Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Winni, ale bez kary bo protestowali w słusznej sprawie. Finał "wojny na torach"

LUBIN.  – Obwinieni są winni zarzucanych im wykroczeń, jednak ze względu na okoliczności sąd odstępuje od wymierzenia kary i jednocześnie zwalnia od konieczności uiszczenia kosztów sądowych – ogłosiła wczoraj Magdalena Bielecka, sędzia w procesie 21 mieszkańców Gminy Lubin obwinianych m.in. o tarasowanie torowiska w Raszówce. Społeczny protest, który zorganizowano w czerwcu ubiegłego roku przyniósł błyskawiczne rozwiązanie i tym samym mieszkańcy wywalczyli przystanki dla pociągów przejeżdżających przez Chróstnik, Gorzelin i Raszówkę.

– Sąd potwierdził, że działaliśmy w słusznej sprawie. Dzięki nam pociągi wróciły na właściwe tory! – mówił tuż po ogłoszeniu wyroku Tadeusz Kosturek, sołtys Raszówki i jeden z obwinionych. – Ten wyrok pokazuje, że warto walczyć i że nie jesteśmy bezsilni wobec władzy. Sami wybieramy radnych z województwa i do tej pory nam się wydawało, ze zajmują się odległymi dla nas sprawami, a tymczasem tak nas potraktowali. Będziemy o tym pamiętać przy kolejnych wyborach.

Winni, ale bez kary bo protestowali w słusznej sprawie. Finał "wojny na torach"

– Warto było walczyć. Przesłuchania i proces były uciążliwe, ale pokazaliśmy, że w słusznej sprawie trzeba protestować – dodawał Mieczysław Doroszkiewicz z Raszówki.
Z wyroku zadowolony był także mecenas Łukasz Mika, obrońca obwinianych: – Jesteśmy usatysfakcjonowani i nie będziemy wnioskować o pisemne uzasadnienie wyroku, ani się od niego odwoływać. Szkoda tylko, że to tak długo trwało.

Proces rozpoczął się w grudniu ubiegłego roku. 21 osób obwiniono o to, że 8 czerwca 2019 r. w rejonie przejazdu kolejowego zatrzymywali się na torowisku bez uzasadnionej przyczyny, tym samym tarasując przejazd i nie opuścili zbiegowiska mimo wezwań policji.

Ogłoszenie wyroku planowane było na początku marca, jednak nie doszło do tego z powodu pandemii korona wirusa. Przekroczono tym samym termin wyznaczony do publikacji wyroku. Z uwagi na dużą liczbę osób uczestniczących w procesie sędzia podjęła decyzję o jego wznowieniu. Wszyscy obwinieni i świadkowie podtrzymali złożone wcześniej wyjaśnienia.

– Zachowanie obwinionych było pokojowe, nie było żadnej agresji. Protest przyniósł rezultat, bezpośrednio po tym zdarzeniu Koleje Dolnośląskie przywrócił przystanki do rozkładu jazdy. Charakter i okoliczności tej sprawy spełniają wszystkie przesłanki do tego, by mimo uznania za winnych zarzucanych wykroczeń, odstąpić od wymierzenia kary i uiszczenia kosztów sądowych – mówiła w uzasadnieniu sędzia Magdalena Bielecka, dodając: – Obwiniani cieszą się nieposzlakowaną opinią, to zdarzenie miało charakter incydentalny w ich życiu i samo postępowanie sądowe stanowiło dla nich dużą uciążliwość i było swego rodzaju karą.

Protestowi w Raszówce towarzyszyło kilkanaście policyjnych radiowozów i kilkudziesięciu policjantów, włącznie z grupą szturmową. Jednak zeznający policjanci także podkreślali pokojowy charakter manifestacji.
– Na torach było około 60 osób, ale wokół nawet trzy razy tyle, dziękujemy wszystkim za wsparcie i nasz wspólny sukces. Dziś z Raszówki możemy dojechać nie tylko do Wrocławia ale i do Warszawy, i nad morze – mówił sołtys Tadeusz Kosturek. – Dziękujemy także dziennikarzom, którzy od momentu protestu nagłaśniali w całej Polsce tę sprawę i towarzyszyli nam na rozprawach sądowych. To pokazuje, że warto walczyć o swoje.

________________________________

9 czerwca ub. roku tak red. Dariusz Szymacha opisywał na naszych łamach "Protest na torach" 

RASZÓWKA. Od niedzieli ruszają kolejowe połączenia między Lubinem a Wrocławiem (via Legnicą) po wyremontowanej linii kolejowej. Niestety, nie dla wszystkich jest to radosna wiadomość - siedem tysięcy mieszkańców wiosek położonych przy tej linii będzie mogło tylko popatrzeć na przejeżdżające składy - na ich świeżo wyremontowanych przystankach pociągi się nie zatrzymają. Mieszkańcy postanowili zaprotestować. Dwór prezydenta Lubina się bawił, a mieszkańcy gminy wiejskiej Lubin rozpoczęli "bój ". Potężne siły policyjne zgromadzone na stacji w Raszówce były dowodem iż spodziewany był każdy, nawet ten najbardziej dramatyczny scenariusz protestu...

 

W Rzeszotarach i Raszówce mieszkańcy przyszli na dworce by przywitać pociąg, który miał wieźć oficjeli na koncert w Lubinie zorganizowany właśnie z okazji uruchomienia linii kolejowej. Miał on być atrakcją gdyż miał być bardzo atrakcyjnie iluminowany. O ile mieszkańcy Rzeszotar ograniczyli protest do terenu peronu, to mieszkańcy Raszówki poszli dalej.

Oprócz transparentów na peronie ustawili się także na pobliskim przejeździe kolejowym. Część z nich spacerowała tam i z powrotem, część stała z transparentami. Założeniem mieszkańców było maksymalne opóźnienie przejazdu specjalnego pociągu i zademonstrowanie podróżującym nim politykom swojego sprzeciwu wobec wykluczenia ich wiosek z transportu kolejowego. Po godzinie 19 przy przejeździe było już ok. 200 osób: dorosłych, młodzieży a nawet dzieci.

Bardzo szybko przy protestujących pojawiła się policja, przyjechały też pododdziały policji wyposażone w kaski, broń długą, tarcze i gaz łzawiący. W ciągu zaledwie kilku minut Raszówka została bez mała otoczona policyjnym kordonem... Policja zażądała od protestujących opuszczenia przejazdu informując, że w razie nie wykonania polecenia zastosowane zostaną środki przymusu. Po kilku minutach funkcjonariusze przystąpili do spisywania nazwisk protestujących. Jednego z nich doprowadzono do radiowozu gdyż odmawiał podania danych. Na pomoc ruszył mu inny mężczyzna, z którym w pewnym momencie szarpało się aż 5 funkcjonariuszy....

Po tej przepychance policja zrezygnowała z siłowego rozwiązania, funkcjonariusze zostali wycofani. Od tej pory siły policyjne zabezpieczały tylko przejazd pojazdów. Do stacji dotarły kolejno trzy pociągi towarowe, jednak zapowiadany przejazd pociągu specjalnego się nie odbył. Przyjazd VIP-oskiego pociągu został odwołany. Tym samym protestujący osiągnęli swój cel.

Osiągnęli nawet dużo więcej. Przyjechał do nich Tymoteusz Myrda - wicemarszałek Województwa Dolnośląskiego, odpowiedzialny za transport. Z początku próbował w sposób absurdalny, momentami żałosny tłumaczyć mieszkańcom dlaczego pociągi nie będą stawały na ich stacjach. Został wprost wyśmiany przez protestujących, którzy zaczęli zadawać mu później bardzo merytoryczne pytania. Odpowiedzi nie były zadowalające. Rozmowa trwała bardzo długo. Jej efekty są dla mieszkańców budujące. Marszałek Myrda zobowiązał się skierować w poniedziałek pismo do PLK o jak najszybsze wprowadzenie zmian do rozkładu polegających na uwzględnieniu wiosek jako przystanków. Tylko jeden pociąg, z dwunastu zaplanowanych ma się na tych stacjach nie zatrzymywać będą tym samym pociągiem ekspresowym.

Kiedy w Raszówce trwał protest, w Lubinie bawiono się na koncercie z okazji uruchomienia połączeń. Na koniec koncertu prezydent Robert Raczyński powiedział m.in.

- "Niestety mam dwie wiadomości: jedna to jest smutna. Proszę Państwa ukradziono nam pociąg. Druga w pociągu były też wszystkie lampy w związku z tym nie możemy Państwu wspaniałego, pięknego, przedstawienia świetlnego pokazać. Ale mam też dobrą wiadomość: my znajdziemy tego który ukradł go, solidnie wybatożymy i obciążymy go kosztami tego koncertu."

Na szczęście niezawisły Sąd nie "wybatożył" ludzi protestujących w słusznej sprawie...

Powiązane wpisy