Czwartek, czwarteczek - pączek, pączunio (FOTO)
LUBIN. Środa, godzina 18:00. Większość lubinian zasiada do kolacji, odpoczywa, ogląda TV. Jednak niewielka grupa osób rozpoczyna jedną z najtrudniejszych zmian w pracy w ciągu roku: będą pracować do rana, a jak zajdzie potrzeba to i do południa. To cukiernicy w najstarszej lubińskiej cukierni Ptyś, opodal Rynku. Nadszedł Tłusty Czwartek – czas dogadzania sobie słodkościami.
Tradycyjnie ostatni czwartek przed wielkim postem, znany także jako zapusty, nazywany jest Tłustym Czwartkiem. Rozpoczyna on ostatni tydzień karnawału. W Polsce oraz w katolickiej części Niemiec, wedle tradycji, w tym dniu dozwolone jest objadanie się.
Ci, którzy chcą usprawiedliwić swój apetyt twierdzą, że istnieje przesąd, według którego, jeśli ktoś w tłusty czwartek nie zje ani jednego pączka – w dalszym życiu nie będzie mu się wiodło. Zapewne jednak wynika to z naszej skłonności do łasuchowania, choćby w ten jeden dzień w roku. Bo któż zdoła się oprzeć świeżutkim, pachnącym pączkom? A jeszcze jeśli od lat są robione według tej samej receptury i tylko z naturalnych składników bez żadnych „ulepszaczy”?
Co jest potrzebne by zrobić pyszne pączki? W Ptysiu receptura jest niezmienna od przeszło pół wieku: dobra mąka, jaja, drożdże , cukier i odrobina soli. Żadnych spulchniaczy, ulepszaczy, konserwantów itp. Cukiernicy zdradzili nam tajemnicę dobrego ciasta na pączki: wszystko zależy od tego jak ciasto się wyrobi, wygniecie, to z jakich składników powstanie i jak pozwoli mu się rosnąć. Najważniejsza jest cierpliwość: tutaj pośpiech przynosi zgubne skutki. Ciasto należy zagnieść i porządnie wyrobić. Potem musi w spokoju rosnąć. Po wyrośnięciu jest dzielone na porcje, nadziewane i formowane w pączek. Potem znowu musi w spokoju wyrastać
Do tego jeszcze jest potrzebne nadzienie: tradycyjne różane, z marmolady, toffi, czekoladą, bitą śmietaną, adwokatem, truskawką – wybór jest ogromny. I wszystkie smażone są na smalcu.
Receptura naszych pączków liczy sobie pięćdziesiąt pięć lat gdyż została opracowana w 1968 roku – powiedziała Iwona Wawrzyniak szefująca dzisiaj na zapleczu cukierni. – Wyrabiamy je nadal ręcznie, z samych naturalnych składników. Nie stosujemy żadnych proszków, konserwantów ani ulepszaczy. Cała tajemnica dobrego pączka tkwi w cieście – jak się go wyrobi, wygniecie, to z jakich składników i jak pozwoli mu się rosnąć. Nam się to udaje . Od ponad pół wieku.
Idealnym napojem do popijania pączków wcale nie jest kawa tylko herbata. Wiele badań wykazało, że napój ten pomaga nie tyć po szaleństwach kulinarnych. Polifenole zawarte w herbacie, mają zdolność hamowania enzymów w jelitach, odpowiedzialnych za trawienie tłuszczów i cukrów. Picie herbaty sprawia, że tłuszcze i cukry nie wchłaniają się całkowicie. Co za tym idzie – nie przedostają się do krwi, a potem do komórek, bo herbata wypita do posiłku w pewnym stopniu blokuje ich rozkład "na czynniki pierwsze". Oczywiście, jeśli zjemy tych pączków dużo, to żaden napój nie pomoże – waga bezlitośnie pokaże nam skutki naszego obżarstwa. Najważniejszy jest umiar. Jeden pączek, w zależności od nadzienia, posypki, lukru ma od 350 do to ok. 450 kilokalorii. Warto o tym pamiętać – pisze te słowa smakosz, który właśnie zasiada do konsumpcji 3 pączków na tzw. "dzień dobry".
Cukiernicy planują stworzyć 8-10 tys. pączków. Zależeć to będzie od popytu. Mimo, że ceny tych przysmaków mocno poszły w górę to chętnych na pyszne i zdrowe wyroby nie brakuje. Ptyś zaprasza klientów już od godz. 5:30.
{gallery}galeria/wydarzenia/16-02_23_Tlusty_Czwartek_w_Lubinie_Fot_Dariusz_Szymacha{/gallery}