Dzieci znowu staną się zakładnikami prezydenta Lubina
LUBIN. Możliwością finansowego wykrwawienia się miasta – tłumaczy prezydent Lubina Robert Raczyński odmowę przyjmowania dzieci z Gminy Lubin do miejskich szkół. Jak twierdzi gmina nie chce płacić za swoich uczniów, a on nie zamierza dopłacać do „podrzuconych” dzieci. Tymczasem tylko za 2019 rok Gmina Lubin przelała miastu kwotę prawie 3 mln 123 tys. zł tytułem zwrotu kosztów nauczania i nakładów inwestycyjnych. Zanosi się na kolejną próbę narzucenia gminie Lubin rozwiązań odpowiadających prezydentowi Lubina...
Prezydent Lubina Robert Raczyński był gościem redaktora Marka Obszarnego w programie „Reakcja 24”, emitowanego na antenie Polskiego Radia Wrocław. Rozmowę zdominowały relacje, między miastem i Gminą Lubin. Powrócił temat „łączenia”, które – jak twierdzi prezydent – jest niezbędne, by „wyciągnąć gminę wiejską z zapaści cywilizacyjnej”.
– Myśmy złożyli taką propozycję zeszłego roku gminie wiejskiej Lubin o tym, żebyśmy przejęli szereg tych właśnie zaniedbanych – według nas – terenów o przyłączeniu do miasta Lubina, natomiast decyzja ze strony gminy była wręcz niezrozumiała dla nas, olbrzymia agresja urzędników wiejskich, bym tak powiedział, którzy nie chcieli się przyłączyć do miasta Lubina. Natomiast my zgodnie z prawem powinniśmy otrzymać tzw. premię przyłączeniową, nie? W związku z czym powinniśmy zarobić na tym wspólnie ok. 100 mln nie? No ale gmina wiejska odrzuciła, urzędnicy generalnie nie chcą zmian, nie? Bo wiedzą, że to jest związane z likwidacją niektórych etatów i one oczywiście by się odbyły nie ma co ukrywać, nie? – mówił prezydent Lubina Robert Raczyński.
Jak zwykle w okresie wakacyjnym powrócił temat „zakazu” przyjmowania dzieci z terenu Gminy Lubin do miejskich placówek oświatowych.
– To nie jest żadna złośliwość, to są pieniądze. Nic więcej. Jeśli mieszkaniec Lubina dopłaca ze swoich podatków 50 proc. do miejsca kształcenia, to dlaczego ma dopłacać do miejsca dla bogatej gminy wiejskiej, która nie chce nam wyrównywać do tej dopłaty. Tak? Chodzi o to, żeby ten z miasta nie dopłacał do tego ze wsi, o to chodzi tak naprawdę. Ja nie mogę oszukiwać swoich wyborców i powiedzieć macie łożyć na bogatą gminę wiejską i dopłacać do ich dzieci, nie? Wszystkie dzieci są oczywiście nasze, ale kasa jest kasa – tłumaczył prezydent Robert Raczyński.
Tymczasem fakty wyglądają zupełnie inaczej. Tyko w 2019 roku Gmina Lubin przekazała lubińskiemu magistratowi 3 mln 122 tys. 863 zł i 80 gr. tytułem zwrotu kosztów nauczania dzieci z terenu gminy. To środki oprócz rządowej subwencji oświatowej, którą miasto otrzymuje na każdego ucznia, także z Gminy Lubin. W skali roku subwencja dla Lubina osiąga niebagatelną kwotę ok. 40 mln zł (40 896 498,08 zł w 2019 r.). Do szkół miejskich średnio rocznie uczęszcza niespełna 700 uczniów, co stanowi 11,6 proc. z prawie 6 tys. ogólnej liczby. Umowa w sprawie wzajemnego rozliczenia kosztów kształcenia uczniów i wychowania przedszkolnego pomiędzy gminą i miastem obowiązuje od 1999 r., poza półtorarocznym okresem, kiedy jednostronnie wypowiedział ją prezydent Robert Raczyński.
***
Pani nie rozumie! Prezydent odpowiada słuchaczce…
Mieszkanka Gminy Lubin, której w kilku miejskich szkołach odmówiono przyjęcia dziecka zapytała na antenie prezydenta Lubina czy jest to robienie kozła ofiarnego z dzieci, za to gmina wiejska Lubin nie chciała przyłączenia do miasta Lubina?
Prezydent Lubina Robert Raczyński (…) Po prostu pani dziecko nie jest finansowane ze środków publicznych, konkretnie. W związku z czym, myśmy złożyli ofertę wioskom obok nas, przyłączcie się i zlikwidujmy ten bzdurny zapis, powodujący, że ludzie z miasta, bo podejrzewam, że pani jest z miasta, przeprowadzili się kilkadziesiąt metrów dalej za granicę, chcą dalej żyć życiem miasta, jeśli chodzi o życie społeczne, kulturalne, życie edukacyjne i tworzy się niepotrzebne granice tak naprawdę, tak? To jest problem. Także proszę się nie dziwić, że tak zachowują się mieszkańcy Lubina, którzy łożą ze swoich podatków osobistych na rzecz swoich dzieci i ktoś im podrzuca swoje dzieci. Brzmi to strasznie niesmacznie…
Słuchaczka: To brzmi niesmacznie. To naprawdę było brzydko powiedziane.
Prezydent: Chodzi o brutalność języka, żeby ono wyjawiło całą to sytuację, opisało tak naprawdę, nie? Bo ludziom się wydaje, że oświata to nie kosztuje? No kosztuje proszę pani. My nie traktujemy dzieci z gminy wiejskiej obco, bo to są tak samo Polacy i tak samo są dziećmi, natomiast taka jest polityka gminy wiejskiej. To nie nasza polityka ograniczenia…
Słuchaczka: Ja jestem tylko mieszkanką gminy wiejskiej…
Prezydent: Pani jest wyborcą, nie jest pani tylko mieszkanką.
Słuchaczka: Ja tutaj nic nie zdziałam, natomiast moje dziecko staje się niejako zakładnikiem polityki gminy wiejskiej względem gminy miejskiej.
Prezydent: Ja go nie biorę jako zakładnika. Pani nie rozumie tego, nie chce zrozumieć. To gmina wiejska bierze go jako zakładnika.
Słuchaczka: Ja emocjonalnie do tego podchodzę, jako rodzic.
Prezydent: No, właśnie. Ja też jestem rodzicem. Także rozumiem to . Ale ja go nie biorę jako zakładnika, to gmina wiejska go bierze jako zakładnika, bo nie zwraca nam pieniędzy.
Słuchaczka: Obojętnie kto nie bierze dziecka, jako zakładnika, to tak się zadziało i tak się dzieje.
Prezydent: Myśmy chcieli to uniknąć i dlatego żeśmy chcieli przyłączyć, no. To rozwiązuje problem – z tego, co wiem – ponad tysiąca dzieci z gminy wiejskiej, nie? Gdzie jest masę fałszywych zameldowań, ale ludzie podchodzą do tego obojętnie, dopiero kiedy mają osobiste wydarzenie, to widzą problem i też go do końca tak naprawdę nie widzą, sądzą, że są to jakieś bijatyki między urzędnikami, nie? To nie tak, my mamy obowiązek dbać o swoich wyborców i swoje dochody, nie?
Redaktor Marek Obszarny: Może warto się pochylić nad tym, co mówiła pani Magdalena…
Prezydent: Myśmy się pochylili i złożyli wniosek o przyłączenie…
Redaktor Marek Obszarny: Może jest jakaś inna droga?
Prezydent: Nie ma innej drogi , bo tu nie ma innej drogi, bo poszukiwanie innej drogi to jest udawanie, że da się inaczej ten problem rozwiązać, nieboleśnie. No nie da się i koniec. Ja złożyłem ponownie wniosek do premiera…
*Całej rozmowy z prezydentem Lubina Robertem Raczyńskim można wysłuchać na www.radiowroclaw.pl
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Tadeusza Kielana wójt Gminy Lubin:
- Od prezydenta szóstej kadencji można chyba wymagać choćby ogólnej wiedzy na temat budżetu miasta, którym zarządza, a jak widać Robertowi Raczyńskiemu „umknęła” kwota ponad 3 mln zł, którą rokrocznie przelewamy za kształcenie naszych dzieci w miejskich szkołach. Nie ma również gminy wiejskiej, jest Gmina Lubin. Sięgając po nią, warto znać jej oficjalną nazwę. Jeśli natomiast chodzi o utrudnianie rodzicom z Gminy Lubin wyboru szkoły, to jest to bez wątpienia precedens w skali kraju. Co roku nasi mieszkańcy straszeni są odmową przyjęcia dzieci do miejskich szkół. Tak jest zwykle na około pół roku przed rozpoczęciem roku szkolnego, potem dowiadujemy się, że jednak część zostanie przyjęta, a potem okazuje się, że wszyscy chętni z Gminy Lubin mogą chodzić do miejskich szkół, bo przecież gdyby nie nasi uczniowie i gminne pieniądze, które idą za nimi poza subwencją oświatową, wielu nauczycieli straciłoby pracę. Bez naszych siedmiuset dzieci kolejna szkoła w Lubienie musiałby zostać zlikwidowana. Efektem tych gróźb jest sztuczne meldowanie, na czym miasto ewidentnie traci, bo gmina nie pokrywa kosztów przemeldowanego do Lubina ucznia . Osoby sztucznie zameldowane są potem w trakcie roku „wyszukiwane”, ale finansowe straty miasta z tego tytułu są nieuniknione, a to już niegospodarność, zagrożono odpowiednim paragrafem.
Co do łączenia miasta i gminy, to chyba wszystko już zostało powiedziane. Przypomnę panu prezydentowi , że premię przyłączeniową owszem płacono, ale kilkanaście lat wcześniej. Otrzymała ją zresztą tylko Zielona Góra. Tam prezydent spotykał się z mieszkańcami każdej miejscowości nawet kilka razy i w końcu zdecydowaną część przekonał do swoich racji. W czasie ostatnich lat prezydent Raczyński oficjalnie nie odwiedził żadnej naszej miejscowości. W naszym przypadku celem nie miało osiągnięcie wspólnych korzyści, to był zwykły skok na kasę, na gminne pieniądze, które miały pokryć przynajmniej część gigantycznego zadłużenia miasta. Wszyscy doskonale o tym wiedzą.
Szkoda, że samorządowiec z takim stażem zamiast dawać dobry przykład młodszym kolegom, uczy jak kłamać, manipulować i dezinformować , wykazując się przy okazji rażącą niewiedzą i próbując za wszelką cenę udowodnić, że racja jest zawsze po jego stronie!
Bez względu na warunki pogodowe zapowiada się "gorące" lato w Lubinie i gminie Lubin...