A. Rozenek: powinna powstać Koalicja Konstytucyjna!
REGION. W momencie, kiedy walą się fundamenty państwa, to czas, aby myśleć o sprawach kluczowych: Konstytucji i poszanowaniu prawa- mówi, w rozmowie dla e-legnickie.pl , Andrzej Rozenek, dziennikarz, polityk Sojuszu Lewicy, Demokratycznej, były poseł na Sejm RP.
Miłosz Kołodziej: Chciałbym, na początku, ustalić co aktualnie jest, głównym zajęciem Andrzeja Rozenka. Jest pan dziennikarzem tygodnia „NIE”. Opisana ostatnio, przez pana, sprawa rzekomej źle ukierunkowanej aktywności seksualnej Marszałka Sejmu, odbiła się szerokim echem. Jest pan działaczem Sojuszu Lewicy Demokratycznej, którego często można zobaczyć i usłyszeć. Odbywa pan wiele spotkań reprezentując Koalicję Europejską. Dzisiaj był pan prelegentem na konferencji zorganizowanej przez Federację Stowarzyszeń Służb Mundurowych. Sporo tego.
Andrzej Rozenek: Człowiek orkiestra, prawda?! Zupełnie poważnie, łączę dziennikarstwo z polityką. Udaje mi się to robić, wyłącznie dlatego, że jestem zatrudniony w redakcji, która nie ukrywa swoich poglądów politycznych, nie udaje, że nie ma sprecyzowanego zdania na wiele spraw. Jesteśmy tytułem antyPiSowskim, krytycznym wobec Kościoła Katolickiego. W żaden sposób moja praca dziennikarska nie kłóci się z moją działalnością polityczną.
Wyliczając pana aktywności, chciałem zauważyć, że ta dywersyfikcja średnio panu wychodzi. Wspomniany tekst, wywołał duże emocje i zyskał rozgłos, ale już pańskie ostatnie dokonania polityczne nie są oszałamiające. Z kretesem przegrał pan prezydenckie wybory w Warszawie, uzyskując 1,5 % głosów, nie udało się panu także wygrać mandatu radnego w stolicy.
To prawda, w wyborach w Warszawie nie było sukcesu, ale wyciągamy wnioski, dlatego działamy w ramach Koalicji Europejskiej. Widząc polaryzację polskiej sceny politycznej, na tych, którzy są za PiS-em i przeciwko PiS-owi, postanowiliśmy przyłączyć się do większej grupy, czyli KE. Mój wynik w Warszawie nie wziął się ani z braku czasu, ani braku mojego zaangażowania, byłem zdeterminowany i zaangażowany w kampanię wyborczą. Ten wynik to efekt sytuacji politycznej. Przerażeni warszawiacy, widząc nadchodzące widmo rządów Patryka Jakiego z Opola, gremialnie ruszyli do urn, głosując na człowieka, który miał największe szanse na pokonanie kandydata PiS-u, czyli Rafała Trzaskowskiego. Szczęśliwie wygrał Trzaskowski, a nie Jaki. Warszawa jest w dobrych rękach, ja, natomiast, działam dalej.
Zatrzymajmy się na chwilę przy Koalicji Europejskiej. Nie wydaje się panu, że koalicja sił o tak różnych poglądach, na dłuższą metę, nie ma racji bytu? Teraz łączy was wspólny proeuropejski mianownik, ale czy widzi pan szansę dla tego projektu w wyborach parlamentarnych?
Pytanie, jaki cel takiej koalicji miałby przyświecać? Jeśli celem byłoby przywrócenie: państwa prawa i demokracji w Polsce, to tak, wtedy taka koalicja się obroni. Jasne, taki sojusz nie stworzy rządu, który wprowadzi jakieś rewolucyjne zmiany, np. obyczajowe, ale wydaje mi się, że cztery lata przyszłej kadencji Sejmu będą głównie poświęcone „posprzątaniu” bałaganu, który zrobił PiS. Do tego nie potrzeba kolacji partii, będących zgodnych w wszystkich szczegółowych punktach programowych, tylko potrzeba koalicji, która szanuje Konstytucję, szanuje prawo, która chce, aby Polska znowu się liczyła na arenie międzynarodowej. To są wyzwania, które naprawdę zajmą nam dużo czasu. Te cztery lata traktuję jako okres na przywrócenie Polsce praworządności i przywrócenie znaczenia na arenie międzynarodowej. Do tego ta koalicja wystarczy. W momencie, kiedy walą się fundamenty państwa, to czas, aby myśleć o sprawach kluczowych: Konstytucji i poszanowaniu prawa.
Rozumiem, że tylko wspólny start, według pana, jest gwarancją wygranych wyborów?
Jeśli wszyscy pójdą osobno, to przegramy. Musi powstać koalicja, którą Włodzimierz Cimoszewicz nazwał, konstytucyjną. Dzisiaj mamy Koalicję Europejską, na jesieni powinna powstać Koalicja Konstytucyjna.
Czyli, zwycięstwo w wyborach do Parlamentu Europejskiego sprawi, że idziecie razem w wyborach parlamentarnych. Jeśli przegracie, partie tworzące KE, na własny rachunek powalczą jesienią?
Jeśli wygramy w maju, taka sama koalicja będzie walczyć jesienią. Jeśli nie, to wszystkie scenariusze są możliwe. Nie wykluczam, że kluczowa może okazać się data 4. czerwca. Data - symbol, chyba nie ma lepszej, aby odwołać się do fundamentów polskiej demokracji, żeby rozmawiać o przyszłości Polski. Wierzę, że to będzie niezwykle istotny moment, przed wyborami parlamentarnymi.
Zastanawiam się nad pańską pozycją w Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Będąc w Ruchu Palikota, później w Twoim Ruchu był pan ostrym krytykiem SLD. Czy to nie jest trochę tak, że jest pan w tej partii, po powrocie, „ciałem obcym”?
Mam nadzieję, że nie. Krytyka, która faktycznie miała miejsce, była krytyką merytoryczną i dotyczyła głównie, ówczesnych władz SLD. Leszka Millera już nie ma we władzach Sojuszu, jest nowe kierownictwo, znacznie sprawniejsze i prowadzące Sojusz w zupełnie innym kierunku, stąd m. in. mój powrót. To, że padały różne ostre słowa, to prawda, ale przypominam, że padały one z obydwu stron. Ruch Palikota krytykował SLD, ale SLD także było bardzo krytyczne wobec Ruchu Palikota.
Oferta po lewej stronie sceny politycznej jest bogata. SLD jest w Koalicji Europejskiej, pański były kolega z ław poselskich Robert Biedroń ma swoją „ Wiosnę”, jest jeszcze Lewica Razem. Lewicowy elektorat będzie miał dylemat.
Wybory samorządowe pokazały jaka jest siła lewicy. Z przykrością stwierdzam, że nie jest ona duża. Niemniej 6,7% uzyskane w tych wyborach przez SLD, dowodzi, że jest to najmocniejsza siła, po tej stronie sceny politycznej. Partia Razem, która miała określone oczekiwania, uzyskała wynik na poziomie 1,5%, to nie jest dobry rezultat. Co do „Wiosny”, dalej nie wiemy, czy jest to partia lewicowa czy liberalna, czekamy na szczegóły programowe i konkretne oświadczenie Roberta Biedronia. W tej chwili nie wiadomo nawet do jakiej frakcji, Parlamentu Europejskiego, chcieliby przystąpić po eurowyborach.
Może problemem lewicy jest fakt, że to Prawo i Sprawiedliwość socjalnie jest lewicą, ma program, który realizuje i tym was dystansują?
Pomysły Prawa i Sprawiedliwości są populistyczne, z wyjątkiem 500+, ten pomysł należy docenić, bo był dobry i powinien być wcześniej wprowadzony w życie. Pozostałe, tak zwane, socjalne propozycje PiS- u to zwykła kiełbasa wyborcza. Nie rozwiązują żadnego poważnego problemu społecznego. „Trzynastka” dla emerytów nie rozwiązuje problemu niskich emerytur, biedy i wykluczenia wśród seniorów. Gdyby Kaczyński 40 miliardów nie wydawał ma swoje 5 kiełbas wyborczych, tylko przeznaczył na rozwiązanie tego problemu, możnaby podnieść najniższe emerytury do poziomu najniższej pensji krajowej, tj. do 2550 złotych. Dlaczego Kaczyński tego nie robi? Nie chce rozwiązywać problemów społecznych, tak jak robiłaby to lewica. On chce „karmić” ludzi kiełbasą wyborczą, żeby wygrać wybory. Tym się różnimy. Lewica podchodzi systemowo do problemów, PiS traktuje je instrumentalnie, wykorzystując pieniądze budżetowe, jak łapówkę dla wyborców. Alexis de Tocqueville, prawie dwa wieki temu, napisał, że koniec demokracji następuje wtedy, kiedy rząd kupuje głosy ludzi, za ich własne pieniądze. Właśnie jesteśmy na tym etapie.
Pańska wizyta na Dolnym Śląsku może oznaczać, że w jakieś perspektywie pojawi się pan także jako kandydat w wyborach z tego okręgu?
Nie. Przyjechałem tylko na „gościnne występy”. Macie państwo tutaj świetnych ludzi, których warto popierać. Jest m. in. Alfred Serkies, z którym współpracujemy. Jeżdżę po całym kraju i staram się wspierać środowiska mundurowych emerytów, którym jest ciężko, bo zostali skrzywdzeni ustawą represyjną. Cieszę się, że mogłem się spotykać w Legnicy, nie tylko, z tymi, którzy „branżowo” byli zainteresowani tematem konferencji.
Dziękuję za rozmowę.