Bez Machaja ani rusz...
GŁOGÓW. To nie jest w żadnej mierze dobra informacja. Ani dla trenera Grzegorza Nicińskiego, ani dla kibiców Chrobrego. Przebieg ostatnich spotkań pokazał jak gra zespołu jest uzależniona od obecności i postawy Mateusza Machaja. Rozgrywający, głogowian, były zawodnik Lechii Gdańsk i Śląska Wrocław rozgrywa znakomitą rundę. Nie dość, że ma olbrzymi wpływ na akcje ofensywne swojej drużyny, to jest liderem strzelców Nice I ligi z szesnastoma trafieniami.
- Trudno oszacować, jaka jest bezpośrednia wartość zawodnika, czy Chrobry traci trzydzieści czy też może nawet pięćdziesiąt procent wartości pod względem kreowania gry, ale Mateusz wpływ ma ogromny, można powiedzieć, że aż przesadnie – mówi jeden ze członków sztabu szkoleniowego proszący o anonimowość. Chęć zachowania tajemnicy nie tyle wiąże się z tym co na boisku widzi każdy kibic, ile z faktem, że trudno jest trenerowi Nicińskiemu przyznać się do faktu, że jest Machaj i potem długo, długo nic. Nawet jego brat Bartosz, który pod względem walorów technicznych nieznacznie odstaje od brata, to daleko mu jeszcze do wzięcia ciężaru odpowiedzialności za przebieg gry.
Najlepiej niech przemówią liczby. Dwa, trzy sezony temu, wtedy mocno kontuzjogenny pomocnik jeszcze w Lechii i Śląsku, który miał być próbowany w kadrze Polski, częstokroć musiał pauzować. Po powrocie do Głogowa, jak sam mówił dojrzał i okrzepł pod względem doświadczenia związanego z wiekiem i kontuzje łapały go znacznie rzadziej.
Ale pierwszy raz w tym sezonie, ostrzej potraktowany przez Adriana Błąda z GKS Katowice pauzował cztery mecze. Kolejkę wcześniej Chrobry efektownie na wyjeździe pokonał Raków i awansował na drugą lokatę w tabeli. Kiedy Machaj dość szybko opuścił plac gry z Katowicami, goście uzyskali przewagę i wygrali 2:0. Źle zakończyła się wyprawa na zaległy mecz do Łęcznej i znów porażka. Na chwilę przerwał nieefektywną grę Chrobrego wyjazdowy remis z Odrą, ale kilka dni później Chrobry słabo zagrał u siebie z Zagłębiem Sosnowiec ulegając 1:2. Machaj wrócił do gry w Suwałkach i już wyglądało to lepiej. Remis na trudnym terenie był małym sukcesem, a rozgrywający znów miał spory w tym udział. No i wreszcie wczorajszy mecz z walczącą do upadłego Stalą Mielec. Czwarta minuta rzut wolny dla Chrobrego i bramka. Kogo? Oczywiście M. Machaja! Jeszcze zdążył w swoim stylu uderzyć w poprzeczkę z rzutu rożnego musiał zejść po faulu w 18 minucie. Jeszcze do przerwy Chrobry jako tako trzymał grę choć stracił prowadzenie. Po przerwie wszystko się posypało.
Zatem bilans pięciu spotkań Chrobrego w meczach bez swojego lidera, wliczając te kiedy zszedł z kontuzją, to cztery porażki i jeden remis. W tym trzy u siebie i mimo tych słabych wyników jeszcze do wczoraj cały czas z opcją włączenia się o drugie premiowane awansem miejsce.
Nie ma też żadnych wątpliwości, że Chrobry nie zdoła utrzymać 29 – latka po sezonie. – Nie ukrywam, że liczę na powrót do ekstraklasy. Mam już pewne sygnały, mam też za sobą wnioski z poprzedniego pobytu. Owszem, jestem nieco starszy, ale na pewno bardziej doświadczony i bardziej odporny na kontuzje – powiedział nam zawodnik Chrobrego. Powstrzymał się od komentarza, czy ataki defensorów mielczan zmierzały go do wyeliminowania z gry, ale nie zaprzeczył.
Nie ma co ukrywać, że słabość do Mateusza Machaja ma Ireneusz Mamrot. Obecny szkoleniowiec Jagiellonii Białystok, co nie jest dziwne, wzorem innych trenerów też chętnie widziałby w swojej nowej drużynie zawodników, z którymi wcześniej współpracował. Tak na przykład było z Kwietniem, którego Jaga przejęła po krótkim epizodzie w Koronie, wcześniej grał w Chrobrym. Obecnie Kwiecień staje się podstawowym defensorem i zdobywa kluczowe bramki. Szanse jednak aby głogowski pomocnik przeniósł się na drugi koniec Polski są raczej nikłe.
Wynika to głównie z filozofii prezesa Kuleszy, który ma zasadę, że godzi się na takie transfery, które w przyszłości pozwolą mu zarobić, a z graczem Chrobrego mogłoby być różnie. Graczy tuż przed trzydziestką Jagiellonia raczej nie kupuje. Są jednak inni. Mówi się o między innymi Pogoni Szczecin, Arce Gdynia, ponownie Śląsku Wrocław. Co jest pogłoską, a co prawdą niedługo się okaże. Na pewno jednak odejście takiego zawodnika jak Mateusz Machaj oznaczać będzie konieczność poważnego przebudowania środka zespołu, co paradoksalnie w dłuższej perspektywie może być dobre dla drużyny z Wita Stwosza, której gra dziś jest zbyt łatwa do rozszyfrowania.