Gdzie jest... prezydent?
LUBIN. Mieszkaniec Lubina próbujący skontaktować się z prezydentem miasta w jego biurze doświadczy co najmniej dużego zdziwienia - aż się chce przytoczyć tytuł komedii "Gdzie jest generał?" W Urzędzie Miejskim nie ma pomieszczenia, w którym prezydent Urzęduje. Co więcej - żaden urzędnik nie udzieli informacji gdzie szukać prezydenta.
Prezydent Miasta Lubina przyjmuje interesantów we wtorki od godz. 8:30. Teoretycznie, gdyż od niepamiętnych czasów wyznacza do tych spotkań któregoś z urzędników. Mieszkańcy miasta, wierząc w bezpośrednie rozmowy, bardzo często liczą na to, że uda im się porozmawiać w ważnych dla nich sprawach z samym prezydentem. W zdecydowanej większości są to płonne nadzieje. Przekonała się o tym grupa mieszkańców, która przyszła do urzędu chcąc na ręce prezydenta złożyć petycję w sprawie miejsc parkingowych w okolicach Ratusza. Nie tylko nie udało im się spotkać z najwyższym lubińskim urzędnikiem, ale nawet... nie odnaleźli gabinetu, biura czy też miejsca urzędowania prezydenta Lubina. Gabinet prezydenta mieścił się do niedawna na pierwszym piętrze w pokoju numer 105. Tam też udali się mieszkańcy miasta. Jakież było ich zdziwienie, kiedy zamiast przeszklonych drzwi do sekretariatu zastali zamknięte na zamek cyfrowy, nieprzejrzyste drzwi, obok których wisiała tabliczka informująca, że za nimi swoje pomieszczenia mają... informatycy. Mieszkańcy pomyśleli, że być może prezydent przeniósł się do innego pokoju i zaczęli szukać tego pomieszczenia. Na darmo. Od piwnic po poddasze - przy żadnych drzwiach nie było właściwego oznaczenia. Mieszkańcy wyszli na zewnątrz i upewnili się, że na budynku Urzędu wisi tablica "Prezydent Miasta Lubina". Wrócili więc do środka i zaczęli wypytywać urzędników. Jedyna informacją jaką zdobyli była ta, że... prezydent wyprowadził się z budynku Urzędu. Tego gdzie teraz urzęduje nie potrafił, bądź nie chciał powiedzieć żaden z urzędników. Nawet dyrektor Gabinetu Prezydenta, Marzena Reutt powiedziała tylko, że pana prezydenta nie ma i, że... zadzwoni po rzecznika prezydenta. Po chwili poinformowała mieszkańców, że rzecznik zaraz przyjedzie i spotka się z nimi. Mieszkańcy czekali. Minęło 5 minut, 10, 15. Rzecznik nadal był w drodze. Mieszkańcy pytali przechodzących korytarzem urzędników czy nie wiedzą gdzie przyjmuje prezydent - żaden nie udzielił odpowiedzi. W końcu, przyciśnięta do muru dyrektor Reutt nieśmiało powiedziała, że w Ratuszu.
Kiedy po ponad półgodzinie do mieszkańców dotarł w końcu rzecznik Jacek Mamiński miał dla nich dwie informacje. Jedną, że petycję mogą złożyć w kancelarii podawczej i drugą, że prezydent obiecuje spotkać się z mieszkańcami po 11 listopada. Przyznał też, że prezydent wyprowadził się już z budynku Urzędu i funkcjonuje w Ratuszu. Jest to siedziba na razie nieoficjalna. Część mieszkańców przeszła się bowiem pod Ratusz - nie ma na nim, żadnej tablicy informującej, że jest tam siedziba prezydenta miasta.
Sytuacja jest kuriozalna - w oficjalnej siedzibie prezydenta nie uświadczysz, a w Ratuszu oficjalnie go nie ma. Mieszkańcy żartowali, że być może trzeba będzie zgłosić zaginięcie gabinetu prezydenta - niestety nasz system prawny nie przewiduje sytuacji kiedy zaginie... siedziba urzędnika. Jak się dowiedzieliśmy Ratusz ma zostać oficjalną siedzibą prezydenta w grudniu. Do tego czasu możemy poudawać, że niczego nie zauważyliśmy.