Bolków, Chocianów, Chojnów, Gaworzyce, Głogów, Grębocice, Jawor, Krotoszyce, Kunice, Legnica, Legnickie Pole, Lubin, Męcinka, Miłkowice, Mściwojów, Paszowice, Pielgrzymka, Polkowice, Prochowice, Przemków, Radwanice, Rudna, Ruja, Ścinawa, Wądroże Wielkie, Zagrodno, Złotoryja

Nie koszą trawy... Czy Legnica jest więc EKO?

LEGNICA. Na początku lipca Urząd Miasta na swych stronach poinformował, iż miasto za przykładem innych aglomeracji, tak w Polsce jaki i na świecie, stawia na ekologię i w trosce o zasoby wody i ekosystem, decyduje się na ograniczenie koszenia traw. Ten modny trend akcentowany przez miasto szybko podłapały legnickie spółdzielnie mieszkaniowe. I nagle gdzie nie spojrzeć w całym mieście widać wokół obszary nieskoszonych terenów, niestety w większości suchych ściernisk lub trawników z dominacją wyschniętych wysokich źdźbeł. W tym wszędobylskim obecnie legnickim gąszczu należy poszukać odpowiedzi czy aby na pewno miasto nie znalazło sobie furtkę dla zwykłych oszczędności, nie mających nic wspólnego z ekologią. I czy w byciu EKO chodzi tylko o niekoszenie traw. A może to legniczanie, którzy na forach społecznościowym wytykają miastu brak staranności o zadbany wygląd Legnicy nie znają się na rzeczy?

Nie koszą trawy... Czy Legnica jest więc EKO?

Przykładów miast, dla których ekologię udało się połączyć z ekonomią nie trzeba długo szukać – tak jest w sąsiednim Wrocławiu i Wałbrzychu. Tam również na wybranych terenach wprowadzono ograniczenia dotyczące ilości koszenia trawników. Wrocław chwali się, że dzięki tym zabiegom mają konkretne oszczędności - ok. 1 tys. zł na hektarze. Dlaczego się czepiamy Legnicy, gdzie kosiarek na miejskich terenach zielonych nie widać od dwóch co najmniej miesięcy?

Bo zarówno we Wrocławiu i Wałbrzychu zamiast równo przyciętych trawników rosną bujne łąki – ale nie jako efekt zaniedbań, ale celowy zabieg miejscowych Zarządów Zieleni Miejskiej. Natomiast w piastowskim grodzie w żadnym miejscu oszczędzonym przed koszeniem nie zobaczymy bujnych łąk, lecz nieestetyczne wyschnięte wysokie chaszcze.

Żeby w mieście na terenach zielonych wyrosły bujne łąki pełne pachnących kwiatów i ziół niestety trzeba się o to postarać. I w tym kierunku przeprowadzić przemyślane decyzje i kroki. Wrocławski magistrat już w zeszłym roku rozpoczął siewy łąk kwietnych np. tej przy Teatrze Capitol. Swoją akcją wprowadzenia w przestrzeń miasta jak najwięcej łąk, zachęcali mieszkańców, a także szkoły i przedszkola, gdzie stworzone łąkowe zakątki, miały nie tylko urozmaicić podwórka, ale być świetnym pretekstem do edukacji o znaczeniu łąki w mieście, tłumaczeniu na czym polega bioróżnorodność i jak działają ekosystemy. Wpadli nawet na pomysł, żeby stworzyć specjalną mieszankę łąki kwietnej dla Wrocławian.

Nie inaczej było w Wałbrzychu. Tam w tym roku postarali się o pasy bujnych łąk tworząc tym samym tzw. korytarze ekologiczne dla owadów. I tak sieć łąk ciągnie się ulicami Podwala, de Gaulle'a, Uczniowską, Strzegomską, Świdnicką aż do ulicy Sikorskiego i Parku Sobieskiego. Ale żeby takie pasy zieleni powstały musiano najpierw się postarać i specjalnie posadzić w tych miejscach rośliny: m.in bazylię pospolitą, chabry bławatki, goździki brodate, krwawnik pospolity, łubin niski, maki polne, nagietki lekarskie i złocień właściwy. Do tego kwiatowego przedsięwzięcia wałbrzyscy samorządowcy pozyskali wśród mieszkańców prawdziwych sojuszników m.in. pszczelarzy.

Jak widać na powyższych przykładach byciem ekomiastem nie oznacza bezczynności. Wystarczy spojrzeć na nie skoszone legnickie skwery, gdzie w wielu miejscach nie ujrzymy niestety żadnych polnych kwiatów. Bo one niekonieczne wyrastają w miejscach, gdzie w poprzednich latach na skutek zaniedbań i nieprawidłowej gospodarki doprowadzono do wyschnięcia terenu. I jak widać na żywym przykładzie, nie zawsze cyt.” trawniki, które są rzadziej koszone, same się regenerują i powoli zamieniają w spontaniczną łąkę”.

Na legnickich skwerach rzuca się więc brak ukierunkowanych działań w obszarze ekologii oraz włączenia do nich innych jednostek np. spółdzielni mieszkaniowych, które działają na osiedlowych trawnikach na zasadzie widzimisie. Jak spółdzielnie koszą trawę to albo podczas wielkich upałów, albo zrównują ją do samej ziemi doprowadzając do wyschnięcia nisko ukorzenionej trawy. Brak też aktywnych działań na terenach administracyjnie podległych miastu np.szkołach, gdzie tworzenie ogródków powinno być nie tylko pro ekologiczne, ale i dydaktyczne. Szwankuje też niestety edukacja ekologiczna mieszkańców, o czym świadczą komentarze mieszkańców niezadowolonych z niekoszenia traw. Większość legniczan upatruje w tym zamysł niesprzątania miasta, bo w wysokich trawach nie widać papierów i innych śmieci. Inni są z kolei niezadowoleni, bo sterczące ostre suche źdźbła trawy ranią łapy ich psów lub wpadają do psich uszu powodując zapalenia.

Nie ma też po stronie miasta żadnej inicjatywy, aby tworzyć popularne i trendy kwiatowe łąki, a co za tym idzie uaktywnić w tym zakresie samych mieszkańców. Takim krokiem byłaby akcja rozdawania sadzonek wyselekcjonowanych miododajnych roślin czy mieszanki łąk kwiatowych. Zanikła zupełnie miejska inicjatywa zachęcania do tworzenia na balkonach ogrodów kwiatowych, które nie tylko ozdabiają kamienice, ale powiększają obszary zieleni. Na świecie przecież zaczęli zagospodarowywać każdy cal, zaczęto w tym celu wykorzystywać nawet płaskie dachy. Bo pieniądze na takie działania miasta powinny się znaleźć- przecież zostały zaoszczędzone na koszeniu traw.

Jak widać wiele jest do zrobienie w tym kierunku. I żeby było jasne – znając i zgadzając się na argumentację, naukowo udowodnioną, dla której odstępuje się od koszenia traw, jestem za tym rozwiązaniem. Ale nie w tym wydaniu, które zaobserwowałam w swoim mieście.