Chleb i igrzyska
Panem et circenses! – Chleba i igrzysk! - ten okrzyk autorstwa starorzymskiego poety Juwenalisa wznosiło rzymskie pospólstwo, domagając się pożywienia i rozrywek.
Jak podaje Wikipedia - celem rozdawnictwa były nie tyle pobudki humanitarne czy łagodzenie napięć społecznych, a zdobycie popularności potrzebnej w działalności politycznej i odwrócenie uwagi społeczeństwa od działań polityków. Kontakty z ludem były dla cezarów okazją do poznania panujących wśród niego nastrojów i możliwością wpływania na jego opinię. Do najhojniejszych donatorów należeli między innymi Sulla, Juliusz Cezar, Neron czy też Trajan. Ten ostatni wręcz twierdził, że „lud rzymski można utrzymać w spokoju tylko rozdawnictwem zboża i igrzyskami”.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że nasza władza ma coś z rzymskich cezarów. Igrzyska, rozpoczęte wypasionym koncertem, trwają w Rynku właściwie ciągle – impreza goni imprezę. Podczas jednej z ostatnich, jeden z lubińskich przedsiębiorców, notabene radny, przekazał do rozdania 500 bochenków chleba. I tak właśnie lubinianie dostali i chleb i igrzyska. Czy jest to element kampanii wyborczej? Ależ nie – powiedzą zarówno organizatorzy jak i ofiarodawca chleba. Będą zaprzeczać i będą bardzo oburzeni za taką sugestię. Ba! Wyleją natychmiast potoki niechęci i posądzą tego kto takie sugestie zamieszcza o złą wolę, o chęć dokuczenia, a może nawet zniesławienia. Tymczasem trzeba powiedzieć to wyraźnie: to jest element kampanii wyborczej, to jest ordynarna i poniżająca próba kupienia (dosłownie wręcz) wyborców za bochenek chleba, ubrana w szatę szacunku do codziennego pożywienia. I nie piszę tutaj o samej imprezie nazwanej Świętem Chleba – niech takie imprezy się odbywają. Niech będą na nich pokazy i nauka wypiekania chleba, warsztaty z przyrządzania zeń potraw, wykorzystania czerstwego pieczywa. To jest właśnie okazywanie szacunku dla chleba. Nawet ofiarowanie go potrzebującym jest tego wyrazem. Jednak jego rozdawnictwo i to nie skierowane dla osób niezamożnych, cierpiących biedę, niedożywienie, tylko do przypadkowych widzów imprezy na miesiąc przed wyborami, nieuchronnie prowadzi do wniosku że jest to realizacja hasła Panem et circenses, zgodnie z opinią Cezara Trajana. Co organizatorom polecam przemyśleć. I przestrzec przed organizowaniem „Dnia kiełbasy” na przykład. Bo to już będzie typowa kiełbasa wyborcza.