Samorządowcom spadł kamień z serca?
Po tym, jak Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości oficjalnie ogłosił, że partia odsuwa w czasie wprowadzenie dwukadencyjności dla samorządowców, w wielu miastach, miasteczkach i wsiach niektórzy z pewnością odetchnęli z ulgą. Gdyby PiS wcieliło w życie swój zamiar już teraz - mogłoby to pokrzyżować zawodowe plany kilkudziesięciu samorządowcom na Dolnym Śląsku.
Wśród wójtów, burmistrzów i prezydentów, których bezpośrednio mogłaby dotknąć zasada dwukadencyjności jest m.in. prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski, który niechętnie komentuje sprawę. - Dla mnie nie ma tematu. Od początku stroniłem od komentarzy, ponieważ trudno jest być rzecznikiem we własnej sprawie, bo zawsze można potem przypiąć łatkę, że "broni swojego stołka i trzyma się kurczowo miejsca". A przecież ja, jak i moi koledzy w całej Polsce, jesteśmy na tym miejscu z wyboru mieszkańców i z ich woli - mówi Tadeusz Krzakowski, prezydent Legnicy. Teraz, gdy PiS odsuwa w czasie decyzję dotyczącą dwukadencyjności, samorządowcy spokojniej mogą myśleć o swojej zawodowej przyszłości. Czy prezydent Legnicy, który piastuje te funkcję od 2002 r., w przyszłorocznych wyborach samorządowych będzie ubiegał się o reelekcję? - Na to pytanie odpowiem za rok - półtora roku, natomiast pracuję, jak mogę najlepiej dla miasta i mieszkańców. Pracując, staram się zasłużyć na moralne prawo do kandydowania. By kandydować - nie wystarczy bowiem chcieć - tego muszą chcieć mieszkańcy - ucina prezydent Legnicy. Gdyby PiS nie odsunęło tematu dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast o reelekcji nie mógłby myśleć nie tylko prezydent Legnicy, ale m.in. Robert Raczyński – prezydent Lubina, Jan Serkies - burmistrz Chojnowa, Wiesław Wabik - burmistrz Polkowic, Alicja Sielicka - burmistrz Prochowic, Zbigniew Tersa - wójt gminy Kunice, Beata Castaneda-Trujillo – wójt gminy Krotoszyce.