Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Świat po Mamrocie

GŁOGÓW. W czwarty sezon po powrocie do zaplecza ekstraklasy rusza Chrobry Głogów. To jak dotąd najwyższa klasa rozgrywkowa w jakiej przyszło grać pomarańczowo – czarnym. I pewnie tak jeszcze długo pozostanie, bo najwyższe miejsce w historii swoich dwunastu sezonów gry na tym poziomie zajęli przed rokiem kończąc rozgrywki na szóstym miejscu. Wniosek jaki na razie z tych osiągnięć wypływa jest taki, że dla Chrobrego zdecydowana większość lat w pierwszej, a niegdyś drugiej lidze, kiedy obecna Ekstraklasa była pierwszą ligą, to rywalizacja o środek tabeli przeplatana latami gry o utrzymanie. To drugi raz kiedy Chrobry gra w tej lidze bez przerwy czwarty sezon.

Świat po Mamrocie

Jaki będzie? To pytanie, jakie zadają sobie nie tylko kibice odwiedzający stadion przy ul. Wita Stwosza, ale wiele osób wnikliwie przyglądających się polskiej piłce na najwyższych ligowych poziomach. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Jak poradzi sobie klub, który co jest ewenementem na polskie warunki, był prowadzony siedem sezonów przez jednego trenera i niewiele brakowało aby prowadził go w ósmym. Mowa oczywiście o Ireneuszu Mamrocie, którego media w swoim czasie ochrzciły polskim Fergusonem na wzór legendarnego coacha Manchesteru United. Trener przejął Chrobrego jako lidera III ligi i przeprowadził w trzy kolejne sezony do pierwszej, zajmując wspomniane najwyższe miejsce w historii klubu. Nic dziwnego, że wygrał bezdyskusyjnie w plebiscycie kibiców zorganizowanym z okazji 60 – lecia klubu na najlepszego trenera w jego historii.

Miał prowadzić zespół kolejny rok, ale stał się największą sensacją na ekstraklasowej karuzeli trenerskiej, wędrując na ławkę wicemistrzów Polski Jagielloni Białystok. Rozpoczął zresztą w bardzo dobrym stylu mając bardzo udany start zarówno w lidze jak i eliminacjach do Ligi Europy. Jedyne czego z pewnością może na tym etapie pod względem wyników żałować to tego, że tak niewiele brakowało aby zagrać ze słynnym Panathinaikosem.

Za jego pracy w Chrobrym zmieniły się dwa zarządy. Trzeba wiedzieć, że klub od lat utrzymuje się głównie z kasy miejskiej, a od czterech lat jest spółką akcyjną ze stuprocentowymi udziałami gminy. Oznacza to, że do władz desygnowani są ludzie z klucza politycznego, choć wszystkim nie można odmówić dużych chęci i zaangażowania. Szybko jedni i drudzy zorientowali się, że Mamrot równa się spokój i bezpieczeństwo. Tym bardziej cenne, że celem jednych i drugich stała się stabilizacja na poziomie I ligi, a szkoda bo niewiele trzeba było – mówiąc o złotówkach – aby w choć jednym sezonie zaplanować na serio walkę o ekstraklasę. Dotyczy to w sposób szczególny niedawno zakończonego sezonu, kiedy na trzy kolejki przed końcem realne szanse na awans miało aż osiem zespołów. Gdyby zatrzymano w większości skład, który rok wcześniej wywalczył wspomniane szóste miejsce, to walka o awans byłaby całkiem możliwa. Wystarczy tylko powiedzieć, że z tamtej kadry po sezonie do Ekstraklasy powędrowali Drewniak, Piotrowski, Byrtek, Bogusławski czy najlepszy strzelec Górski do… Jagielloni (obecnie w Koronie) i wszyscy wychodzili na plac gry.

Nie ma się co dziwić, że w Głogowie jest całkiem spore grono kibiców, którzy do dziś nie mogą przeboleć, że nie dołożono wszelkich starań aby wspomóc klubową kasę jeszcze jedną, nawet nie milionową, transzą z budżetu gminy. Kto wie, czy to dziś zamiast Nowego Sącza i Zabrza, Głogów oglądałby Ekstraklasę? Trudne do wyobrażenia, ale niemożliwe gdy patrzy się na bilans gier z czołówką. To oczywiste, że oprócz pieniędzy, decyduje czynnik sportowy i każdy marzy o sukcesie, którego nie da się zaprogramować, ale niedosyt z tego, że nie spróbowano pozostał.

Szybciej niż kibice, to zrozumiałe, na skromnym, ale pewnym swojej pracy pracowitym szkoleniowcu poznali się ludzie piłki i zawodnicy. To oni potwierdzali jego markę zdecydowanie bardziej niż kibice, których zafascynowało bicie rekordów w postaci, tak długiego prowadzenia jednej drużyny. Okazało się bowiem, że Ireneusz Mamrot ma niezwykłą rękę do odbudowywania najlepszej dyspozycji zagubionych w swoich karierach utalentowanych zawodników lub też wydobycia tego co najlepsze z tych, którzy do niego trafili z niższych lig. Poza wspomnianą piątką lista jest naprawdę długa. Jeszcze na poziomie II ligi z Chrobrym pożegnał się Kamil Sylwestrzak trafiając do Korony, a głogowianin Mateusz Machaj, gracz zespołów młodzieżowych Lecha Poznań, tak się odbudował, że powędrował do pierwszej jedenastki Lechii Gdańsk, a potem do Śląska Wrocław. Kiedy rozstał się z wrocławskim klubem, bez wahania trafił do Chrobrego.

Wyciągnięty z trzecioligowej, jeszcze sprzed reformy ligi, Jaroty Jarocin, Karol Danielak awansował z Chrobrego do Pogoni Szczecin. Mimo swoich braków technicznych bazujący na szybkości rozegrał cały całkiem udany sezon w Ekstraklasie, a potem trafił wiadomo dokąd. Przykłady można mnożyć, więc ograniczmy się do ostatnich. Mateusz Wieteska, ledwo dwudziestoletni legionista z jedną rundą w kadrze pierwszego zespołu trafia do Głogowa. Po kilku miesiącach gry Legia przypomina sobie o zawodniku. On chce grać nie gwarantują mu tego, ale on już zostaje na tym poziomie. Odchodzi do Górnika Zabrze, gdzie ma od razu pozycję w wyjściowej jedenastce i jest jednym z najlepszych graczy, którzy w debiucie pokonują… mistrza Polski. Między pierwszą kadrą, a rezerwami Zagłębia Lubin błąkał się Sebastian Bonecki, jedna poważna runda w Głogowie i już Piotr Stokowiec nie wyobrażał sobie kadry Zagłębia bez środkowego pomocnika. Niestety tylko poważna kontuzja wykluczyła go z pewnej gry w tej rundzie.

Na zakończenie wyliczanki przypadek ilustrujący chyba wszystko co najlepsze w szkoleniowcu z niewielkiej Trzebnicy. Bartosz Kwiecień pozyskany z Korony , choć sobie specjalnie nie pograł w Głogowie złapał rytm na tyle, by po powrocie w Kielcach znaleźć się w jedenastce. Teraz przechodzi do Jagielloni. To pierwszy raz gdzie trener Mamrot na tym poziomie sięga po zawodnika, którego wcześniej prowadził. Zaufanie gracza do szkoleniowca i wiara w potencjał zawodnika z drugiej strony, najlepiej pokazuje zawarty czteroletni kontrakt. Ten transfer daje też wiele do myślenia o decyzji prezesa Kuleszy, który nie chciał zdradzić dlaczego sięga po trenera z niższej ligi. Udanie kierując klubem doskonale zdaje sobie sprawę, że Jaga długo, jeśli nie nigdy, nie dorówna budżetem Legii, Lechowi, Lechowi. Szybciej wielkiego inwestora znajdzie Wisła, nawet grające w niższych klasach kluby z Łodzi niż żółto – czerwoni z Białegostoku. Niewykluczone, że zatem dlatego sięgnął po specjalistę od robienia wyników z niczego. Tak można nazwać Mamrota, który błyskawicznie potrafił sklecić w Głogowie kolejną jedenastkę kiedy z powodu braku pieniędzy najczęściej brali graczy z kartą na ręku lub niedrogie wypożyczenie. Ograni i zauważeni byli zabierani i tak w kółko. Mówiąc wprost, nieco brutalnie, z rynkowego punktu widzenia jest trenerem, który kapitalnie pozwala klubowi obniżyć koszty funkcjonowania nie obniżając poziomu.

W zakończonym sezonie tak rozsypał mu się zespół, że można było powiedzieć, że zaczął ligę od czwartej, nawet piątej kolejki. Nikt w Chrobrym po trzech przegranych meczach nie panikował. Nie malała nawet frekwencja. Szkoleniowiec mówił, że widzi poprawę, i że niedługo będzie lepiej. Nikogo po tylu latach współpracy nie musiał już przekonywać, żeby mu uwierzyć. Żałują jedynie, że taki miał skład, bo można było grać o coś więcej.

Co ciekawe, jest chyba najlepszym rzecznikiem wszystkich trenerów. Nieraz zdarzyło mu się wypowiadać publicznie, że piłkarskim trenerom w Polsce powinno się dawać więcej czasu do pracy i wtedy będzie można zobaczyć i właściwie ocenić co naprawdę potrafią. Niewykluczone, że jest największym szczęściarzem w tym środowisku, który otrzymał dokładnie to o czym mówi i wykorzystał w stu procentach. Wszak gdy zaczynał w Głogowie był jeszcze trenerem bez nazwiska. Jednak na wiele z tego szczęścia sam sobie zapracował, kolejnymi rundami, sezonami, opiniami zawodników, którzy krótko ocenili jego możliwość emigracji na Podlasie – Trener Mamrot? Pełen szacun. Należy mu się. Dużo do myślenia dawały jego ostatnie słowa do dziennikarzy, kiedy opuszczał Głogów pakując się do Białegostoku. Dziękował władzom klubu za wytrwałość i wyrozumiałość wyliczając ze swego pobytu nie największe wygrane, ale największe porażki, za które w wielu klubach na pewno straciłby pracę. Tu otrzymywał kolejne umowy.

Czy w Głogowie istnieje szansa na świat po Mamrocie? Oczywiście. Trzeba tylko będzie się długo przyzwyczajać do innej rzeczywistości. Siedem lat zrobiło swoje. W piłkarzach, kibicach, nawet działaczach. To jak się myśli o piłce, patrzy, nawet mówi o niej. Wydaje się Grzegorz Niciński, to najlepsze co się mogło Chrobremu w tej sytuacji trafić. Z Gryfem Wejherowo kapitalnie pokazał się w Pucharze Polski. Gdy wziął Arkę dołowała. Niecałe półtora roku później nie budzący wątpliwości awans do Ekstraklasy, tam długo byli rewelacją sezonu, ale krótka jak to zwykle bywa u beniaminka ławka spowodowała, że w końcówce było ciężko. W meczach pucharowych, w innym rytmie, nadal rewelacyjni. Mecz w finale Pucharu Polski z Lechem jak zwykło się mawiać, cała Polska widziała. Wzorcowa postawa Leszka Ojrzyńskiego prowadzącego klub w finale nakazała mu przekazać medal właśnie Nicińskiemu.

Niewykluczone, że będzie lepiej niż w poprzednim sezonie. Ubytki są mniejsze. Wszak taniej niż za Mamrota z podobnymi efektami grać nie bardzo się da. Nie znaczy to, że inni są gorsi, ale taką nietypową relację trudno powtórzyć. Są kibice, którzy już teraz mówią, że nie widzą przeszkód by powrócił do Głogowa. Dodają jednak: oby jak najpóźniej.