"Czuję się szczęśliwy" - wywiad z Piotrem Rubikiem
Kompozytor, muzyk, dyrygent czujący się świetnie na koncertach w kościołach, salach koncertowych i małych świetlicach. Pracujący z wielkimi orkiestrami symfonicznymi, chórami, solistami z najwyższej półki i... kilkuletnimi dziećmi. Przez jednych uważany za fenomenalnego kompozytora i kochany przez słuchaczy, przez innych lekceważony i nazywany artystą popularnym. Przy okazji wizyty w Lubinie z dziećmi z programu "Mali giganci" spotkał się z dziennikarzami i szczerze odpowiedział na kilka pytań.
Odniósł Pan sukces w programie "Mali giganci". Skąd pomysł na pracę z dziećmi?
- Zawsze lubiłem pracować z dziećmi. Zapalnikiem tego żeby zacząć działalność Kliki Rubika był program, w którym braliśmy udział w TVN. Tam każda drużyna miała swoją nazwę. Ja sobie przypomniałem, że kiedy byłem jeszcze na studiach mieliśmy taki zespół, który się nazywała Klika Rubika – grał muzykę popową. Uznaliśmy wspólnie z producentem programu, że jest to fajna, śmieszna nazwa i może się przyjmie. I się przyjęła. A teraz bardzo się cieszę, że mogę kontynuować współprace z Klika Rubika a także z innymi wykonawcami z tego programu już po jego zakończeniu. Sama rywalizacja i pokazanie się w tym programie to jest ważna rzecz, ale to, że się to nie kończy, tylko, że dzieciaki mogą sobie dalej ze mną koncertować, nagrywać płyty i piosenki to jest chyba najfajniejsza nagroda dla nich. Dalej mogą pielęgnować swój talent, rozwijać się. Stąd chęć żeby nadal występować.
Padają zarzuty, że dzieci są przez Ciebie wykorzystywane artystycznie. Czy one już zarabiają?
- Pomińmy zarobki bo niezależnie od tego czy ktoś zarabia czy nie w momencie gdy się rozwija to jest dla niego bardzo ważne. Ja jestem w ogóle zwolennikiem tego żeby nie mówić o pieniądzach ponieważ te pieniądze, które naprawdę dzieci zarabiają to są zwroty kosztów podróży, to są nakłady poniesione na stroje. Fajnie jest, ze mogą cos zarobić bo mogą inwestować w siebie. Ja zarabiałem swoje pierwsze pieniądze dopiero pod koniec liceum. Głównie wydawałem je na nuty, instrumenty. To szło w mój rozwój, nie zmarnowałem tych pieniędzy. Dlatego uważam, że nawet jeśli się jest dzieckiem, a występuje się profesjonalnie to należy się honorarium. Nie myślałbym o tym jako o źródle utrzymania. Ja staram się przede wszystkim dawać im możliwość rozwoju. Czyli to żeby się pojawiać razem ze mną w różnych miejscach jak choćby ta galeria. Bo chociaż nie jest to dobre miejsce na koncert to na taki występ jak dzisiaj jest OK. Tutaj nie można dać pełnego koncertu ale jeśli po dniu dzisiejszym chociaż dziesięcioro dzieciaków, które były na widowni zapisze się na lekcje muzyki to już jest warto. Dlatego, że główna zaleta takich programów typu „talent show” jest to, że one motywują, że ja też tak chcę. Owszem można mówić wiele rzeczy na ten temat: że to jest rozrywka dla tłumów, pożywka dla jurorów itp. Wiadomo, że jak jest duży sukces to jest od razu wielu krytyków. Natomiast ja widzę w tym ważną rzecz. Programy „Mali giganci” w którym brałem udział poprzednio, czy teraz „Aplauz, aplauz” pokazują, że warto spędzać czas wspólnie przy muzyce. I obojętnie czy będziemy później profesjonalistami czy nie to pozostanie nam ta wrażliwość. Jak będziemy sobie wspólnie śpiewać to nie będziemy się kłócić. Jest to sto razy lepsze niż siedzenie samemu na jakiś portalach społecznościowych.
Czy nie ma niebezpieczeństwa, że dzieci, które występują w takich programach zostaną „zagłaskane” i odbije się to w ich przyszłym życiu nie tylko artystycznym?
- Zawsze jest takie niebezpieczeństwo. I niestety nie ma reguł. To wszystko zależy od charakteru, od rodziny, rodziców, dziecka. Nie ma na to recept. Jeśli rodzice są mądrzy to tak pokierują życiem swojego dziecka, że będzie dobrze. A nawet jeśli puścimy go samopas to i tak potem to się wyrówna. Bo życie zawsze tak idzie, że musimy się zmierzyć nie tylko z głaskaniem ale i z przeciwnościami. Jeśli jesteśmy na to przygotowani, że nie zawsze jest różowo, że to jest ciężka praca, że nie wystarczy sobie wyjść i otworzyć buzię czy pokazać uśmiech i od razu jest się idolem to pojmiemy że idolem nie jest się cały czas, ze to jest taka sinusoida. Życie zawsze nas nauczy tej pokory. Jeśli nie będziemy na to przygotowani to możemy przeżyć bardzo duże rozczarowanie. Niektórzy sobie z tym nie radzą niestety. Osoby z którymi pracuję, jak je obserwuję, to nie jest ich pierwszy raz. Były w wielu konkursach. Śpiewają już od kilku lat. Wydaje mi się, że już wiedzą, że to nie jest zawsze tak różowo. W programie jest wszystko idealnie: tam jest wspaniała produkcja, wspaniałe światło, wszystko jest tak zrobione żeby się dobrze czuć. Ale potem przychodzi życie i nie zawsze potem nas chcą. I dlatego nasza współpraca jest cenna – nie tylko żyjemy tym programem ale też tworzymy nowy repertuar i idziemy naprzód.
No właśnie – co nowego?
- Już 6 grudnia chcę zrobić w Hali Stulecia we Wrocławiu premierę Karuzeli z marzeniami. Będzie to wyjątkowy koncert dla całej rodziny napisany do słów Zbyszka Książka (z którym pisałem Tu Es Petrus i Psałterz Wrześniowy), w którym występują soliści-dzieci. Szóstka solistów, dziecięcy chór i orkiestra. Ten koncert to jest właściwie podróż przez świat. To osiemnaście piosenek o miejscach zimnych, miejscach gorących, miejscach ciekawych ale także najważniejszych miejscach na Ziemi. Jest to koncert z przesłaniem, że warto być razem, że warto pielęgnować to że jesteśmy rodziną, że ważna jest miłość. Staraliśmy się zrobić to tak, że dzieci te najmłodsze słuchają bajkowych opowieści o niedźwiedziu czy pingwinach, a starsi mają podane drugie dno: że fajnie żeby tata wcześniej wróciła z pracy i pospędzał trochę czasu z dziećmi. To jest ważne dla mnie, a czasu mam mało bo 8 października wyjeżdżam na czternaście koncertów do USA z programem dla dorosłych. I dopiero po powrocie będziemy szykować ten koncert, m. in. kręcić teledysk. Jeszcze przed wyjazdem, za tydzień, 26 września, dokładnie dziesięć lat po nagraniu Tu Es Petrus, w Kielcach na Kadzielni odbędzie się premiera zupełnie nowego utworu pod tytułem „Pieśni szczęścia”. Jest to utwór na solistów, chór i orkiestrę. Podczas tego występu zostanie zarejestrowany materiał, który następnie ukaże się na płycie. Jej wydanie przewidujemy 13 listopada.
Co daje więcej satysfakcji – praca z dziećmi czy dorosłymi. Czy można to w ogóle porównywać?
- Nie można. Chociaż myślę, że to i to daje równie wiele satysfakcji. Z dziećmi trzeba być po prostu jeszcze lepszym, ponieważ jeśli daje się wiele od siebie to ma się lepszą uwagę i zaangażowanie małego artysty. Trzeba zacząć od siebie, pokazać coś dobrego żeby dzieci to zaakceptowały i one wtedy za tym pójdą, będą się angażować, nie będzie znudzenia.
Mija rok odkąd powstało Muzyczne Przedszkole Piotra Rubika. Skąd pomysł na takie przedsięwzięcie?
- Sam nie wiem (śmiech). Po części dlatego, że sam mam dzieci i zależy mi na ich dobrym rozwoju artystycznym. Nie wiem czy pójdą w moje ślady, na pewno nie będę ich do niczego zmuszał, jeśli tak to będę szczęśliwy. Zależało mi na takim miejscu w Warszawie (na razie w Warszawie bo jeśli się uda to może i jeszcze gdzieś indziej) żeby już od najmłodszych lat dzieci miały możliwość obcowania z muzyką, z taka prawdziwą muzyką z życia wziętą. Nie żeby tylko słuchać piosenek dla dzieci ale żeby np. pójść na koncert, żeby wystąpić przed publicznością, żeby zobaczyć jak to jest. Chyba jest to jedyne przedszkole, które prowadzi ktoś kto zawodowo zajmuje się muzyka. Ja nie jestem nauczycielem tylko właścicielem tego przedszkola ale staram się być tam dobrym duchem. To przedszkole realizuje normalny program edukacyjny tylko jest o wiele większy nacisk położony na muzykę. Ja tam bardzo często jestem, razem mamy zajęcia, robimy ciekawe eksperymenty muzyczne. Nasze dzieci bardzo szybko poznają nuty i bardzo szybko zaczynają też pisać własne utwory. I nie jest ważne czy to jest utwór, który będzie przebojem czy tez spodoba się tylko rodzicom. Ważne jest, że one to zapisują, że to już zostaje w nich. Bardzo szybko chwytają zasady zapisu więc z optymizmem patrzę na dalszy rozwój. Dla mnie największą frajdą jest to, że dzieci nie chcą z tego przedszkola wychodzić. O 17:30 zamykamy i często rodzice musza je wyciągać siłą.
Przez całą Twoją twórczość przewija się motyw miłości. Czy to jest taki motor napędowy dla ciebie?
- To może banalnie brzmi ale tak jest. Miłość w różnych postaciach jest najbardziej inspirującą siłą dla kompozytora. Tak mi się przynajmniej wydaje. Żeby powstał utwór nie wystarczy piękny widok albo udane wakacje, nie wystarczy również pokaźne honorarium. Muszą być jakieś emocje. Ja bardzo lubię pisać o miłości, to bardzo wdzięczny temat i jak by to banalnie nie brzmiało to tak po prostu jest.
Niektórzy krytycy zarzucają Tobie iż nie kończyłeś szkoły kompozytorskiej, a więc nie możesz być kompozytorem muzyki poważnej. Czy nie wynika to czasami z zawiści?
- Zawsze jak jest sukces to jest zawiść. To dotyka każdego: polityka, sportowca, biznesmena, artystę. Sukces podobno mierzy się miarą swoich wrogów. Ja w ogóle nie lubię określenia „muzyka poważna” bo to jest strasznie krzywdzące dla muzyki. Wolę określenia muzyka klasyczna i muzyka nowoczesna. Muzyka klasyczna dla mnie to taka, która ma co najmniej sto lat – przetrwałą próbę czasu i stała się klasyką. Czy moja muzyka będzie klasyczna zobaczymy za sto lat. A muzyka nowoczesna to jest muzyka, którą się robi teraz. Czy ją się wykonuje na Warszawskiej Jesieni czy w klubach jazzowych czy na dyskotekach to świadczy o jej różnorodności. Albo jest dobra albo zła. I o tym decyduje wyłącznie słuchacz. Dla mnie dobra muzyka to jest taka, która wywołuje we mnie emocje. Kończyłem Akademię Muzyczną na wiolonczeli. Kompozycji nie można się nauczyć więc to jest bzdura że można komponować tylko po szkole kompozycji. Żeby komponować to trzeba się z tym urodzić. Można się nauczyć aranżować, techniki orkiestrowej ale czy się skończyło kompozycje czy nie to nie ma żadnego znaczenia ponieważ kompozytorem się jest, a nie się staje.
Czego Ci życzyć?
- Jeśli ode mnie by to zależało to przede wszystkim zdrowia. Bo jeśli będzie zdrowie to ze wszystkim innym sobie poradzę. No i dużo szczęścia: żeby było tak jak jest. Bo na razie czuję się szczęśliwy i jestem bardzo wdzięczny za to, że mam życie takie jakie mam.