Porwane dziecko odnalezione po 26 latach?
LEGNICA. Czy głośna sprawa porwania półtorarocznego dziecka przed 26 laty będzie mieć za chwilę szczęśliwy finał? Za pośrednictwem Interpol-u do polskiej policji zgłosiła się 27-letnia młoda kobieta, obywatelka USA, która uważa, iż prawdopodobnie jest Moniką Bielawską, poszukiwaną od ponad ćwierćwiecza legniczanką uprowadzoną jako malutkie 15 miesięczne dziecko. Sprawa, którą żył cały kraj, zbulwersowała wszystkich, gdyż za porwaniem dziecka stał jej własny ojciec.
16 lipca 1994 roku Julia Markowska i jej mąż Zygmunt, dziadkowie małej Moniki, udali się wraz z wnuczką i jej ojcem Robertem B., do lekarza, a potem do apteki na ul.Jaworzyńskiej po leki dla dziewczynki. Oboje, babcia i dziadek, weszli do środka, pozostawiając na zewnątrz zięcia z małym dzieckiem w wózeczku. I to był ostatni raz, kiedy widzieli swoją wnuczkę. Kiedy wyszli z apteki nie było tam ani dziecka, ani jego ojca. Oboje zniknęli, a sprawą uprowadzenia dziecka zajęła się policja. Ponieważ Roberta B. nie odnaleziono, wystawiono za nim listy gończe do Niemiec, Austrii. Włoch. Wpadł on w ręce austriackiej policji dopiero w 1997 roku i przekazany polskiej policji, trafił do aresztu. Jednak przed rozpoczęciem procesu w 1998r, został zwolniony z aresztu, co skrzętnie wykorzystał ponownie uciekając z Polski do Austrii. Dopiero po 14 latach od zaginięcia dziecka sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Legnicy, do którego zgłosił się adwokat ojca dziewczynki i wynegocjował dla niego tzw. żelazny list, gwarantujący Robertowi B. , że nie zostanie on zaaresztowany i odbędzie się proces, gdzie będzie odpowiadał on z wolnej stopy. Proces rozpoczął się 24 września 2008 w legnickim Sądzie Okręgowym, a zakończył w kwietniu 2009r. Legnicki Sąd Okręgowy skazał go na 15 lat więzienia. Póki wyrok był nieprawomocny, list żelazny chronił go przed odsiadką . Robert B. wniósł apelację, ale wyrok został utrzymany w mocy. Na jego ogłoszenie Robert B. już nie przyszedł, gdyż ponownie uciekł z kraju. Wydano za nim Europejski Nakaz Zatrzymania, ale dopiero po czterech latach został zatrzymany przez austriacka policję i przekazany polskiej policji.
Mimo, iż sprawa znalazła finał w sądzie, podczas postępowania nie dowiedziano się co naprawdę stało się z małą Moniką. Podczas rozprawy ojciec dziecka zmieniał swoje wersje przebiegu wydarzeń. Raz było to, że sprzedał swoją córeczkę bezdzietnym Polakom mieszkającym w Austrii, którzy pomogli wydostać się jemu ich autem z kraju. Innym razem, że dziecko nie żyje, gdyż wypadło mu z wózeczka i zmarło na skutek uderzenia. Jednak we wskazanym przez niego miejscu nie znaleziono zakopanych zwłok dziecka.
Rozpatrywano także motyw sprzedaży dziecka handlarzom organów.
Babcia Moniki, Julia Markowska ( Zygmunt Markowski, dziadek dziecka zmarł po trzecim zawale, nie doczekawszy rozprawy) oraz jej mama, nie spoczęły w poszukiwaniach inagłaśnianiu całej sprawy, cały czas mając nadzieje,że Monika się odnajdzie. Dziesięć lat temu na podstawie zdjęć udostępnionych przez rodzinę policja stworzyła komputerowy portret wówczas 17-letniej Moniki. Jednak lata upływały, i nadal nie odkryto tajemnicę co stało się z dzieckiem.
Niedawno poprzez Interpol zgłosiła się do policji 27 letnia Amerykanka, która podejrzewa że może być tą zaginioną legniczanką Moniką Bielawską. Rozpoczęła swoje poszukiwania biologicznych rodziców, kiedy jej opiekunowie przyznali się, że nie jest ich dzieckiem. Odkryła, że do USA trafiła z Polski jako malutkie dziecko. Po skrupulatnym śledztwie i pomocy Interpolu, wskazano,że bardzo prawdopodobne jest tą porwaną przez swego ojca dziewczynką.
Czy sprawa znajdzie swój szczęśliwy finał? Odpowiedzią będą wyniki genetyczne młodej kobiety, na które z niecierpliwością czeka babcia i mama Moniki Bielawskiej.