Falstart? Chrobry w kryzysie już na starcie ligi!
GŁOGÓW. Porażka Chrobrego w meczu inaugurującym rozgrywki w I lidze rozeźliła na serio głogowskich fanów. Nikt nie chce nazywać tego falstartem, jak czasem zwykło nazywać się nieudane pierwsze pojedynki. Nic dziwnego, bo przegrany pojedynek z ŁKS – em beniaminkiem powiększył fatalną serię do dziesięciu meczów bez zwycięstwa. Owszem, gdyby nie odrobina szczęścia w sytuacji podbramkowej to nie pokazujący nic specjalnego goście, nie wygraliby tego spotkania. To nie zmienia faktu, że i remis byłyby bardzo źle przyjęty. Powodem, zgódźmy się z fanami, ich irytacji jest nie niosący ze sobą żadnych przesłanek lepszej gry, styl w jakim Chrobrym prezentuje się na boisku od połowy kwietnia. Uczciwiej byłoby napisać – brak stylu.
Nie było w grze głogowian prawie nic, co mogłoby być przesłanką do optymizmu a najbliższym czasie. Jedynym pozytywnym elementem była gra Marka Wasiluka pozyskanego z Jagielloni Białystok. Tyle, że jest to defensor i poza uważną grą z tyłu widać było, jak jego wzrost – 196 cm – przydaje się przy stałych fragmentach gry. Tyle, że fundamentalny problem głogowian, to brak zawodników realnie kreujących grę i klasyczny napastnik.
Już wiosną w końcówce, przy kontuzji Mateusza Machaja pisaliśmy jak dotkliwy jest jego brak. Obecnie zdobywa bramki dla Jagielloni, do tego odszedł do Arki, ofensywny choć ustawiany przymusowo w defensywie, Karol Danielak, a na tym etapie przydatny byłby ciągle nawet Karol Szczepaniak, któremu nie przedłużono kontraktu i powędrował do Puszczy Niepołomice. Najważniejsze ruchy kadrowe dotyczyły… obrony. To tak, jakby po sezonie uznać, że do tej formacji było najwięcej zastrzeżeń, a „przody” zasługują na pochwałę.
W klubie robią jednak dobrą minę do złej gry i zdają się nie zauważać, że w ten sposób punktować w lidze się nie da. Obecnie – a potwierdza to ostatnie dziesięć ligowych spotkań – Chrobrego przy dobrej grze z tyłu stać będzie maksymalnie na remisy, zwycięstwa należeć będą do rzadkości. Jedyne tłumaczenie jakie daje się słyszeć od włodarzy jest takie, że napastnicy są… bardzo drodzy. Trudno o bardziej odkrywcze stwierdzenie.
Przyciśnięty do muru, zastępujący ukaranego Grzegorza Nicińskiego, drugi trener Jacek Manuszewski, zgodził się, że kilkanaście dośrodkowań w drugiej części meczu nie trafiały do nikogo, bo… Chrobry nie miał tam zawodnika. Zespół funkcjonuje praktycznie bez prawdziwej ofensywy. O to, nawet trudno mieć pretensje do tych, którzy wychodzą na plac gry. W ostatnim kwadransie najbardziej kreatywny był stoper Michalec. Na nasze pytanie, czy Chrobry będzie jeszcze szukał ofensywnego gracza do końca okna transferowego, drugi trener powtórzył krążący w klubie laitmotyw, że napastnicy są drodzy, i że według jego wiedzy więcej wzmocnień nie będzie.
W sobotę głogowianie zagrają w Tychach. W pojedynczym meczu może zdarzyć się wszystko, ale w perspektywie rundy nie wygląda to dobrze, gdyż oglądamy kopię nieciekawej gry sprzed kilku miesięcy. Na zakończenie osobista dygresja. O piłce piszę już ładnych sporo lat, jednak pierwszy raz zdarza mi się pisać o kryzysie w zespole po pierwszym spotkaniu (choć tak naprawdę zaczął się wcześniej) I jeszcze jedno. Z przyjemnością napiszę, że się myliłem.