pytań jest wiele, dlatego w złotoryjskim ośrodku kultury zorganizowano  szkolenie dla tych samorządowców i pracowników przedsiębiorstw zajmujących się odpadami z rejonu Złotoryi, Jawora i Kamiennej Góry, które przekazują śmieci do przetwarzania Przedsiębiorstwu Gospodarki Komunalnej Sanikom w Kamiennej Górze.

Od segregacji nikt nie ucieknie

Jakie są najistotniejsze zmiany dla mieszkańców? Po pierwsze, selektywne gromadzenie odpadów w gospodarstwach domowych stanie się obowiązkowe! Segregować będzie musiał każdy złotoryjanin, bez wyjątku. Także bioodpady, czyli odpady organiczne (z kuchni czy ogrodu). Osoby niechętne segregacji nie będą już miały możliwości złożenia w urzędzie miejskim deklaracji o nieselektywnej zbiórce w zamian za wyższą opłatę. Co za tym idzie, opłata za odbiór śmieci będzie jedna dla wszystkich, a jej wysokość zróżnicuje tylko wielkość gospodarstwa domowego.

Obowiązek oznacza kontrole. Czy pracownicy RPK lub urzędu miasta będą zaglądać do pojemników i worków złotoryjan i sprawdzać, czy rzeczywiście segregują? Prawdopodobnie tak. Ten, kto obowiązek selekcji śmieci zignoruje, zapłaci opłatę karną, której stawkę określi rada miejska. Będzie ona od dwóch do czterech razy wyższa niż stawka za odbiór odpadów posegregowanych.

Najpierw jednak gmina będzie musiała wykazać (udowodnić), że dany mieszkaniec selektywnie odpadów nie zbiera (o ile nie uda się go złapać na tym procederze za rękę). Decyzję o wszczęciu postępowania administracyjnego podejmie burmistrz. Na razie nie wiadomo, jak taka kontrola miałaby wyglądać w praktyce, co zapowiada duże problemy z ustaleniem naruszeń. Każdy samorząd ma stworzyć własne zasady.

- Gminy różnie podchodzą do tego tematu, mówi się m.in. o naklejaniu informacji „Uwaga, źle posegregowałeś”, o fotografowaniu pojemników, a nawet o takich rozbudowanych mechanizmach kontroli jak wyposażenie samochodów w kamery utrwalające cały proces odbierania odpadów. W każdym przypadku procedura weryfikacji zawartości pojemnika czy worka spowoduje dodatkowe koszty dla systemu gospodarowania odpadami – mówiła na piątkowym szkoleniu Katarzyna Skiba-Kuraszkiewicz, radczyni prawna.

Dodajmy, że to gminy będą ustalały na swoim terenie, jakie odpady będą traktowane jako zebrane selektywne, a jakie nie, tzn. dopuszczalny stopień zanieczyszczenia określonej frakcji innym rodzajem odpadów (w procentach). To ułatwi nałożenie wyższej opłaty dla przysłowiowego Kowalskiego – dostanie ją wtedy, gdy np. w papierze będzie więcej niż 20 proc. plastiku.

Taniej za „przydomowy recykling”

Na niższe opłaty mogą liczyć tylko ci mieszkańcy, którzy kompostują bioodpady. Kompostowniki to druga ważna sprawa w zmienionej ustawie. W przypadku zabudowy jednorodzinnej będą zwalniały z części opłaty za odbiór odpadów i obowiązku posiadania pojemnika na bio. Kompostowniki traktowane są bowiem jako przygotowanie bioodpadów do ponownego użycia, czyli mechanizm recyklingowy. W ustawie nie ma definicji kompostownika, więc to rada miejska doprecyzuje w regulaminie, czym on jest. Rada określi też wysokość zwolnienia z części opłaty – ma być proporcjonalne do zmniejszenia kosztów gospodarowania odpadami komunalnymi.

Pamiętać jednak trzeba, że tak jak worki i pojemniki, tak i kompostowniki będą sprawdzane. Jeśli kompostownik znajdzie się tylko „na papierze” lub będzie stał pusty i służył jedynie jako ozdoba, albo jeśli właściciel nieruchomości uniemożliwi jego kontrolę, burmistrz anuluje zwolnienie z opłaty i nałoży grzywnę.

Kolejna istotna zmiana to uregulowanie statusu tzw. nieruchomości mieszanych, czyli budynków mieszkalnych, w których prowadzona jest działalność gospodarcza. Zgodnie z nowelizacją, właściciel nieruchomości niezamieszkałej (np. sklepu) będzie mógł nie zgodzić się na objęcie gminnym systemem gospodarowania odpadami komunalnymi (po wygaśnięciu obecnie obowiązującej umowy z gminą). Natomiast nieruchomość mieszana będzie traktowana tak jak zamieszkała i jej właściciel nie będzie mógł się „wyłączyć” z systemu.

Do tych zmian trzeba dodać jeszcze jedną: zniesienie regionalizacji. Kilka lat temu walczyła o to Złotoryja, chcąc się przenieść ze swoimi śmieciami z Legnicy, do której z góry zostaliśmy przyporządkowani, do instalacji przetwarzania odpadów w Kamiennej Górze (co się zresztą udało).

- Teoretycznie dzięki nowej ustawie możemy zawieźć odpady gdziekolwiek na terenie całego kraju, czyli tam, gdzie jest taniej. Ale najpierw musimy znaleźć instalację, która je przyjmie. A z jest tym problem, bo instalacji brakuje. W ustawie jest wspomniane, że gminy mogą się podejmować budowania instalacji komunalnych – tłumaczyła Katarzyna Skiba-Kuraszkiewicz.

I jeszcze jedna nowość: gminy będą mogły teraz tworzyć i utrzymywać punkty napraw i ponownego użycia produktów lub części produktów niebędących odpadami. Część niepotrzebnych rzeczy, które trafiłyby na wysypisko, może dzięki temu zyskać drugie życie.

Kto śmieci, ten płaci

Wszystkie te zmiany, zwłaszcza zniesienie regionalizacji, mają wyhamować wzrost kosztów zagospodarowania odpadów – takie jest założenie ustawodawcy. Od ok. 2 lat polskie gminy bowiem regularnie podnoszą opłaty swoim mieszkańcom. Na początku tego roku zrobiła to również Złotoryja. Podwyżka w naszym mieście, sięgająca od 25 do 50 proc., była w sumie niewielka, biorąc pod uwagę, że w ostatnich miesiącach niektóre samorządy podnoszą już opłaty 2-, 3-, a nawet 4-krotnie.

Jednak gdy na piątkowej konferencji w złotoryjskim ośrodku kultury prowadzący zapytał, czy któraś z gmin odczuła pozytywne skutki ostatnich zmian w ustawie, nikt nie podniósł ręki do góry. Wręcz odwrotnie – samorządowcy wywożący odpady do Sanikomu raczej zastanawiają się, jak w strawny sposób przekazać mieszkańcom informacje o kolejnych podwyżkach, które wg nich są nieuniknione. Gminne systemy gospodarowania odpadami się bowiem nie bilansują. A zgodnie z ustawą – powinny się samofinansować.

Tomasz Szymkowiak z poznańskiego wydawnictwa Abrys i „Przeglądu Komunalnego”, które było współorganizatorem szkolenia, mówił w piątek o jednej z gmin w powiecie warszawskim zachodnim, gdzie po przetargu na odbiór odpadów komunalnych trzeba było ustalić stawkę w wysokości 49 zł dla jednego mieszkańca, gdyż taka była najtańsza oferta.

– To więcej niż limit ustawowy wynoszący 33,86 zł. Mieszkańcy zapłacą więc niespełna 34 zł, a gmina dopłaci resztę, ale drży, jak zareaguje na to Regionalna Izba Obrachunkowa, bo przecież inny zapis ustawowy jest taki, że system powinien być tak zbilansowany, aby gmina nie musiała do niego dopłacać. A wielu gminach tak się nie da, przez odgórne określenie maksymalnej wysokości stawki za odpady – podkreślał Szymkowiak.

Złotoryja będzie musiała w tym oku dopłacić do swojego systemu co najmniej 133 tys. zł. Na taką kwotę opiewać będzie tzw. faktura kompensacyjna od przetwarzającej złotoryjskie odpady spółki Sanikom, w której miasto ma udziały. Przez dynamiczny wzrost cen spółka się nie bilansuje. Tego rodzaju faktury mają dostać wszystkie samorządy współpracujące z Sanikomem.

– Nie stać nas na to, by dopłacać do systemu gospodarowania odpadami. Musimy się trzymać zasady, że kto śmieci, ten płaci. Wzrost opłat jest nieunikniony, bo za dużo po prostu produkujemy śmieci i coraz więcej musimy płacić za ich przetworzenie – zapowiada burmistrz Robert Pawłowski. W złotoryjskim ratuszu trwają już prace nad nowymi stawkami i optymalizacją sposobu ich naliczania (dostępnych jest kilka metod, m.in. od liczby osób w gospodarstwie, powierzchni mieszkania lub zużycia wody).

Kup pan papier i folię

Płacić za śmieci będziemy więcej, bo ciągle rosną koszty przetwarzania odpadów. – Coraz droższe staje się zagospodarowanie odpadów kalorycznych, nastąpił też wzrost opłaty za składowanie odpadów. Swoje kosztuje dostosowanie przedsiębiorstw do nowych przepisów, m.in. w kwestii monitoringu wizyjnego i ochrony przeciwpożarowej. Do tego trzeba doliczyć wzrost kosztów energii, paliwa i wynagrodzeń pracowniczych – wyliczał Szymkowiak.

Osobny problem to surowce wtórne z segregacji. Jeszcze do niedawna przedsiębiorstwa przetwarzające odpady sporo na nich zarabiały, co hamowało wzrost opłat dla mieszkańców. Teraz producenci płacą mniej za surowce (np. folie), a na dodatek nie ma nie nabywców. – Od 2 miesięcy firmy mają olbrzymie problemy ze sprzedażą makulatury do papierni. Sprzedaż surowców wtórnych pozostaje hasłem, bo zakłady recyklingowe nie mają na tyle mocy przerobowych, by przetworzyć wszystkie odpady opakowaniowe. A tych jest coraz więcej, bo polityka naszego państwa wzmaga konsumpcję – tłumaczył Tomasz Szymkowiak. – Jeśli do tego dodać bardzo niskie dopłaty do wysegregowanych surowców i słabą jakość selektywnie zbieranych odpadów, to cena przyjęcia odpadów do instalacji przetwarzania sięga 300-600 zł za tonę.

Kola z kaucją?

Choć jest problem ze zbytem odpadów surowcowych, od selektywnej zbiórki nie ma odwrotu. Lepiej się z nią pogodzić, bo prędzej czy później mandaty się posypią. Wymagania dotyczące poziomu recyklingu będą tylko rosły. W 2018 r. w Polsce zebrano w sposób selektywny 29 proc. odpadów komunalnych, a 36 proc. poddano recyklingowi. W 2019 r. do ponownego użycia przygotowanych ma już być 40 proc. odpadów, a w 2020 r. aż 50 proc.

Coraz ostrzejsze rygory są wynikiem polityki Unii Europejskiej. – Zasoby na Ziemi się kurczą, Unia uznała, że trzeba zostawić jak najwięcej surowców dla przyszłych pokoleń, stąd wymaga jak najlepszego gospodarowania odpadami. Co się da, trzeba ponownie użyć – tłumaczył Tomasz Szymkowiak.

Komisja Europejska opracowała tzw. pakiet odpadowy, czyli dyrektywy, które do lipca 2020 r. państwa członkowie muszą wprowadzić do swojego prawa krajowego. Określa on kierunki polityki gospodarki odpadami do roku 2035. Ma spowodować przede wszystkim zmniejszenie ilości wytwarzanych przez Europejczyków odpadów, a także podnieść jakość recyklingu oraz doprowadzić do sytuacji, że poddane recyklingowi odpady staną się ważnym źródłem surowców w UE. Pakiet mówi też o pełnym wdrożeniu zasady rozszerzonej odpowiedzialności producenta, czyli zmuszeniu ich do produkcji łatwych w recyklingu opakowań.

Unia chce, by do 2035 r. tylko 10 proc. odpadów komunalnych podlegało składowaniu. Poziom przygotowania do ponownego użycia i recyklingu ma osiągnąć 55 proc. do 2025 r., 60 proc. do 2030 r. i 65 proc. do 2035 r., a przypadku opakowań – nawet 70 proc., i to już w ciągu najbliższych 10 lat. Do tego obowiązkowa zbiórka selektywna tekstyliów od 2025 r. i zakaz wprowadzania do obrotu od 2021 r. m.in.: plastikowych patyczków higienicznych, sztućców, kubeczków, talerzy, słomek, mieszadełek do napojów, patyczki dołączanych do balonów. Do 2025 r. recykling butelek plastikowych musi osiągnąć poziom 77 proc. oraz 90 proc. w 2029 r., więc prawdopodobnie w Polsce nie obejdzie się bez systemu kaucyjnego. I na koniec ciekawostka: od 2025 r. korki do butelek plastikowych mają być przymocowane do butelki…