Rozpoczął się proces kierowcy mordercy (FOTO)
LEGNICA. Na ławie oskarżonych w Sądzie Rejonowym w Legnicy zasiadł 31-letni Marek Z., kierowca, który w sierpniu br. śmiertelnie potrącił na pasach 29-letniego Damiana Wojciechowskiego.
Zanim proces ruszył, przed budynkiem Sądu Rejonowego w Legnicy zebrała się spora grupa osób. To rodzina i znajomi ofiary wypadku. Jedni ubrani w białe koszulki ze zdjęciem Damian Wojciechowskiego i napisem "Żył tylko 29 lat", inni - w czarnych z nadrukiem "Pijany kierowca= morderca". Taki sam napis widniał na czarnym transparencie.
- Maksymalna kara to 12 lat więzienia. Nawet jeśli sprawca wypadku tyle dostanie – to jest to kara nieadekwatna do winy. Mojego brata już nie ma i nie będzie, a on - jak wyjdzie z więzienia - będzie miał 43 lata i może zacząć życie od początku. Kary dla pijanych kierowców powinny być surowsze - mówił Łukasz Wojciechowski, brat ofiary wypadku.
- Kiedy w Kamiennej Górze mężczyzna siekierą uderzył 10-letnią dziewczynkę - z automatu stał się mordercą. Pytam się, czym to się różni?! Chcemy, żeby w polskim prawie pijany kierowca nie nazywał się sprawcą wypadku w ruchu lądowym, tylko żeby nazywał się mordercą! - mówił, jeszcze przed wejściem do sądu Józef Wojciechowski, ojciec śmiertelnie potrąconego Damiana.
Kiedy na salę sądową wprowadzano oskarżonego Marka Z., ojciec ofiary wypadku wykrzyknął: - Czy zdajesz sobie sprawę, że to ty wydałeś na moją rodzinę wyrok dożywotniego życia w tej traumie?! Zobacz, to ten człowiek! - pokazał sprawcy wypadku zdjęcie syna przepasane czarną wstążką.
Marek Z, którego na salę sądową doprowadzono z aresztu, przyznał się do winy. Mówił, że tego dnia był u kolegi w Kunicach i tam pił alkohol.
- Miałem urlop. Pokłóciłem się z kolegą i chciałem spać w aucie, ale koleżanka się bała i chciała wracać do domu. Uległem jej namowom. Czułem się trochę wypity, ale nie miał mnie kto odwieźć. Jechałem autem i zagadałem się z pasażerką. W ostatniej chwili zobaczyłem auto stojące przede mną i - żeby w nie nie uderzyć - musiałem je wyminąć. Nie zauważyłem pieszego - opowiadał Marek Z.
Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w Legnicy w nocy z 12 na 13 sierpnia br. Damian Wojciechowski wszedł na pasy razem z dwoma kobietami. Wszedł, bo jeden samochód się zatrzymał, by pieszych przepuścić. Marek Z. zatrzymać się nie zdążył. Kobiety zdążyły odskoczyć, a Damian został potrącony. Z licznymi obrażeniami trafił do szpitala, ale po kilkunastu dniach zmarł.
31-letni Marek Z. za kierownicę wsiadać wówczas nie powinien nie tylko dlatego, że miał ponad dwa promile alkoholu, ale i dlatego, że miał czynny zakaz prowadzenia pojazdów, bo już wcześniej przyłapany został za kółkiem po kilku głębszych.
{gallery}galeria/wydarzenia/08.12.15_pijany_kierowca_morderca_fot_jagoda_balicka{/gallery}