Uczestnicy patriotycznego przejazdu i koncertu wolności wezwani do komisariatu
LUBIN. Jechaliśmy bezpiecznie. Skąd te wezwania na komendę? - dziwią się uczestnicy patriotycznego przejazdu, jaki miał miejsce w Lubinie 11 listopada. Blisko 40 pojazdów brało udział w kolumnowym przejeździe przez miasto w związku z Dniem Niepodległości. Wezwania na komendę dostało kilkanaście osób. Wyjaśnień na piśmie mają zaś udzielić uczestnicy koncertu wolności, który miał miejsce w Lubinie 22 listopada, a wśród nich nawet dziennikarze i fotoreporterzy. To zakrojone już na szerszą niż wcześniej skalę działania lubińskiej policji.
O ile wcześniej lubinianie mogli powiedzieć, że stosunki uczestników różnych protestów i manifestacji z policją w Lubinie były poprawne i bez zgrzytów, o tyle teraz sprawa wygląda już chyba nieco inaczej.
Na pierwszy "ogień" poszli uczestnicy patriotycznego przejazdu przez miasto, jaki Stowarzyszenie STOP COVID Lubin zorganizowało 11 listopada. Miało być bezpieczniej, bez gromadzenia się i z zachowaniem wszelkich zasad reżimu sanitarnego. Tak zrobiono. Oflagowane pojazdy poruszały się w kolumnie ulicami miasta. Towarzyszyły im pieśni patriotyczne nadawane z głośnika w eter..
Teraz kilkunastu właścicieli pojazdów ma stawić się komisariacie, by w pierwszej kolejności ustalić do kogo należy pojazd i kto nim kierował. Powód? Lubińska policja twierdzi, że monitoring miejski wyraźnie wskazuje, iż kierujący złamali przepisy w ruchu drogowym, niestosując się do nich. Większość przypadków dotyczy wjazdu na skrzyżowania na czerwonym świetle. Kary mogą być srogie, bo kierowca za wjazd na czerwonym może być ukarany mandatem od 100 do 200 zł i 2 punktami karnymi. Jeśli zaś jego prędkość nie była wysoka i mógł zatrzymać się bezpiecznie przed czerwonym to mandat może sięgnąć nawet do 500 zł a do kolekcji może zebrać nawet 6 punktów karnych.
Wezwania do złożenia wyjaśnień, ale już na piśmie, a nie osobiście w komisariacie, mają też złożyć uczestnicy koncertu wolności, jaki 22 listopada miał miejsce w lubińskim rynku. Wśród wezwanych są nawet dziennikarze, którzy wypełniali swoje obowiązki służbowe, ale przez policję zostali wówczas wylegitymowani i spisani.