W co mierzy Pogoń po udanej jesieni?
ŚWIERZAWA. Pogoń Świerzawa, czyli nasz „rodzynek” w jeleniogórskiej klasie Okręgowej, zakończył rundę jesienną na bardzo dobrym, czwartym miejscu, które przed startem sezonu wszyscy braliby w ciemno. Po kapitalnym początku świerzawian dopadła zadyszka spowodowana problemami kadrowymi, lecz przed pierwszym meczem chyba nikt nie liczył, że Pogoń uplasuje się tuż za pudłem, dysponując przy tym najszczelniejszą defensywą w całej lidze, która dopuściła do utraty zaledwie jedenastu bramek. Mimo udanej jesieni, w klubie wszyscy twardo stąpają po ziemi i nikt nie mówi o awansie, a głównym celem jest dalszy rozwój, mający pozwolić na ewentualną promocję w przyszłych latach.
Pogoń wystrzeliła jak z procy, na dzień dobry demolując faworyzowane Łużyce Lubań. Kunsztem strzeleckim w tym spotkaniu błysnął Krzysztof Szpecht, którego Arkadiusz Paluch przesunął z drugiej linii na szpicę, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Szpecht był kluczowym elementem układanki, regularnie trafiając do siatki, lecz jego świetny sezon przerwała groźna kontuzja, jakiej nabawił się w spotkaniu z Hutnikiem Pieńsk.
To był początek kłopotów Pogoni, bo im dalej w las, tym większe problemy z kadrą miał Arkadiusz Paluch. Kilku zawodników wyjechało za granicę, kilku wypadło z innych powodów i trener dysponował coraz krótszą ławką rezerwowych. Beniaminek od przyjścia Palucha imponował postawą w defensywie, która okazała się kluczowa także po awansie, bo Pogoń w czternastu kolejkach straciła jedenaście bramek, co jest najlepszym wynikiem w całej lidze. Wydawało się, że przesunięcie do ataku Szpechta będzie rozwiązaniem ofensywnych problemów świerzawian, ponieważ w obok szybkiego atakującego mogli występować sprowadzeni podczas dwóch ostatnich okienek transferowych: Piotr Gajek i Michał Maciejski.
Druga połowa rundy nie była już tak okazała jak start, a w sześciu ostatnich spotkaniach Pogoń zanotowała dwa remisy i dwie porażki. Pośród czterech ekip, z którymi beniaminek stracił wówczas punkty, tylko Sudety Giebułtów zakończyły rundę wyżej niż Pogoń, więc osiągnięte wyniki mogą boleć zdecydowanie bardziej niż porażka choćby w Lubomierzu z otwierającą tabelę Stellą.
- Nigdy nie jest dokładnie tak jak bym sobie założył. W pięciu ostatnich meczach zdobyliśmy siedem punktów i to zaważyło na tym, że kilka zespołów z czołówki nam odskoczyło, a my wypadliśmy poza podium. Na pewno wpływ na to miała kontuzja Krzysia Szpechta, który zerwał więzadła krzyżowe. Ten zawodnik robił sporą różnicę w ofensywie, świetnie rozumiał się z zespołem, do tego dwóch graczy wyjechało do Niemiec, co chwilę ktoś nam wypadał z innych powodów i w końcówce rundy zawsze brakowało podstawowych graczy, a to rzutowało na jakość gry. Mimo to, z pierwszej części sezonu jestem strasznie zadowolony, bo przed startem rozgrywek uważałem, że zdobycie dwudziestu punktów będzie świetnym wynikiem, a mamy ich na koncie dwadzieścia siedem. Jednak wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, kibice zaczęli coraz głośniej mówić o awansie do IV ligi, ale my do tego podchodzimy bardzo spokojnie, nie mamy napinki na to, by w tym sezonie bić się o te lokaty dające promocję. Nadal budujemy, wzmacniamy zespół żeby mieć osiemnastu zawodników na porównywalnym poziomie i wtedy za rok, czy dwa, jeśli finanse pozwolą, możemy myśleć o awansie. Na dzień dzisiejszy organizacyjnie jesteśmy przygotowani na IV ligę pod względem organizacyjnym, ale finansowo to jeszcze nie ten poziom, więc nie ma sensu porywać się z motyką na słońce – podsumował trener Arkadiusz Paluch.
Choć do rundy wiosennej jeszcze daleko, w Świerzawie już myślą o wzmocnieniach. Po głowie szkoleniowca chodzą nazwiska, których nie chce jednak zdradzić. Udało nam się dowiedzieć, że głównym celem jest wzmocnienie ofensywy, bo Pogoń mimo stwarzanych okazji, nie może pochwalić się zbyt wysoką ilością zdobytych goli. W tej statystyce jest na piątym miejscu w całej stawce, więc rezultat na pierwszy rzut oka nie wygląda najgorzej, jednak gdyby świerzawianie mieli lepszą skuteczność z pewnością wygraliby mecz z Orlikami Węgliniec, gdzie na potęgę marnowali stuprocentowe sytuacji i ostatecznie bezbramkowo zremisowali.
Wyniki pokazują, że Pogoń miała mecze zarówno świetne, w których potrafiła pozytywnie zaskoczyć, ale zdarzały się również wpadki, uznawane za spore rozczarowania.
- Najlepszy mecz? Tu mogę zaskoczyć, bo za najlepszy uważam ten w Lubomierzu, gdzie Stella nie zrobiła przysłowiowego „sztycha”, a wygrała 1:0. Całe spotkanie dominowaliśmy, rywal oddał dosłownie dwa strzały i zwyciężył. Zdecydowanie lepsze humory mieliśmy po pierwszej kolejce, kiedy to gościliśmy Łużyce Lubań i ten mecz również można wrzucić do tych najlepszych, bo obok dobrej gry, cieszył również wynik. Najsłabiej wyglądaliśmy w tej końcówce, więc o miano najgorszego spotkania w naszym wykonaniu rywalizują mecze z Raciborowicami i Węglińcem. Z GKS-em wygraliśmy 1:0, choć byliśmy słabsi od rywala, natomiast w Orlikach zremisowaliśmy 0:0 – dodał Paluch.
Warto wspomnieć o kibicach Pogoni, w których zawodnicy mieli ogromne wsparcie. Obok ich postawy nie sposób przejść obojętnie, a obecność fanów niejednokrotnie uskrzydlała zawodników, o czym ani oni, ani trener nie zapomnieli. – Na słowa uznania zasługują również kibice, bo fantastycznie nas wspierali, zarówno w meczach domowych jak i wyjazdowych, co w tak niskich ligach jest rzadkością. Jestem pod wielkim wrażeniem ich postawy i w imieniu całego zespołu pragnę podziękować za doping – zakończył szkoleniowiec świerzawian.