Sędziowanie moja miłość...
Niedawno byliśmy świadkami, kolejnego, 51. już Wyścigu Szlakiem Grodów Piastowskich. To bez wątpienia wspaniałe wydarzenie. Nie uwłaczając zawodnikom, wymaga odpowiedniej oprawy i zaplecza, a także odpowiedniej kadry sędziowskiej. To żadne „halo” w naszych czasach, ale podczas legnickiego etapu zwróciliśmy uwagę na udział pań wśród tejże kadry. A ściślej, na młode dziewczę parające się sędziowaniem. Poszliśmy tym tropem, z ciekawości. Przecież to co dzieje się w tle takiego wyścigu też może być ważne, czy interesujące.
Sylwia Burdak, od dwóch lat na stałe mieszka w Anglii. By sędziować zawody przylatuje specjalnie do kraju. Pochodzi z jednej z podlegnickich miejscowości. Przed kilkoma tygodniami zdała egzamin sędziowski. Dla niej, ten wyścig, to początek czegoś nowego. Pierwsza impreza kolarska takiej rangi w roli sędziego.
- Od zawsze w moim życiu było miejsce na rower. Była i jest to dla mnie odskocznia, pasja, możliwość poznania nowych miejsc i ludzi. Uprawiałam turystykę rowerową do chwili spotkania państwa Grażyny i Janusza Zywer. Prowadzili Klub Kolarstwa Górskiego, także weekendowe rajdy rowerowe. Co roku organizowali wyścigi MTB w Lasku Złotoryjskim. Na początku pomagałam w pracach organizacyjnych. Podczas tych wyścigów pilnie podpatrywałam pracę sędziów kolarskich i tak to się zaczęło. Pragnienie zostania sędzią. Państwo Zywer wprowadzili mnie w światek kolarski, pomogli nawiązać kontakty i zapewnili staż na swoich wyścigach. Dzięki temu już cztery lata sędziuję wyścigi międzynarodowe – wspomina Sylwia Burdak.
Egzamin sędziowski obejmuje wiele zagadnień. Jest cała masa przepisów, które trzeba opanować. Oprócz teorii dochodzi praktyka, a to często dwie różne bajki. Aby stanąć przed trzyosobową komisją egzaminacyjną, trzeba odbyć dwuletni staż kandydacki. Sylwia zrobiła niedawno uprawnienia sędziego okręgowego. Przed nią jeszcze dwa stopnie: krajowego i międzynarodowego.
- Zdawałam na wrocławskim torze im. Wernera Józefa Grundmana. W Dolnośląskim Związku Kolarskim jest teraz 10 kobiet. Panów oczywiście znacznie więcej. Teraz mam klasę sędziego okręgowego i przygotowuję się do egzaminu na klasę narodową, który odbędzie się po nowym roku. Czy łatwo pogodzić życie zawodowe z moją pasją? Na wyścigi przylatuję biorąc urlop. Łatwo nie jest, bo to już pełna organizacja, nie amatorstwo. Hotele przed i po wyścigu, transfery z lotniska i powrót. Często dochodzi wynajęcie auta. Ciągle na pełnych obrotach i na walizkach. Ale ja to kocham. Wtedy czuję, że żyję. Znajomi tu w Anglii dziwią się, że mi się tak chce, zrywać się w nocy, by dotrzeć na samolot, praca na wyścigu a potem szybki powrót, bo praca i szef już czekają. A przecież właśnie wtedy przydałby się odpoczynek, po tym całym szaleństwie. Jak na razie udaję mi się wszystko to pogodzić i nie zamieniłabym tych chwil na nic innego – wyjaśnia Sylwia.
Jej przygoda z sędziowaniem zaczęła się dziewięć lat temu. Od wyścigów na trasach MTB. Nie odstawiła go, ale teraz jeździ wyłącznie rekreacyjnie. Sędziuje na różnej klasy wyścigach, także na zawodach z kalendarza międzynarodowego, takich jak: CCC Tour Grody Piastowskie, Korona Kocich Gór czy Memoriał Wizowskiego i Grundmana.
W przyszłości chciała by się skupić na wyścigach szosowych i torowych. Choć, jak sama przyznaje, na torze jeszcze raczkuje.
- Koledzy nigdy nie dyskryminowali mnie z racji tego, że jestem kobietą, czy z czymś sobie nie poradzę. Wydaje mi się, że z racji płci mamy pewne fory, choć musimy przecież tak samo ciężko pracować jak oni. Osobiście lepiej mi się pracuje z mężczyznami – wyznaje Sylwia Burdak.
Kobiet sędziów przybywa nie tylko w kolarstwie. Pomińmy sale rozpraw. Piłka nożna też wydaje się być im coraz bliższa. Czy to prawda zapytaliśmy speca w tej dziedzinie, przewodniczącego Wydziału Sędziowskiego OZPN Legnica.
- W sobotę sędziowałem mecz w Wielowsi. Kapitanem tamtejszej drużyny jest dziewczyna. W drużynach chłopięcych jest to dozwolone. Odwrotnie, nie. Strzeliła nawet bramkę. Naprawdę, wcale nie była gorsza od kolegów – mówi Bogdan Terefelko. – Rzeczywiście świat kobiet ruszył do przodu w tej materii. W naszym okręgu są trzy kobiety sędziowie. Jedna w Legnicy i dwie w Lubinie. Nie wiem czy to tylko moda, czy taki trend się utrzyma. Osobiście skłaniam się ku temu, iż to zasługa działań podejmowanych przez Andrzeja Padewskiego, prezesa DZPN, ale także członka zarządu PZPN i przewodniczącego komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego PZPN – dodaje Bogdan Terefelko.
Młodzi ludzie garną się do sędziowania. Chcą się sprawdzić w tej pasji. Bo trudno arbitraż nazwać w tym przypadku profesją, to bardziej hobby i pasja. Wielu z nich to osoby, które nie sprawdziły się na murawie, ale zrobią wszystko by pozostać w sferze piłki.
Zdarza się, że jeden arbiter sędziuje 2-3 mecze w tego samego dnia.
- Trzy mecze obsługiwane przez tego samego sędziego w jednym dniu to rzadkość. W legnickim okręgu jest nas 260. W tym 180. z licencją. To zapewnia optymalną obsadę. Wszystko zależy też od tego ile jest spotkań, oraz ilu arbitrów urlopowanych,. Cyklicznie przechodzimy testy kondycyjne i egzaminy teoretyczne. Kto nie zda, przechodzi w stan oczekiwania, na kolejne egzaminy. Ja biegam 5-6 km dwa razy w tygodniu. Kondycja na boisku musi być – wyjaśnia Bogdan Terefelko.
To co łączy ludzi sędziujących na zawodach, wyścigach czy meczach to cechy charakteru jakie powinni, powtarzam, powinni posiadać. Stanowczość, obiektywność, konsekwencja i rzetelność…