Dlaczego Miedź spadła? Co zawiodło i czy jest nadzieja?
LEGNICA. Miedź Legnica spadła do pierwszej ligi. Przyszedł więc czas na podsumowanie, dlaczego tak się stało i czy jest nadzieja, że to będzie jedynie roczna banicja poza ekstraklasą. Na pewno był to rok w którym klub nabrał doświadczenia i może to procentować w przyszłości. Legniczanie pokazali, że warto, bo kibice na pewno nie zawiedli.
W mediach pojawiło się już kilka analiz, dlaczego Miedzi nie wyszło. Pojawiło się też, mimo wszystko, wiele komplementów i trochę żalu, że to akurat Miedź musiała pożegnać się z Lotto Ekstraklasą. Nic jednak nie dzieje się bez przyczyny. Dlaczego więc Miedź spadła i czy można mieć nadzieję, że w nowym sezonie będzie dobrze? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie, oczywiście w bardzo subiektywnej ocenie.
Zaczynamy...
SUCHA STATYSTYKA
W ekstraklasie w 2018r.:
12. miejsce, 20 meczów, 21 punktów, 5 zwycięstw, 6 remisów, 9 porażek. Bramki: 21:35.
W ekstraklasie w 2019r.:
12. miejsce, 17 meczów, 19 punktów, 5 zwycięstw, 4 remisy, 8 porażek. Bramki: 19:30.
Sezon 2018/2019:
15. miejsce, 37 meczów, 40 punktów, 10 zwycięstw, 10 remisów, 17 porażek. Bramki: 40:65.
1. SŁABY FINISZ
Po 30. kolejce wydawało się, że wszystko jest idealnie ułożone pod utrzymanie drużyny. Miedź na finiszu rozgrywek na 7 spotkań 4 miała na własnym terenie. Do tego nad strefą spadkową miała trzy punkty przewagi i perspektywę, że w przypadku równej liczby punktów bezpośrednich rywali, w walce o utrzymanie, Miedź uniknęłaby degradacji (nie dotyczyło to tylko Wisły Kraków i Korony Kielce).
Okazało się, że Miedź w 7 ostatnich spotkaniach zdobyła zaledwie 8 punktów. Górnik Zabrze - 15, Śląsk Wrocław - 13, Arka Gdynia - 13, Wisła Płock - 11. To był klucz do spadku. Niestety potwierdziło się też to, że Miedzi trudniej grało się z rywalami teoretycznie słabszymi.
2. ZLEKCEWAŻENIE MOŻLIWOŚCI SPADKU
Tak można chyba nazwać ten punkt, kiedy spojrzy się na grę piłkarzy Miedzi w strefie walki o utrzymanie. W tym sezonie widać było wyraźnie, że Miedzi zupełnie nie leży Zagłębie Sosnowiec. W terminarzu finałowym złożyło się akurat tak, że kiedy Zagłębie grało z Miedzią, to jeszcze miało realne szanse na utrzymanie. W sumie na 9 możliwych punktów Miedź z Sosnowcem zdobyła tylko 1! Szczególnie żal meczu z 30 marca, kiedy legniczanie zagrali "totalny piach".
W 32. kolejce legniczanie zmierzyli się w Gdyni z Arką. Arka, która umiała punktować, ale jej gry nie dało się oglądać. W tym spotkaniu Miedź powinna wygrać, bo gdynianie byli strasznie kiepscy. Miedź jednak przegrała 0:2. Decydujący dla losów tego spotkania okazał się niewytłumaczalny faul w polu karnym Eltona Monteiro.
W 33. kolejce Miedź pokonała Wisłę Płock 3:2, grając w pierwszej połowie wyśmienicie, natomiast w drugiej tak, jakby piłkarze myślami byli już gdzie indziej. Kiedy grasz o utrzymanie nie możesz ustąpić ani na moment. Na szczęście trzy punkty udało się zdobyć.
Kolejka nr 34. Mecz w Kielcach z Koroną. Prawdę mówiąc, legniczanie mieli tutaj szczęście, że udało im się zremisować i to z rywalem, który grał bardzo źle. Miedź tam miała walczyć o wygraną, bo grając z takim zespołem, który już nic nie musi, po prostu 3 punkty to obowiązek. Już wtedy w tabeli robiło się gorąco.
Kolejka nr 35 (gwóźdź do spadku nr 1). Przegrana z Górnikiem Zabrze 0:1. Brak pełnej koncentracji, w efekcie czego stracony gol po zlekceważeniu sytuacji przez Henrika Ojaamę.
Kolejka nr 36 (gwóźdź do spadku nr 2). Jeśli w meczu o wszystko ze Śląskiem Wrocław oddaje się jeden celny strzał, to o utrzymaniu nie ma mowy.
Kolejka nr 37 (spadek przyklepany). Co prawda, piłkarze Miedzi pokonali Wisłę Kraków 5:4, prezentując efektowny futbol w ofensywie i, jak przez większą część sezonu, fatalny w defensywie. Zwycięstwo poza honorowym pożegnaniem nie dało nic, bo Wisła Płock zdobyła punkt z Zagłębiem Sosnowiec i to wystarczyło jej do utrzymania.
3. STRONA MENTALNA I BRAK LIDERA
Wielu piłkarzom Miedzi nie można odmówić umiejętności technicznych, ale w futbolu liczy się też to, co masz w głowie, w psychice. Niestety, boisko zweryfikowało, że w walce o utrzymanie, kiedy gra się o "piłkarskie życie", trzeba z siebie wydobyć jeszcze więcej determinacji i piłkarskiej złości. Po stracie pierwszego gola w 36. kolejce meczu Miedzi ze Śląskiem nadzieja piłkarzy jakby zgasła. Nie widać było po nich, że wierzą, że można odwrócić losy rywalizacji. Szkoda, bo przecież i ten sezon pokazał, że jadąc "na dupach" można osiągnąć cel. Wystarczy podać przykłady, wydawałoby się beznadziejnej sytuacji, Liverpoolu i Tottenhamu.
Niestety takich spotkań w których legniczanie zagrali "za lekko" było więcej. Tak jak choćby w derbowym spotkaniu w Lubinie z Zagłębiem. Wydaje się, że Miedź tę potyczkę przegrała już w szatni, w swoich głowach.
Miedź nie miała lidera, osoby, która dałaby motywującego "kopa" do gry. Nie było charyzmatycznej postaci i to było widać w meczach o tę najwyższą stawkę. Część kibiców uważa, że takim kimś mógł być Wojciech Łobodziński. Czy zatem błędem było, że został odsunięty od pierwszej drużyny? To już tylko gdybanie.
Zawodnicy Miedzi chyba za długo łudzili się, że jakoś to będzie i niemożliwe, że spadniemy. W końcu inni nie mogą ciągle punktować. Cóż, pobudka przyszła za późno.
4. FATALNE RZUTY ROŻNE
Ponad 170 rzutów rożnych wykonywali piłkarze Miedzi. Ile padło z nich goli? ZERO! Dla porównania Wisła Kraków czy Piast Gliwice zdobyli 9 goli w ten sposób, Zagłębie Lubin czy Zagłębie Sosnowiec - 8 goli. Najmniej bramek poza Miedzią w ten sposób bramkę zdobyła Cracovia - 2. Stałe fragmenty gry w futbolu są bardzo ważne i często mają znaczny wpływ na dorobek bramkowy i punktowy zespołów. W przypadku Miedzi niestety nie miało to żadnego wpływu. Legniczanie w tym elemencie gry byli najsłabsi w ekstraklasie.
5. DEFENSYWA I GRA OBRONNA
Obrona była w kompletnej rozsypce. To niestety był koszmar trenera i kibiców. Szkoleniowiec kombinował jak mógł, by jakoś ustawić defensywę, żonglował ustawieniem, zawodnikami i nic nie pomagało. Ci, którzy byli solidni w I lidze, w ekstraklasie zawodzili. Przywódca obrony Tomislav Bożić jeszcze jesień miał w miarę niezłą, ale rok 2019 to pasmo porażek. Nie dość, że fatalnie zaczął od "czerwa" z Jagą, to potem kontuzje i błędy w obronie. Kornel Osyra był bardzo niepewny w interwencjach i przez nerwowość ujrzał dwie czerwone kartki. Frank Adu odpalony został w przerwie zimowej, tak jak kilka miesięcy wcześniej Jonathan de Amo. Totalnym nieporozumieniem okazał się Fran Cruz. Hiszpan dostał aż 10 szans od Nowaka. Nie wiadomo, skąd taki kredyt zaufania do zawodnika, który grał fatalnie, chyba najgorzej w historii Miedzi Legnica. Do zespołu dołączył też Aleksandar Miljković, który spisywał się bardzo przeciętnie, tak samo zresztą jak Bożo Musa. Nie pomogli też wypożyczeni Mateusz Żyro czy Elton Monteiro. Elton zresztą sprokurował dwa karne, co na 4 mecze gry nie wystawia dobrego świadectwa. Na środku z przymusu grywał też Grzegorz Bartczak, ale i on nie wybijał się zbytnio. Z kolei po bokach najczęściej grali Paweł Zieliński i Arturs Pikk, który lepiej radzili sobie z przodu. Niestety obrona była piętą Achillesową Miedzi. Nie tylko zresztą ona, bo często i pomoc nie pomagała. Kilka kosztownych błędów popełnili: Rafał Augustyniak, Adrian Purzycki czy Borja Fernandez. Nawet w ostatnim spotkaniu w Krakowie znamienna była wymiana spojrzeń Bożica i Purzyckiego, kiedy Wisła stworzyła akcję bramkową, a piłkarze Miedzi nie wiedzieli, kto z nich powinien wyjść do "wiślaka" i go blokować. Legniczanie mieli drugą najgorszą defensywę w lidze. Stracili aż 65 bramek. Zdecydowanie za dużo.
6. GRA BEZ NAPASTNIKA
Trener Dominik Nowak miał spore problemy kadrowe w tym sezonie, to prawda, ale decyzje personalne co do ułożenia drużyny podejmował on i to on zdecydowanie upierał się, że przez sporą część sezonu zespół będzie grał Petterim Forsellem jako fałszywą "9". Tak stało się oczywiście po fali jesiennych niepowodzeń i szkoleniowiec musiał coś wymyślić, tylko pytanie, czy niezbyt uparcie na tak długi okres? Trener pozbył się Mateusza Piątkowskiego i to trener zdecydował, że to co funkcjonowało w I lidze nie będzie już funkcjonować w ekstraklasie (duet Piątkowski-Piasecki razem zagrał cały mecz tylko raz! Co prawda, w przegranym meczu z Górnikiem Zabrze, ale "Piątek" wtedy gola strzelił). Przez pewien czas, kiedy Forsell od czasu do czasu błyszczał, taktyka szkoleniowca była w miarę skuteczna. Na dłuższą metę jednak nie na tyle skuteczna, by Miedź się utrzymała. Oczywiście wystawienie "9" nie gwarantowało zdobywania punktów, bo Miedź i w takim ustawieniu przegrywała, jednak w decydujących meczach napastnik był konieczny. Efekt meczu z Wisłą Kraków? Było do kogo słać piłki. Najpierw był Szczepaniak potem Piasecki. Gol nr 5 padł dzięki dograniu piłki głową Piaseckiego do Zielińskiego. Poza Forsellem braki w ataku próbowali nadrabiać Joan Roman i Juan Camara.
Mecze Miedzi pokazały, że legniczanie lepiej radzą sobie, kiedy nastawiają się na grę ofensywną, bo kiedy grają zbyt zachowawczo, źle na tym wychodzą. Obrona legniczan była bowiem zbyt dziurawa, by wierzyć, że obroni wynik. Czy zatem odpalenie Piątkowskiego nie było przedwczesne? Być może, na pewno jednak trener miał w kwestii ataku spore problemy, bo napastników strzelających gole w miarę regularnie w Miedzi nie było. 40 goli (z czego 5 w ostatnim starciu) to jednak mało, najmniej w całej ekstraklasie.
7. BRAMKARZE
Trzech bramkarzy musiał spróbować w ekstraklasie trener Dominik Nowak. Łukasz Sapela swoje najlepsza lata ma za sobą. Często wybroni to, co ma wybronić, ale raczej punktów Miedzi nie dostarczy. Zagrał 10 razy (zespół zdobył 10 punktów). Tylko raz zachował czyste konto, a było to na inaugurację ligi z Pogonią Szczecin. Drugi w kolejce do bramki wskoczył Anton Kanibołocki. Ukrainiec to bramkarz strasznie chimeryczny, który potrafi zagrać świetny mecz, a później fatalnie zaskoczy. Dla Miedzi zagrał w 20 meczach (zespół zdobył 22 punkty) w których 6 razy zachował czyste konto. Kanibołocki wywalczył Miedzi punkty z Cracovią i ze Śląskiem. To były jego najlepsze występy. Wpuścił jednak za dużo tzw. baboli. Trzecim golkiperem, który dołączył do Miedzi był Sosłan Dżanajew. Rosjanin wszedł na fazę finałową rozgrywek. Zagrał w 7 meczach (zespół zdobył 8 punktów) w których jeden raz zachował czyste konto. Dżanajew grał raczej pewnie i pomógł zespołowi zdobyć punkt w Kielcach. To był najlepszy golkiper Miedzi w tym sezonie. Oczywiście i on nie ustrzegł się błędów, ale mimo wszystko na plus.
8. EKSTRAKLASA ZA WYSOKIE PROGI
Niestety dla części piłkarzy Miedzi ekstraklasa okazała się za mocna, żeby mogli się w niej odnaleźć. To co wychodziło w I lidze, niekoniecznie już szło w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wystarczy popatrzeć na trzon zespołu, który wywalczył awans do ekstraklasy, i to, jak ci zawodnicy grali w tym sezonie. Dla przypomnienia kluczowi piłkarze Miedzi w I lidze: Sapela - Bartczak, Zieliński, Bożić, de Amo, Osyra, Adu - Łobodziński, Mystkowski, Bartulović, Augustyniak, Marquitos, Garguła, Santana, Forsell - Piątkowski, Piasecki. Kto z tych graczy został zapamiętany w ekstraklasie jako piłkarz, który zadomowi się w niej na dłużej? Na palcach jednej ręki można podać, kto.
9. TRENER NOWAK. CZY POWINIEN ZOSTAĆ?
Dla trenera Dominika Nowaka był to pierwszy sprawdzian w ekstraklasie. Popełnił sporo błędów, ale też dał kilka rozwiązań, które zaskakiwały rywali i niewątpliwie wniósł sporo świeżości dla ekstraklasowej kopaniny. Miedź wielokrotnie grała ładnie dla oka, co doceniali też komentatorzy czy piłkarscy kibice. Myślę, że gdyby nie kontuzje kluczowych graczy w rundzie jesiennej (szczególnie widoczny był brak Marquitosa), Miedź planowałaby dziś przygotowania do kolejnego sezonu w ekstraklasie.
Gdybyśmy potraktowali pracę trenera Nowaka zero-jedynkowo, to powinien zostać zdymisjonowany, bo celu - czyli utrzymania w ekstraklasie - nie osiągnął. W życiu jednak ta metoda niekoniecznie się sprawdza. Na pewno jednak szkoleniowiec musi wyciągnąć wnioski a nabyte doświadczenie pomoże mu tylko się rozwinąć. Nowak pokazał, że w I lidze czuje się dobrze i niewątpliwie ambicje nie pozwolą mu zatrzymać się na tym szczeblu rozgrywek. Chciałby wrócić do ekstraklasy mocniejszy i bardziej doświadczony. Może warto więc mu jeszcze zaufać? To, że potrafi z drużyną wywalczyć awans już raz pokazał, więc może i drugi raz ta sztuka się uda? O tym zadecyduje Andrzej Dadełło, który też pewnie wyciągnie wnioski z bolesnej lekcji, jaką jest spadek jego klubu z ekstraklasy.
10. PRZYSZŁOŚĆ
- DOŚWIADCZENIE - zdobyte w ekstraklasie na pewno pomoże w budowaniu zespołu do awansu. Spora część graczy odejdzie z zespołu, część ze względu na to, że jest dla nich miejsce w klubach ekstraklasy, a część, bo nie ma ich już w planach Miedzi. Będą jednak nowi gracze. Po tym, jak Miedź pokazała się w ekstraklasie w wielu momentach z bardzo dobrej strony, o pozyskanie nowych piłkarzy z ambicjami nie powinno być problemu. Czy zostanie trener i który z zawodników, czas pokaże. Teraz ruch właściciela Andrzeja Dadełły.
- KIBICE - to mocny punkt Miedzi. Legniczanie przez rok w ekstraklasie, pokazali, że na nią zasługują. Przed rozgrywkami były obawy, na jak długo pojawi się moda "na Miedź". Okazało się, że to nie moda. Kibice byli spragnieni ekstraklasy i przez cały sezon mieli, jak na polskie warunki, bardzo przyzwoitą frekwencję. Stadion ani razu nie świecił pustkami, a najniższa frekwencja to 3.949 widzów w starciu z Jagiellonią Białystok (8 lutego). Frekwencja była więc dość stabilna między 4 a 6 tysięcy widzów. Dla porównania, na meczach w Lubinie niższa frekwencja niż na starciu Miedzi z Jagą była aż 8 razy! Inna sprawa, że frekwencja na Zagłębiu bardzo się wahała, bo od 2148 z Piastem Gliwice do 9790 z Miedzią. Wartością dodaną do ekstraklasy był też sektor rodzinny Miedzi. Krzysztof Piotrowski stworzył świetny kibicowski zespół dzieciaków i ich rodziców. Na pewno od Miedzi kibice się nie odwrócą. Frekwencja obniży się, ale raczej nie na tyle, by można było mówić, że to była tylko moda na Miedź.
PODSUMOWANIE
Obiektywnie, Miedź spadła, bo słusznie zajęła miejsce 15. Zdobyła najmniej goli, osiągnęła drugi wynik pod względem strat bramek, nie strzeliła żadnego gola po rzucie rożnym, przegrała 17 meczów, co było drugim najgorszym wynikiem w ekstraklasie, miała drugi najgorszy bilans punktowy na wyjazdach. Trudno ten spadek uznać za niesprawiedliwy. Gdyby oceniano kwestię wizualną, popisy indywidualne zawodników, to Miedź nie powinna spaść. Grała ładniej i ciekawiej niż Arka Gdynia czy Wisła Płock. W futbolu jednak liczy się efektywność a nie wrażenia wizualne.