Zagłębie = żenada na Łazienkowskiej
LUBIN. Zagłębie Lubin pojechało do ostatniej w tabeli Legii Warszawa, Legii rozbitej, pobitej po ostatniej porażce w Płocku i nie reprezentując dosłownie NIC w żenujący sposób uległo przeciętnej Legii 0:4. W zdecydowanej większości meczu gra Miedziowych była po prostu żenująca. Coś z pogranicza antyfutbolu i kabaretu. A zwiastunem żenady było ustawienie Zagłębia. Trener (?) Dariusz Żuraw rozpoczynał mecz z Hładunem, pięcioma obrońcami w tym dwójką kompletnych paralityków i pięcioma pomocnikami nie bardzo wiedzącymi co mają grać. Rewolucyjność Żurawia i nie wystawienie napastnika w tym meczu dobitnie pokazała, że Żuraw może i jest dobrym chłopem ale trener z niego żaden...Przegrać zawsze można, ale taki styl drużynie sponsorowanej przez KGHM Polska Miedź po prostu nie przystoi...
- Niestety kolejna porażka po łatwo straconych bramkach. Uczulaliśmy zawodników, że początek meczu będzie ważny, żeby nie dać się rozpędzić Legii. Kiedy strzelili gola złapali luz i pokazali, że mają dobrych piłkarzy - skomentował mecz Dariusz ŻURAW. - Mieliśmy swoje sytuacje, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać, jednak to byłaby tylko kosmetyka wyniku.
I to byłoby tyle po błazenadzie na Łazienkowskiej w wykonaniu Miedziowych. Strefa spadkowa naprawdę jest realna..
Legia Warszawa — Zagłębie Lubin 4:0 (2:0)
Bramki: Lopes (25., 39.), Pekhart (50.), Hołownia (53.)
Legia: Boruc - Johansson, Nawrocki, Wieteska, Hołownia - Ciepiela (52. Martins), Slisz - Lopes (57. Włodarczyk), Josue (71. Celhaka), Ribeiro (57. Kastrati) - Pekhart (71. Muci)
Zagłębie: Hładun - Pantić, Simić (67. Lepczyński), Kruk - Chodyna (67. Wójcicki), Poręba (33. Dudziński), Żubrowski (82. Żigulew), Ratajczyk - Łakomy (68. Podliński) - Szysz, Żivec