Pirat drogowy nie trafił do aresztu
LEGNICA. Dwie osoby ranne, pięć uszkodzonych samochodów. Na szczęście, nikt nie zginął. Wiadomo już, dlaczego w sylwestrowe przedpołudnie 25-latek z Legnicy szaleńczo uciekał autostradą A4 przed policją.
31 grudnia ub. roku policjanci z trzech powiatów, od Zgorzelca do Legnicy, ścigali kierowcę, który szarżował autostradą A4. - Arkadiusz N., kiedy podjął ucieczkę przed policją, jechał bardzo brawurowo. Często przekraczał prędkość 200 km/h, zmuszał innych uczestników ruchu do zjeżdżania na boki, wyprzedzał z prawej strony - mówi Liliana Łukasiewicz z legnickiej prokuratury. Kilkakrotnie kierowca audi A6 próbował zjechać z autostrady. Ostateczną próbę podjął koło Legnicy. Tu wjechał w tył samochodu mazda, który z kolei uderzył w busa, a ten w kolejny samochód. Dziś już wiadomo, że Arkadiusz N. uciekał przed policją co najmniej z dwóch powodów. - Arkadiusz N. w chwili zatrzymania był trzeźwy, ale był pod wpływem środka odurzającego. Ustalono też, że audi A6, którym jechał, zostało skradzione w niemieckiej Jenie. Samochód wart był 35 tys. zł - dodaje prokurator Łukasiewicz. Młody legniczanin, wcześniej już notowany przez policję, usłyszał zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym; czynu dopuścił się pod wpływem narkotyków. Policja wnioskowała o tymczasowy areszt dla 25-latka. - Prokurator uznał, że nie ma obawy próby matactwa, czy ukrywania się, a samo zagrożenie surową karą nie jest przesłanką do stosowania tymczasowego aresztu - wyjaśnia Liliana Łukasiewicz. Legniczaninowi grozić może nawet 12 lat więzienia.