Niemowlę po narkotykach. Mowy końcowe (FOTO)
LEGNICA. Uniewinnienia swoich klientów domagali się obrońcy oskarżonych rodziców. Prokurator natomiast wniósł o rok i osiem miesięcy więzienia dla ojca i rok za kratami dla matki małego Arturka, który w sierpniu 2023 roku trafił do legnickiego szpitala w zapaści wywołanej narkotykami.

Dorian G. i Katarzyna K. - rodzice dziecka nawzajem przerzucają się odpowiedzialnością za to, że w organizmie dziecka znalazły się narkotyki. Do dziś ostatecznie nie wyjaśniono, jak to się stało , że u 12-tygodniowe niemowlę było pod wpływem środków odurzających, bo oczywistą rzeczą jest, że samo tych środków zażyć nie mogło.
Obojgu oskarżonym prokurator zarzuca rażące zaniedbanie obowiązków rodzicielskich i narażenie dziecka na niebezpieczeństwo, bo zajmowali się niemowlęciem zażywając narkotyki.
- Oskarżeni wiedzieli, że w mieszkaniu znajdują się narkotyki, wiedzieli też, że ich używanie przy niemowlęciu stwarza realne zagrożenie. Mimo to nie przekazali dziecka pod opiekę nikogo trzeźwego, nie wezwali pomocy na czas, nie zabezpieczyli substancji – mówił na sali sądowej prokurator, żądając kar więzienia dla obojga rodziców.
Mecenas broniąca Doriana G. podkreśliła, że nie kwestionuje, że tego dnia oskarżony był pod wpływem narkotyków, ale zasugerowała, że mógł je zażyć bezwiednie. Mecenas przypomniała, że świadkowie wcześniej zeznali przecież, że Katarzyna K. dosypywała czasem innym ludziom narkotyki do napojów.
- Pan prokurator słusznie dziś zauważył, że tego dnia w mieszkaniu były dwie osoby dorosłe i dziecko. Nie znalazłam w mowie końcowej prokuratora racjonalnego uzasadnienia, dlaczego to mojemu klientowi przypisuje się, że to on tego dnia zażywał substancje psychotropowe i to on nie zabezpieczył substancji psychotropowych, które następnie znalazły się w organizmie małoletniego dziecka - mówiła adwokat Doriana G.
Obrończyni podkreślała też, że to Dorian G. podjął kroki, by pomóc dziecku- to on pojechał z maluchem do lekarza, a potem do szpitala.
- Winą jego, w cudzysłowie, w tym postępowaniu jest to, że spośród dwojga rodziców, chociaż on jeden zachował się rozsądnie i podjął działania, żeby ratować syna. Matka z rzekomą jelitówką była w domu, a jej aktywność ograniczyła się do sms- a skierowanego do pana Doriana. Matka w tym dniu zdecydowanie nie interesowała się zachowaniem dziecka. De facto, pani oskarżona, życie dziecka narażała już znacznie wcześniej. W 8. miesiącu ciąży trafiła na patologię ciąży, bo w jej organizmie wykryto narkotyki - wskazywała obrończyni Doriana G.
Tymczasem obrońca Katarzyny K. podkreślał, że to właśnie na polecenie jego klientki Dorian G. pojechał z dzieckiem do szpitala.
- Nie zgodzę z taką narracją, przedstawioną przez obronę oskarżonego, że oskarżony podjął wszystkie czynności, że on był tym dobrym rodzicem. Wręcz przeciwnie: nie obudził mojej klientki. Nie powiedział: "Słuchaj, coś się dzieje z dzieckiem. Trzeba pomóc dziecku." Nie zadzwonił gdzieś o pomoc. Dopiero moja klientka zadzwoniła do matki, żeby dopytać, co to może być i wysłała oskarżonego do lekarza. To z jej inicjatywy, oskarżony z dzieckiem, udał się do lekarza. Nie z własnej- mówił obrońca Katarzyny K, podkreślając jednocześnie, że kobieta wyciągnęła z tego zdarzenia wnioski:
- Zmieniła swoje dotychczasowe życie: podjęła pracę, podjęła naukę, co więcej - podjęła terapię uzależnień.
Zarówno Katarzyna K. i Dorian G. już wcześniej odpowiadali za kradzieże i posiadanie narkotyków. Oskarżony obecnie przebywa w areszcie, bo odbywa karę w innej sprawie. Katarzyna K., po 3-miesięcznym pobycie w areszcie tymczasowym, została zwolniona i odpowiada z wolnej stopy. Oboje zostali pozbawieni praw rodzicielskich.