Tysiące pszczół zginęło. Ktoś je wytruł?
LEGNICA. Tego widoku pan Jan z Legnicy długo nie zapomni. Kilkadziesiąt tysięcy martwych owadów przy ulach. Wytrute pszczoły to prawdziwy dramat dla pszczelarza, który pasiekę prowadzi od pół wieku.
- Pszczoły lotne leżały pod ulem. Dosłownie plama taka, jakby ktoś spłaszczył wiadro walcem - taka była plama pod ulem. I to nie pod jednym, bo ja mam 35 uli! - załamuje ręce pan Jan Demski z Legnicy, który w pobliskich Szczedrzykowicach ma pasiekę.
Pan Jan nie jest jedynym pszczelarzem, któremu wyginęły owady.
- Taki dramat spotkał nie tylko mnie. Sąsiad za płotem ma ule i jest to samo. Dalej, koledze pszczelarzowi w miejscowości Dąbie też wytruli pszczoły. Następny pszczelarz z Pątnowa- to samo. Tam nawet policja była. Ja źle zrobiłem, że nie zgłosiłem tego na policję - mówi pan Jan.
Czy ktoś celowo truje pożyteczne owady? Pszczelarze nie podejrzewają nikogo o działanie z premedytacją, ale nie wykluczają, że pszczoły zginęły za sprawą... rolników.
- Przecież taki rolnik powinien wiedzieć, kiedy ten rzepak czy zboże pryska, że to trzeba wieczorem, a nie za dnia. A nie wiadomo też, czy to nie jakiś tani środek gdzieś ze wschodu kupiony, szkodliwy dla pszczół! - denerwuje się pan Jan.
Miodu w tym roku nie będzie?
- Nie ma i nie będzie. Ja z jednego ula miałem 15-litrowe wiaderko miodu. Teraz nawet pięciu słoików nie było. Będę odbudowywał pasiekę, bo to moje hobby od 50 lat, ale przecież to trwa, pszczela rodzina jest osłabiona, bo wszystkie lotne pszczoły- te, co przynoszą pożytek do ula, wyginęły. Jestem pszczelarzem od 70. roku i pierwszy raz w życiu takie coś mam. - dodaje pan Jan.