Podwyżki w MPK dalej pod znakiem zapytania
LEGNICA. Była propozycja - nie ma akceptacji. W legnickim MPK sytuacja wciąż napięta. Kolejna tura rozmów dotyczących podwyżek dla pracowników nie przyniosła kompromisów.
Przypomnijmy, oba związki zawodowe w MPK Legnica mówią jednym głosem - żądamy podwyżek, bo zarobki są żenująco niskie. Minimalna kwota, jaką gotowi są zaakceptować pracownicy - to 700 zł brutto dla każdego pracownika.
- Nie będę mówił o kwotach, ale propozycja, jaką przedstawił nam ostatnio zarząd jest nie do przyjęcia. Po rozmowach z załogą stanęło na tym, że podejmiemy jeszcze jedną próbę rozmów. Sytuacja jest jednak już tak napięta, że mamy mandat załogi, która gotowa jest wejść w spór zbiorowy - mówi Leszek Buzdygan, przewod. komisji zakładowej NSZZ Solidarność przy MPK Legnica.
Sytuacja w MPK zaczyna się komplikować, bo... zaczyna brakować rąk do pracy. By "załatać dziury" w grafikach - dyspozytorzy w swoje dni wolne od pracy - przesiadają się za kierownicę autobusu.
- Jeszcze tak źle w firmie nie było, że trzeba ściągać ludzi z wolnego, by miał kto wyjechać - przyznaje jeden z kierowców z wieloletnim stażem.
- Byłem kierowcą ciężarówki, przyszedłem pracować tutaj, by być na miejscu i więcej czasu spędzać z rodziną. Okazało się jednak, że przy obecnych zarobkach, żeby dostać 3 tys. zł na rękę - muszę wyjeździć nadgodziny, czyli np. kilka niedziel w miesiącu. Inaczej zarobię ok. 2,1 tys. zł. - mówi z kolei jeden z młodszych kierowców MPK.
Zdaniem związkowców z MPK sytuację pogorszyła dodatkowo decyzja legnickich radnych o darmowej komunikacji. Miasto teraz musi podjąć decyzję, czy brakujące 4 mln zł rocznie MPK zrekompensować, czy ciąć częstotliwość kursów.
- W takiej sytuacji trudno walczyć o podwyżki, ale pracować za tak żenujące pieniądze jeszcze trudniej. - komentują pracownicy MPK.