Ostre cięcia, by ratować miejsca pracy
LEGNICA. Od niedzieli, 19 kwietnia blisko sto pociągów w ciągu doby przestanie jeździć. Będą takie miejsca, do których kolej w ogóle nie dotrze. Koleje Dolnośląskie podjęły drastyczne kroki, by - w dobie koronawirusa- ratować miejsca pracy.
Jeszcze nie tak dawno Koleje Dolnośląskie biły kolejne rekordy pod względem liczby pasażerów. Dziś, w dobie pandemii, pociągi jeżdżą niemal puste, generując tym samym straty. Stąd kolejne (pierwsze miały miejsce w marcu) ostre cięcia w siatce połączeń.
Okrojone rozkłady zaczną obowiązywać od 19 kwietnia i utrzymane będą do 3 maja.
- Wybór "kasowanych" połączeń nie był przypadkowy - staraliśmy się to robić tak, by być spójnym z planem transportowym dla Dolnego Śląska, czyli łączyć ze sobą ośrodki powiatowe, ale będą i takie miejsca, gdzie pociąg nie dotrze, albo przerwa w jeżdżeniu naszych pociągów wyniesie nawet 8 godzin. - mówi Bartłomiej Rodak, rzecznik prasowy Kolei Dolnośląskich.
Koleje Dolnośląskie zdecydowały się także na likwidację połączeń ważnych dla osób dojeżdżających pociągiem do pracy. - Byliśmy zmuszeni "skasować" także pierwsze i ostatnie połączenia w dobie, które służyły osobom dojeżdżającym i wracającym z pracy. Te cięcia są drastyczne, ale nie możemy w dalszym ciągu pozwalać sobie na tak gigantyczne straty, jakie notujemy każdego dnia. Robimy to, by ratować płynność finansową spółki i miejsca pracy -wyjaśnia rzecznik prasowy KD.
Likwidacja połączeń to tylko jeden ze sposobów ratowania sytuacji. Aby chronić miejsca pracy, zarząd podjął decyzję o skróceniu wymiaru godzinowego pracy wszystkich pracowników spółki o 20 %. Za tym poszła i 20-procentowa obniżka pensji.
- To taki akt solidarności, a dzięki temu, że wszyscy wezmą na siebie ten ciężar- będziemy mogli uratować te miejsca pracy, jakie byłby na pewno narażone na likwidację.- dodaje Bartłomiej Rodak.
Koleje Dolnośląskie są dziś pracodawcą dla ok. 750 osób.