Stanie przed sądem za wybuch gazu
GŁOGÓW. Przed sądem stanie 39-letni Piotr M., właściciel rozlewni gazu w Głogowie. Prokuratura uznała, że to on ponosi odpowiedzialność za wybuch gazu i pożar, czego skutkiem były ciężkie obrażenia ciała u jednego z pracowników zakładu.
Do zdarzenia doszło w maju 2023 roku. Najpierw był potężny huk, a potem zaczął rozprzestrzeniać się pożar. Wszystko przypominało sceny katastroficznego filmu - siła wybuchu spowodowała rozrzut kawałków rozerwanych butli gazowych na odległość kilkuset metrów, a na jednym z pracowników zaczęła płonąć odzież.
- Oskarżyliśmy w tej sprawie pracodawcę- właściciela tej rozlewni gazu o to, że nie przestrzegał on przepisów BHP, ponieważ nie przeszkolił tego pracownika w sposób prawidłowy oraz pozostawił go bez nadzoru przy napełnianiu butli z gazem, co jest traktowane jako prace szczególnie niebezpieczne, do których pracownik powinien mieć stosowne uprawnienia i powinien być właściwie przeszkolony- poinformowała Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Poszkodowany w tej sprawie, Paweł S. w rozlewni gazu w Głogowie pracował niewiele ponad dwa tygodnie. Tego feralnego dnia początkowo napełniał butle w obecności pracodawcy. W pewnym momencie został sam. Gdy poparzył sobie dłonie schłodzonym gazem, chcąc je ogrzać, włączył opalarkę elektryczną i wówczas doszło do wybuchu.
Niestety, w wyniku eksplozji , zapaliła się odzież pracownika. Mężczyzna, niczym żywa pochodnia, wybiegał z zakładu, próbując ściągnąć z siebie płonące ubranie. Pomogła mu kadrowa. Niestety, młody człowiek doznał oparzeń II i III stopnia na ok. 65% powierzchni ciała, a także pourazowej niewydolności krążeniowo-oddechowej wymagającej wspomagania oddechu respiratorem. Mężczyznę helikopterem LPR-u przetransportowano do do szpitala w Nowej Soli.
- Według biegłego bezpośrednią przyczyną wypadku było użycie przez Pawła S. opalarki, niemniej jednak pokrzywdzony nie miał ani kwalifikacji, ani nie został w ogóle przeszkolony, co powoduje - zdaniem biegłego - iż nie miał świadomości zagrożeń wynikających ze swojego działania, polegającego na użyciu opalarki do ogrzania dłoni, stąd stopień przyczynienia się do zdarzenia należy uznać jako nieznaczny lub niewielki - dodaje Liliana Łukasiewicz.
Oskarżony w tej sprawie 39-letni Piotr M., właściciel rozlewni gazu, nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Mężczyźnie grozi kara od 3 miesięcy do 3 lat pozbawienia wolności.
fot. PIP