Odra nie poddaje się. Trener ma plan na odbudowę zespołu
CHOBIENIA. Spadek dla żadnej drużyny nie jest dobrą wiadomością, jednak niektórzy potrafią z tej porażki zrobić nawóz do późniejszych sukcesów. Taki plan mają w Chobieni, bo pogrążana w kryzysie Odra po sześciu sezonach w Klasie Okręgowej musiała przełknąć gorzką pigułkę w postaci spadku, jednak dobrze odnalazła się w nowej rzeczywistości i po dwunastu seriach gier zajmuje drugie miejsce, oglądając plecy Dragona Jaczów. O odbudowie zespołu, kulisach objęcia posady w Odrze oraz planach, również tych dotyczących powrotu na wyższy szczebel, Dawidowi Graczykowi opowiedział szkoleniowiec klubu z Chobieni – Zbigniew Antosiewicz.
Wasza aktualna sytuacja w tabeli może napawać optymizmem, jednak kiedy przejmował Pan zespół Odry, tak dobrze chyba nie było?
Zbigniew ANTOSIEWICZ: - Staramy się odbudować drużynę, można powiedzieć, że zaczynamy właściwie od zera, bo zostało tylko kilku zawodników. Bazujemy na doświadczeniu w środkowej strefie, ponieważ Piotr Birk, Łukasz Antosiewicz i Patryk Sypień wyglądają bardzo dobrze. Pozostali zawodnicy również wiele wnoszą do zespołu, rywalizują o miejsce w składzie, a wiadomo, że zdrowa rywalizacja jest podstawą do rozwoju. Z jednej strony nie mamy presji wyniku, ale oczywiście patrzymy na tabelę i widzimy, że stworzyła się fajna sytuacja, bo zajmujemy obecnie drugie miejsce. Podczas przedsezonowych rozmów z zarządem, ustaliliśmy, że dobrze byłoby zająć miejsce w pierwszej ósemce, a w trakcie mojego debiutanckiego treningu przeżyłem spory szok, ponieważ pojawiło się bodajże pięciu zawodników. Od razu mocno ruszyliśmy do roboty, zaczęliśmy pracować nad wzmocnieniami i zbudowaliśmy trzon tego zespołu.
Odbudowa chyba przebiega pomyślnie? Po dwunastu kolejkach macie na koncie 24 punkty i zajmujecie drugie miejsce.
- Tak, chociaż mogło to wyglądać jeszcze lepiej, bo z Unią Szklary Górne i Pogonią Góra mogliśmy wygrać, co dałoby cztery punkty więcej. Gdybyśmy rozstrzygnęli te spotkania na swoją korzyść, zyskałaby również cała liga, ponieważ obecnie Dragon nieco odjechał reszcie stawki. Mimo to, nie mamy presji, wiemy, że dla nas to sezon przejściowy, w którym chcemy robić postępy i budować zespół. Naszym głównym celem jest wygrywanie kolejnych gier, a kiedy zawodnicy są w pełni skoncentrowani oraz zostawiają na boisku zdrowie, jestem spokojny o wynik. Aktualny dorobek punktowy musi cieszyć, ale jak wspomniałem wcześniej, to nie on jest teraz najważniejszy. Mamy dużo zajęć taktycznych, pracujemy by założenia z treningów przenosić na spotkania ligowe i kiedy udaje się wszystko zrealizować, wszyscy czujemy podwójną radość.
Z jednej strony sytuacja jest naprawdę dobra, ale z drugiej chyba częściej spoglądacie za siebie niż przed? Strata do Dragona wynosi siedem punktów, natomiast za Waszymi plecami panuje ogromny ścisk.
- Wydaje mi się, że nie. Za plecami Dragona jesteśmy od jakiegoś czasu i jak wspomniałem wcześniej, od nas nikt nie wymaga zajęcia pierwszego, drugiego czy trzeciego miejsca. Gdybyśmy za cel wzięli błyskawiczny powrót do Klasy Okręgowej ciśnienie byłoby dużo większe, kadra również musiałaby zostać dodatkowo wzmocniona, ale my wolimy powoli iść do przodu. W żadnej z pierwszych pięciu kolejek nie dysponowałem pełnym składem, dodatkowo niedawno wypadł nam bramkarz, którego obecnie zastępuje zawodnik z pola, a mimo wszystko w czterech spotkaniach zdołał zachować czyste konto. Im wyższe miejsce zajmiemy tym lepiej, bo to zawsze dodatkowo nakręca zawodników, lecz zarząd jasno zakomunikował, że w tym sezonie mamy się zgrywać, tworzyć podwaliny pod silny zespół, dlatego nie mamy presji. Nikt nie myśli o tym, że jeśli przegramy jakieś spotkanie to możemy wylądować nawet kilka pozycji niżej.
O ile defensywa może być Waszą wizytówką, to z ofensywą jest znacznie gorzej, bo w klasyfikacji strzelonych goli, Odra zajmuje dopiero dziewiąte miejsce.
- Bardzo lubię oglądać mecze angielskiej Premier League, gdzie świetną robotę wykonuje Jurgen Klopp, który często wystawia zespół bez nominalnej „9”, a mimo to jego zespół zdobywa wiele goli. U nas typowego środkowego napastnika nie ma, więc próbujemy podobnych rozwiązań. Niestety, na razie nie strzelamy tyle co Liverpool, ale wierzę, że taka wymienność pozycji i adaptowanie nominalnych pomocników do gry w pierwszej linii może zacząć przynosić skutek. Myślę, że w tej sytuacji czas powinien być naszym sprzymierzeńcem.
Sprzymierzeńcem powinien również być terminarz, bo wiosną najsilniejsze zespoły podejmiecie przed własną publicznością. Uważa Pan to za handicap swojego zespołu?
- Na pewno. Uważam, że i tak na wyjazdach kilka punktów zgubiliśmy, jednak możliwość podjęcia tych najsilniejszych przed własną publicznością, będzie w rundzie rewanżowej naszym atutem. Z pewnością do tego czasu zespół zrozumie się jeszcze lepiej, a młodzież, której w Odrze nie brakuje, nabierze doświadczenia. Podczas tych wyjazdowych starć widać było różnicę w poczynaniach naszych młodych zawodników. U siebie potrafią zrobić naprawdę wiele, a kiedy przychodzi spotkanie wyjazdowe, wygląda to nieco gorzej. Zrzucam to na karb braku doświadczenia, bo u tych chłopców mogą jeszcze działać emocje, może pojawiać się większa presja, ale wierzę, że to zacznie zanikać. Tutaj również upływający czas będzie działać na naszą korzyść. Budowa zespołu to proces długotrwały, a zarząd Odry doskonale zdaje sobie z tego sprawę, więc możemy sobie pozwolić na cierpliwą pracę.
Skąd właściwie wziął się pomysł na objęcie Odry Chobienia?
- Z Rodłem Granowice rozstałem się w fajnej atmosferze, bo do tej pory często wymieniamy się spostrzeżeniami, rozmawiamy o aktualnej sytuacji na lokalnych boiskach, ale w piłce nożnej często jest tak, że przychodzi moment, w którym trzeba coś zmienić i to czują zarówno zawodnicy jak i trenerzy. Ja miałem wrażenie, że zespół potrzebuje nowego bodźca. Chociaż nikt mnie z klubu nie wypędzał, świeże spojrzenie mogło tylko drużynie pomóc. A Odra? Sam temat zrodził się dość późno, po godzinnej rozmowie z prezesem poprosiłem o jeden dzień do namysłu, ale jego wizja budowy zespołu, zaangażowanie w ten projekt i sama infrastruktura w Chobieni przekonała mnie do podjęcia rękawicy. Miałem bardzo mało czasu, w pewnym momencie poczułem nawet pewien niesmak, bo w przegranym meczu pierwszej kolejki, wystąpiło czterech zawodników, których nawet nie widziałem wcześniej na oczy! Przy ustalaniu składu musiał pomagać mi prezes, informując na jakich pozycjach występowali ci gracze, więc początki nie były łatwe. Im dalej w las, tym lepiej, zwłaszcza, że klubem żyje również lokalna społeczność na czele z wójtem, który nas wspiera, przychodzi na mecze Odry i widać, że cieszy go dobra postawa zespołu. Dla jednych to mogą być drobnostki, ale naprawdę fajnie czuć wsparcie z zewnątrz.
Mówi Pan o spokojnej budowie zespołu i braku presji wyniku, jednak gdyby nadarzyła się okazja do ataku na Klasę Okręgową, chcielibyście z niej skorzystać?
- Atak to może złe słowo. Jeśli w szatni pojawiają się jakieś rozmowy o ewentualnym awansie to młodym chłopcom może to wiązać nogi, narzucać zbyt duża presję, bo trzeba pamiętać, że w zespole mam piętnastolatka czy zawodników o dwa lata starszych. Jak powiedziałem, chcemy zbudować drużynę, która teraz ma nabierać ogrania, a co nam przyniesie los, to zobaczymy. Jeśli okazja nadarzy się już teraz, to dlaczego nie? Jednak aby awansować, musimy być gotowi by rywalizować szczebel wyżej.
Dziękuję za rozmowę.