Plaga kradzieży "na wnuczka"
LUBIN. Podał się za syna, który miał wypadek i potrzebuje pieniędzy, żeby uniknąć konsekwencji prawnych. Następnie zadzwonił „policjant”, informując, iż jeśli syn przekaże trzem osobom pokrzywdzonym w wypadku kwotę 33 tysięcy złotych oraz wpłaci 10 tysięcy złotych kaucji, to nie będzie miał problemów z prawem.
To wygląda na przedświąteczna plagę. Tylko jednego dnia policja w Lubinie odnotowała pięć prób kradzieży "na wnuczka"...
Pomimo wielu apeli i ostrzeżeń Policji, osoby starsze wciąż stają się ofiarami oszustów. Przestępcy, wykorzystując brak ostrożności i ufność ze strony osób starszych, często zabierają im dorobek całego życia. W trosce o bezpieczeństwo mieszkańców powiatu lubińscy policjanci chcą kolejny już raz zwrócić uwagę na jedną z najpopularniejszych metod sprawców przestępstw na osobach starszych, czyli metodę "na wnuczka". Tylko wczoraj w Lubinie doszło do pięciu przestępczych sytuacji, w czterech oszuści usiłowali wyłudzić pieniądze w kwocie od 10 do 48 tysięcy, ale rozmówcy w wieku 71, 77 i 79 lat zorientowali się z kim mają do czynienia. Niestety piąta próba okazała się dla przestępcy skuteczna i udawany wnuczek otrzymał od 76-letniej kobiety, mieszkanki Lubina pieniądze w kwocie 43 tysięcy złotych. Tym razem sprawca jako powód pilnej potrzeby podał udział w wypadku i aby uniknąć odpowiedzialności musi wnieść dla Policji kaucję w kwocie 10 tysięcy złotych, natomiast, aby trzy osoby pokrzywdzone w wypadku nie miały żadnych innych roszczeń, musi im przekazać kwotę 33 tysięcy . Do pokrzywdzonej następnie dzwoniła kolejna osoba, która podawała się za policjanta potwierdzającego fakt wypadku. Niestety w dalszym ciągu wiele osób nie wykazuje potrzebnej w tych sytuacjach czujności.
Policja przypomina, iż metoda „na wnuczka” najczęściej polega na tym, iż do osoby starszej dzwoni młody człowiek, podając się za jej wnuka lub innego członka rodziny, mówiąc: „Babciu, dziadku , potrzebuję pieniędzy”. Zmianę barwy głosu sprawcy zazwyczaj tłumaczą przeziębieniem, a prośbę swą motywują pilną, nagłą potrzebą. Oszuści prowadzą rozmowę w specyficzny sposób, tak, aby potencjalna ofiara sama domyśliła się i „zgadła” z kim rozmawia. W ten sposób oszustom udaje się wyłudzić od swojej ofiary znaczną sumę pieniędzy. Na koniec zwykle rozmówca tłumaczy pokrzywdzonemu, że sam nie może stawić się u niego po pieniądze i wyśle po nie swojego dobrego znajomego. Tym "dobrym znajomym" najczęściej jest sam dzwoniący. Najprostszym sposobem na sprawdzenie rozmówcy jest zadzwonienie na znany nam numer telefonu tej osoby z naszej rodziny, za którą podaje się rozmówca. Sprawcy posługujący się tą metodą często działają w zorganizowanych grupach. Najpierw typują swoje potencjalne ofiary, które najczęściej wybierają spośród osób starszych, mieszkających samotnie. Wykorzystują często dane zawarte w książkach telefonicznych, wyszukując imiona, które rzadko występują współcześnie.