Dożywotniego więzienia chce prokurator dla ojca Szymonka
LEGNICA. Dobiega końca proces w bulwersującej sprawie, dotyczącej niespełna 9-miesięcznego Szymonka z Legnicy, który - zdaniem prokuratury - zginął z rąk ojca. Prokurator i obrońcy oskarżonych rodziców wygłosili mowy końcowe. Wyrok w tej sprawie ma być ogłoszony w przyszłym tygodniu.
Prokurator oskarżył Dariusza P., ojca Szymonka, o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i zażądał dożywotniego pozbawienia wolności oraz 10. lat pozbawienia praw publicznych. Wskazał, że mężczyzna odpowiada w warunkach multirecydywy, był już karany m.in. za umyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym. W przypadku syna Dariusz P. sam wcześniej zeznał, że się zdenerwował, bo dziecko ciągle płakało i dlatego je uderzył.
- Motywacja, że dziecko płacze, denerwuje oskarżonego, jest powodem jego zachowania, jest zachowaniem pozwalającym zakwalifikować jako zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Relacja biegłych pokazuje, że uraz był na tyle mocny, że nie może być mowy o przypadkowości, nieumyślnym wypadku, wypadnięciu dziecka z rąk. Przyjmujemy, że zamiarem oskarżonego było pozbawienie dziecka życia. Opieramy się w tym zakresie o opinie biegłych – mówił na sali rozpraw prokurator.
Obrońca Dariusza P. wniósł o zmianę kwalifikacji czynu na nieumyślne spowodowanie śmierci.
- Dowody nie pozwalają na przyjęcie, że była to zbrodnia ze szczególnym okrucieństwem - biorąc pod uwagę liczbę zadanych ciosów, miejsce zadania ciosu, brak użycia niebezpiecznego narzędzia, sposób działania. Oskarżony trzymał dziecko na rękach, kiedy dziecko się od niego odsunęło i uderzył je w policzek. Nie sposób uznać, aby uderzenie ręką w policzek było skierowanie by spowodować poważne obrażenia. Biegły przyznał, że samo uderzenie ręką małoletniego, gdyby nie ten upadek, nie mogło spowodować obrażeń skutkujących śmiercią - mówił Michał Regulski, obrońca Dariusza P.
W tej samej sprawie na ławie oskarżonych zasiada także Monika. M., matka Szymonka, która odpowiada z wolnej stopy. Nie pojawiła się na sali rozpraw. Prokurator zażądał dla kobiety kary 4 lat bezwzględnego pozbawienia wolności wskazując, że Monika M. jest osobą mającą problem z uzależnieniem od alkoholu, wielokrotnie kierowaną przez sąd do podjęcia leczenia. Jak przytoczył prokurator - kobieta wcześniej została pozbawiona władzy rodzicielskiej wobec sześciorga innych swoich dzieci, a "sąd dał jej szansę z Szymonkiem, pozostawiając częściową władzę rodzicielską, by choć raz mogła wywiązać się z podstawowych obowiązków jako matka".
- Niestety, życie zweryfikowało, że na to nie zasłużyła. Wiedząc, że oskarżony był osobą karaną i to nie za drobne przestępstwo, że nadużywa alkoholu, opuszczała to mieszkanie, zostawiając dziecko właściwie swojemu losowi. Kompletnie nie interesowała się własnym dzieckiem, bardziej interesowało ją nadużywanie alkoholu w gronie znajomych niż bezpieczeństwo i potrzeby własnego dziecka - mówił prokurator.
- Oskarżona nie mogła przypuszczać, że ojciec biologiczny dopuści się nagannych zachowań wobec dziecka - mówił obrońca Moniki M., której w dniu tragedii nie było w domu, bo dzień wcześniej wyszła, by spożywać alkohol. Obrońca wniósł o uniewinnienie oskarżonej.
Przypomnijmy, do tragedii w jednym z mieszkań przy ul. Batorego w Legnicy doszło 6 grudnia 2020 r. Do 9-miesięcznego Szymonka wezwano karetkę. Dziecko prawdopodobnie już nie żyło. Biegły stwierdził, że przyczyną śmierci były obrażenia wewnątrzczaszkowe, które powstały w wyniku silnego uderzenia, na przykład o betonowe podłoże.