Lepiej zwolnić. Ciężarówki tak robią
ZŁOTORYJA. Sygnalizacja na wylocie w kierunku Wilkowa już pracuje. Przeszła dziś odbiór i wyhamowuje tych, którzy zbyt szybko wjeżdżają do miasta lub ze Złotoryi wyjeżdżają. Kierowcom nie pozostaje nic innego, jak tylko zaakceptować nowe rozwiązanie i się do niego dostosować. Alternatywą jest mandat – w najlepszym wypadku. Bo arogancja drogowa może mieć też dużo bardziej dramatyczne skutki, jeśli ucierpi przez nią pieszy lub rowerzysta…
Jak już pisaliśmy na naszym portalu, instalacja na podjeździe pod ul. Bolesława Krzywoustego przy przejściu dla pieszych i przejeździe dla rowerzystów działa na podobnych zasadach jak ta znajdująca się w Łaziskach, na drodze ze Złotoryi do Bolesławca. W jednym zdaniu: reaguje, gdy ktoś przekracza prędkość 40 km/h obowiązującą na tym odcinku i zapala mu czerwone światło, nawet jeśli ze przejścia przez jezdnię nie korzysta akurat pieszy czy rowerzysta. Nie wszyscy jednak są skłonni takie rozwiązanie respektować. Świadczy o tym choćby taki oto komentarz, którym popisał się jeden z naszych czytelników pod naszym poprzednim artykułem o nowej sygnalizacji:
Pewnie będzie tutaj jak w Łaziskach. Tam też są takie światła "na prędkość", z czasem się zrypały i zaczęły zatrzymywać każdego. Miejscowi je całkowicie ignorują, ja choć rzadko jeżdżę do Bolca olewam je i tylko zwalniam i patrzę, czy nikt nie jedzie z bocznej drogi. Czasem tylko frajerzy na obcych blachach się tam zatrzymują.
Lekkomyślnych arogantów, którzy nigdy nie powinni dostać prawa jazdy do ręki, jak widać nie brakuje. Chamstwo i drogowe cwaniactwo to zmora polskich szos, na których przydałoby się zdecydowanie więcej patroli policyjnych. Zapewne bez dyscyplinujących działań ze strony złotoryjskiej drogówki nie da się także nauczyć kierowców respektu dla nowej sygnalizacji, która od dziś pilnuje bezpieczeństwa na Krzywoustego. Pokazały to już pierwsze minuty po jej włączeniu. Gdy kilkadziesiąt metrów przed maską auta pojawiało się nagle na sygnalizatorze światło pomarańczowe, dylemat części kierowców można scharakteryzować krótko: zatrzymać się czy nie zatrzymywać? Na mokrej drodze (akurat o godz. 10, gdy uruchamiana była instalacja, lunęło z nieba) niektórzy rezygnowali, zwłaszcza jeśli poruszali się z prędkością bliższą „60” czy „70”. Owszem, zwalniali, ale często się nie zatrzymywali.
Ale zauważyliśmy i takich, którzy wcale nie reagowali hamulcem, ignorowali czerwone światło i jechali dalej. Jak we wspomnianych wyżej Łaziskach. I to nie były pojedyncze przypadki.
To dopiero początek i część kierowców potrzebuje czasu na przyzwyczajenie się do świateł – usłyszymy zapewne w tym momencie. Niby tak, ale sygnalizacja wzbudza niemałe kontrowersje w Złotoryi i głośno przecież o niej od dawna...
Wielu internautów martwiło się w swoich komentarzach, jak z sygnalizacją na podjeździe poradzą sobie ciężarówki. Przez pierwszy kwadrans zauważyliśmy tylko jedną (wywrotkę), która przejechała na czerwonym w pełnym pędzie. Pozostałe pojazdy ciężarowe radziły sobie bardzo dobrze i w większości przypadków dzięki dostosowaniu prędkości przejeżdżały na zielonym lub zmuszone były się zatrzymywać, ale ruszały pod lekkie wzniesienie bez problemu, mimo mokrej nawierzchni.
Postanowiliśmy także przetestować działanie sygnalizacji i zweryfikować jeden z komentarzy, który często się pojawia m.in. na naszym forum: mianowicie że wystarczy nie przekraczać prędkości i „czerwone” nie będzie nas nękać. Gdy ruszyliśmy pod górkę z „40” na liczniku (z wykorzystaniem tempomatu), przejechaliśmy bez problemu – światło rzeczywiście świeciło się cały czas na zielono. Z powrotem przy tej samej prędkości nie udało nam się już jednak przejechać swobodnie. Zapaliło się czerwone. Najprawdopodobniej reakcję sygnalizacji wymusił samochód jadący z naprzeciwka, który nie dostosował swojej prędkości do znaków i jako pierwszy znalazł się w zasięgu detektora szybkości.
Wychodzi więc niestety na to, że nie wystarczy być samemu w porządku i przestrzegać przepisów. Tylko wtedy, gdy wszyscy kierowcy będą jeździć nie więcej niż „40”, sygnalizacja zagwarantuje swobodny przejazd. O ile oczywiście nie pojawi się przy pasach pieszy lub rowerzysta i nie zasygnalizuje przyciskiem znajdującym się na słupku, że chce przejść na drugą stronę.
I tu jeszcze ważna uwaga do pieszych i rowerzystów właśnie: nie wystarczy tylko podejść/podjechać do pasów, by na sygnalizatorze zapaliło się zielone światło umożliwiające bezpieczną przeprawę na drugą stronę jezdni. Nawet jeśli zbyt szybko jadące auto wymusi reakcję systemu i zaświeci mu się czerwone, ten sam kolor będzie nadal na sygnalizatorze dla pieszych i rowerzystów. Żeby zatrzymać samochód przed pasami na dłużej i przejść spokojnie na drugą stronę jezdni na zielonym, trzeba najpierw wcisnąć przycisk na żółtej skrzyneczce.