Przy demontażu było trochę strachu (FOTO)
LEGNICA. Jak stali pod gołym niebem - tak stoją. Mowa o frontowcach z dzieckiem na ręku, którzy z centralnego placu Legnicy wywiezieni zostali do magazynu miejskiej spółki komunalnej. Prace przy demontażu pomnika Wdzięczności dla Armii Radzieckiej właściwie dobiegły końca. Pozostały jednie dwa schodki.
Kierownik budowy nie kryje, że najtrudniejszym momentem w rozbiórce pomnika był demontaż samych figur, ważących ok. 5 ton.
- Wcześniej sprawdziliśmy, że nie jest zakotwiony i poszło w miarę sprawnie. Okazało się, że postument z figurami po prostu stał na cokole. Była taka betonowa wylewka naokoło, ale nie miała właściwości takich, żeby pomnik utrzymać. Myślę, że wykonawca poprzednich robót doszedł do wniosku, że pomnik jest na tyle ciężki, że nie ruszy go żaden wiatr - mówi Wojciech Lewicki, kier. robót.
Kolejną niespodzianką - poza tym, że pomnik stał nieprzytwierdzony - był napis z boku podstawy, na której stoją figury. Tu autor pomnika, Józef Gazy, złożył swój podpis. Obok nazwiska widnieje data 1950, prawdopodobnie to rok odlania pomnika, bo stanął on na pl. Słowiańskim w 1951 r.
- Obawiałem się, że jak będzie jakaś kapsuła czasu, to będzie włożona np. w łuskę z pocisku czołgowego, a jeżeli by tak było, musielibyśmy przerwać roboty i wezwać saperów. Na szczęście, nic takiego nie było - mówi kier. robót.
Techniczny problem był też z rozkuwaniem cokołu. Im niżej, tym mocniej był zespojony, ale młot pneumatyczny o potężnej sile dał radę.
{gallery}galeria/wydarzenia/30-03-18-pomnik-w-magazynie-fot-jagoda-balicka{/gallery}