Czy konflikt między firmami opóźni budowę S3?
POLKOWICE. Nie oddają zestawień dostarczonego towaru, na podstawie których można wystawić fakturę, a co za tym idzie nie płacą swoich zobowiązań, przedłużając terminy płatności - tak wynika z relacji przewoźników, którzy zablokowali 22 sierpnia bramy wyjazdowe z fabryki masy bitumicznej firmy Pribex nieopodal Polkowic. Materiał ten produkowany jest na potrzeby budowy drogi S3. Zdarzenie miało miejsce na terenie zadania realizowane przez firmę Salini. Dwudniowe utrudnienia sprawiły, że na miejscu dwukrotnie była polkowicka policja. Kto ma rację? Próbujemy dojść do prawdy.
Przewoźnicy chcą mieć za co zatankować, płacić swoje zobowiązania, a co najważniejsze płacić kierowcom, którzy na swoje wynagrodzenia w niektórych firmach współpracujących z Pribexem czekają już od wiosny. Proceder wydaje się prosty. Jak tłumaczy Tomasz Gąsiorek z firmy Tom -Bud najpierw firma Pribex z Warszawy, będąca w konsorcjum Salini-Todini-Przedsiębiorstwo Robót Inżynieryjno - Budowlanych Export - Pribex chciała, by jej terminy płatności miały 60 dni. Na to podobno nie wyraziła zgody Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Teraz każdy przewoźnik musi dostarczać Pribexowi zestawienie dostarczonego towaru za 30 dni. Taki protokół musi być zatwierdzony przez odpowiednie osoby, by potem dana firma transportowa na tej podstawie wystawiła fakturę. I tu pojawia się problem, bo protokoły nie wracają do przewoźników. Firma Tom - Bud na protokół z lipca czeka po dziś dzień. Inna podobno nie otrzymała potwierdzonego zestawienia za marzec.
- Trudno zliczyć ile osób cierpi na tej sytuacji. To nie jest prawda , że zmuszamy zarząd Pribexu do zakupu materiału od nas. Już nie chcemy wozić dla nich materiału. Chcemy tylko, by nam zapłaciła za to, co przywieźliśmy i już nas tu nie będzie. - mówi Tomasz Gąsiorek z firmy przewozowej Tom - Bud. Firma Pribex podobno 2 tygodnie temu obiecała przewoźnikom zaliczki cotygodniowe w wysokości 600 tys. złotych na paliwo w zamian za przewóz 18 tys. ton materiału dziennie. - Tylko z naszej kopalni cierpi na tym około 100 osób, które nie dostały wypłat, bo nas wkręciła pani prezes Pribexu, by wozić i wozić. Mamy nagrane tej rozmowy. Ostatnio do 10 sierpnia woziliśmy 200 tys dziennie, a to oznacza, że potrzebujemy 100 tyś. na paliwo. Nikt nie ma takich pieniędzy, żaden przewoźnik, żeby sobie na to pozwolić i móc dalej kontynuować tę pracę. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że generalny wykonawca Salini twierdzi, że nie może nic zrobić. Jeśli jest gospodarzem kontraktu, to jak to nie może nic zrobić. Tego nie rozumiemy. Poczekamy tu - dodawał Tomasz Gąsiorek.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad jako główny inwestor przyjrzy się sprawie i zapewnia, że jeśli są jakieś nieprawidłowości w płatnościach, to po weryfikacji istnieje możliwość, by podwykonawcom zapłacić, a taką kwotą pomniejszyć wynagrodzenie głównego wykonawcy. Szczegóły będziemy znać pod koniec tygodnia.
Komentarza oficjalnego od strony Pribexu nie uzyskaliśmy. Pełnomocnik zarządu miał przygotować stanowisko w tej sprawie drogą telefoniczną lub mailową. Nie uczyniono tego mimo kilkukrotnych zapewnień. Jedyną wypowiedź na której możemy się oprzeć, to rozmowa telefoniczna z prezes Pribexu, Hanną Pniewską, która nazwała wykonawcę niezrównoważonym. W nieoficjalnej rozmowie powiedziała nam, że Tom - Bud wykonuje dostawy bez zlecenia i je przerywa. Podczas rozmowy padły mocne słowa o szantażu i wyciskaniu pieniędzy przed czasem. Jak zapewniała prezes Pribexu, jej firma jest normalnym i uczciwym przedsiębiorcą. Jak dodawałą prezes Pniewska, Tomasz Gąsiorek to osoba ukryta za "prezesem słupem", a zarazem ktoś niebezpieczny. Szefowa Pribexu czuje się osaczona i zastraszona, zmuszana do kupowania materiału po zawyżonych cenach. Jak informowała nas pani Pniewska, kierownik budowy i dyrektor generalny kontraktu złożyli doniesienie w komendzie policji w Polkowicach. - Czujemy się zagrożeni, gdy czytam jego życiorys z Bydgoszczy, jakie metody stosował jako przedsiębiorca. Boję się tego człowieka. Jeżdżą za mną jakieś samochody. Ten człowiek wpada do naszego biura, wrzeszczy, że nas urządzi, jeśli nie będziemy kupować jego piasku. Już nie będziemy kupować. Jesteśmy konsorcjum z firmą Salini i odpowiadamy za to jako konsorcjum. Za każdy dzien, kiedy ten czlowiek blokuje nam pracę, obciążymy go kosztami przestoju. Jeżeli mnie się szantażuje, to czuję się zastraszona. Jestem przerażona do czego to dochodzi. Posługuje się tymi metodami w wielu kontraktach. Nie zamierzam też jak ta kaczka dać się wystrzelać. Ludzie, którzy siedą w tych samochodach, nie chcę ich oceniać po wyglądzie, ale wyglądają na groźnych. Są grubi, mają złote łancuchy i tatuaże, krzyczą. Nie boję się tego cżłowieka, który sobie codziennie sprowadza mercedesy na niemieckich blachach - mówiła nam prezes Pribexu przez telefon. Tymczasem dyrektor Salini Przemysław Meller zapewnia, że Salini stroną w konflikcie nie jest. Jak mówi, dla niego liczy się tylko dobra współpraca, która pozwoli zachować płynność budowy. Liczy też, że firmy dojdą rychło do porozumienia, bo tak zwykle dzieje się między przedsiębiorcami. Pytanie zatem brzmi czy Pribex i Salini są konsorcjum czy nie? Czy wspólnie odpowiadają za zobowiązania wobec podwykonawców, czy też nie?
Kierownik budowy Salini zgłosił faktycznie zawiadomienie do polkowickiej policji - Trwają czynności w tej sprawie, by ustalić ewentualne popełnienie przestępstwa przez pracowników firmy - mówiła Magdalena Cwojdzińska, po. oficera prasowego KPP Polkowice.
Do sprawy na pewno powrócimy.