O kierowcy autobusu co PANEM jest...
Żółte autobusy. Na nich wielkie niebieskie zero. To można zobaczyć na ulicach Lubina i okolicznych gmin. Darmowa komunikacja? Niezupełnie, ktoś przecież musi za to płacić. Kto? Podatnicy. Raszówka, gmina wiejska Lubin. Kursują tam dwie linie 104 i 105. Przystanek ul. Witosa. Zgodnie z rozkładem autobus linii 104 powinien nadjechać o 10.03. Na przystanku czeka dwóch facetów. Chłodno, lekka mżawka, więc siedzą na przystankowej ławeczce. Gadają. Nagle zza zakrętu wyłania się autobus linii 104. Jedzie szybko, trochę za szybko jak na taki pojazd i ostre zakręty. Faceci podrywają się, jeden z nich macha. To przystanek na żądanie...
Tak trzeba. Brak reakcji ze strony kierowcy. Autobus przemknął. Daleko nie ujechał. Raptem trzy przystanki. Musi zawrócić na pętli i obrać kurs na Lubin. Z tego co udało mi się ustalić to się zdarza. Kierowcy z góry zakładają, że wieśniacy chcą się dostać do miasta, więc spokojnie można ich zabrać w drodze powrotnej. A jeśli niekoniecznie? Jeśli ktoś chce przejechać do centrum wsi?
Poczekałem aż autobus pojawi się na przystanku powrotnym. Tym w kierunku Lubina. Wchodzę, kierowca mikrej postury w okularach, pod wąsem. Wyciągam szmatę, grzecznie się przedstawiam i pytam, dlaczego się nie zatrzymał. Zrobił baranie oczy. Powtarzam procedurę. No nic, jak grochem o ścianę. Po trzecim powtórzeniu pytania wykazał się intelektualnie. Usłyszałem „Spadaj ch..ju”. Poruszam się o kuli, więc wykazał się także sprytem nie lada złośliwym. Zamknął drzwi i gwałtownie ruszył. Dla inwalidy to problem, kula upadła, ja prawie też. Warknąłem, że nie zamierzam jechać, wysiadam. Powtórka z rozrywki, ostre hamowanie.
Oczywiście zapisałem numer rejestracyjny autobusu. DLU 40RH. Dzwonię do firmy, przedstawiam sprawę. Pani która odebrała zgłoszenie twierdzi, że odbywa się spotkanie u prezesa. Konsekwencje jednak zostaną wyciągnięte. Otrzymuje przeprosiny.
Zastanawiające jest to, że po opisaniu kierowcy i podaniu numeru autobusu pani skojarzyła kim jest kierowca. Nie podała nazwiska, bo jak stwierdziła, nawet kierowca nie musi tego robić. Tajny agent, czy co?
Konkluzja jest taka, kim jest owa tajemnicza postać z wąsem, skoro wali do pasażera takie teksty. Pociotkiem pana prezesa? Członkiem jakiejś partii? Nietykalnym? Czy tylko zwykłym chamusiem?
Jeszcze jedno, nie chcę żółtych autobusów z wielkim niebieskim zero na kadłubach. Skoro pasażerów traktuje się jak zera, a kierowcy sądzą, że wożą kogoś za darmo. A kto na to buli podatki, z czego mają pensje?