Albo bankructwo, albo otwarcie lokalu (FOTO)
LUBIN. Prowadzący działalność związaną z gastronomią po wielu miesiącach zamknięcia swoich firm coraz poważniej myślą albo o likwidacji, albo o otwarciu mimo zakazów ze strony rządu. Pytań jest wiele, bo trzeba liczyć się z reakcją SANEPID-u i policji. W pizzerii Dolce Vita w Lubinie z zaniepokojonymi przedsiębiorcami spotkał się Paweł Tanajno, który odwiedził stolicę polskiej miedzi w ramach działań formacji Strajk Przedsiębiorców i #otwieramysie.
O ile w większych miastach Polski coraz więcej punktów gastronomicznych uruchamia swoją działalność, o tyle Zagłębie Miedziowe ostrożnie podchodzi do sprawy. Każdy, kto zdecyduje się na otwarcie lokalu, musi liczyć się z obecnością pracowników SANEPID – u i policji. Nie każdy ma wiedzę, by odeprzeć zarzuty tych instytucji. Do Lubina przyjechał Paweł Tanajno, który odwiedza przedsiębiorców i służy radą prawną w tym zakresie w całym kraju. Wszystko w ramach akcji #otwieramysie. Jak podkreślał Tanajno, ci, którzy zdecydowali się uruchomić działalność, borykają się ze wzmożoną reakcją SANEPID-u.
- To zasypywanie dokumentami oceniam jako dobry znak. W miastach dużych SANEPID potrafi nieraz z pogwałceniem procedur postępowania administracyjnego, nie robiąc w ogóle tego postępowania, wysyłając decyzję o zamknięciu lokalu lub jakiejś karze. Natomiast w miastach powiatowych urzędnicy bardzo miarkują, starają się nie naruszać procedur. Zasypywanie pismami jest pozytywnym znakiem, bo można brać aktywny udział w tym postępowaniu. Nie trzeba do tego prawników. Urząd w takim postępowaniu musi wyjaśnić stronie jej stan prawny czy jaki jest cel. Wystarczy tylko wyjaśnić i odpisywać. Moja rada jest taka, by brać udział w tym postępowaniu, a nie pozwolić sobie na bierność. I przedsiębiorcy, i urzędnicy będą dążyć do tego, by to postępowanie trwało jak najdłużej, bo w prawie administracyjnym, jest taka zasada, że decyzja ostateczna na pierwszym powiatowym poziomie jest wydawana według stanu prawnego na dzień wydawania decyzji, a nie na dzień kontroli. Może się więc tak zdarzyć, że jeśli to postępowanie będzie trwało dwa, trzy miesiące, to na dzień wydania decyzji nie będzie już lockdownu i nie będzie można już ukarać przedsiębiorców. Widzę w skali kraju, że ku temu to zmierza. Zachęcam przedsiębiorców, by wykorzystali wszystkie swoje prawa, które są w pouczeniu i wykorzystali wszystkie terminy np. nie odbierali listów od razu tylko czekali na 14 dni awizacji, żeby odpisywali w ostatnim możliwym terminie. Bądźmy aktywni, a nie bierni i myślę, że to się wszystko pięknie rozłoży – mówił Paweł Tanajno.
Wielu lubińskim przedsiębiorcom jest ciężko nie tylko ze względu na obostrzenia narzucone przez rząd. Nie mogą oni liczyć na żadną pomoc ze strony lokalnego samorządu. O ile np. w Zielonej Górze prezydent zwolnił właścicieli lokali od płacenia koncesji za alkohol, o tyle w Lubinie przedsiębiorcy płacą za coś, czego nie wykorzystują w związku z lockdownem.
- Mimo, że nie ma możliwości sprzedaży alkoholu, zostałam zobligowana do płacenia, ponieważ wygasłoby mi zezwolenie i za miesiąc, gdyby nie było już lockdownu musiałabym występować jeszcze raz. To by przedłużyło cała procedurę. Złożyłam wniosek do prezydenta miasta z możliwością zwrotu za poprzedni rok. To było 4,5 miesiąca wykluczenia. Wcześniej nie wiedziałam, że organom miejskim przydzielono takie kompetencje, że przedsiębiorca może się ubiegać o takie zwolnienie. Nie mam jeszcze odpowiedzi. Poza tym od 1 stycznia zostaliśmy zmuszeni do wymiany kas fiskalnych na kasy online. Mimo tego, że tamte kasy działały, jesteśmy zmuszeni do zakupu nowych. To 2 000 zł. Policzmy koncesje na alkohol. To rzeczy, które są na nas wymuszane, a my nawet tego teraz nie wykorzystujemy – wyjaśnia Joanna Rychlewicz, prowadząca pizzerię Dolce Vita w Lubinie.{gallery}galeria/wydarzenia/02-02-21-pawel-tanajno-lubin-fot-marzena-machniak{/gallery}