To nie sen: złotoryjanka jedzie na EXPO do Osaki
ZŁOTORYJA. Paulina TETERYCZ, złotoryjanka, która "kruszy" skały i tworzy najpiękniejsze barwy świata, stworzyła w Złotoryi wyjątkową galerię - podobno jedyna na świecie - pigmentu. Z tego pigmentu korzystają najwybitniejsi artyści w Japonii, Australii, USA czy Londynie. Już wiemy, że złotoryjanka będzie "ambasadorką" złotego miasta i Dolnego Śląska w na EXO w Osace.
- To prawda : do Osaki na Expo frunę ! Po przeanalizowaniu mojej pracy, Polska Agencja Inwestycji Handlu zaproponowała mi udział w dwóch wyjątkowych wydarzeniach. Pierwszy lot już 19 kwietnia, by 22 kwietnia – w Dzień Ziemi – poprowadzić warsztaty poświęcone naturalnym barwom z Pogórza Kaczawskiego we współpracy z japońskim Profesorem, Stowarzyszeniem NPO i Uniwersytetem Joshibi, z którymi współpracuję od kilku lat - mówi Paulina TETERYCZ. - We wrześniu czeka mnie kolejna barwna misja – od 4 do 10 września wezmę udział w Tygodniu Kultury Polskiej, gdzie polskie kolory znów zabłysną na międzynarodowej scenie! Wylatuję już 19 kwietnia – czasu mało, pracy dużo, ale z taką misją warto się spieszyć!

Paulina Teterycz to artystka i pomysłodawczyni Galerii Naturalnych Pigmentów Barwy Kaczawskie – unikalnego miejsca, które łączy sztukę, tradycję i edukację. Galeria prezentuje pigmenty pozyskiwane z naturalnych surowców regionu Gór i Pogórza Kaczawskiego, promując bogate dziedzictwo naturalne i historyczne techniki barwienia.
Jeśli zobaczycie kiedyś w Krainie Wygasłych Wulkanów postać kręcącą się przy dziurze w ziemi na jakiejś budowie, z wiaderkiem w ręku, wyglądającą jakby szukała grzybów, to bardzo prawdopodobne, że trafiliście na panią Paulinę. Jest właśnie w pracy. Za czym się rozgląda? Za różnobarwnymi kamieniami, odłamkami skał czy kawałkami gliny, które mogłaby zmielić na kolorowy proszek pigmentowy. Sprzedaje go później artystom. W ten sposób zarabia na życie. Da się z tego wyżyć? – pytamy. – Owszem, nie narzekam – uśmiecha się pani Paulina.
Bazaltowy głaz pofrunął do Japonii
To zajęcie bardzo niszowe. Do prostych nie należy. Trzeba znaleźć właściwe, ciekawe miejsce, pobrać materiał mineralny, wysuszyć go, a potem przerobić, czyli sproszkować w moździerzu: ceramicznym, granitowym czy marmurowym. Jak łatwo się domyślić, ręka potrafi przy tym rozboleć, zwłaszcza przy twardszych kamieniach. Dlatego konkurencji na rynku raczej nie ma. – Komu by się chciało mielić kamienie w moździerzu? – pyta przewrotnie Paulina Teterycz.
W pigmenty i tworzenie z nich farb bawi się dopiero od kilku lat, ale w branży artystycznej jest od ukończenia studiów w roku 2006. Studiowała edukację artystyczną w zakresie sztuk plastycznych. Wcześniej zajmowała się rzeźbą i grafiką. W sieci jest znana jako Polina Sevkova.
Można by powiedzieć: ciągnie wilka do lasu. Bo to stąd właśnie, z Pogórza i Gór Kaczawskich, pochodzi w zasadzie cały naturalny materiał, na którym pracuje. – Jeśli chodzi o kolorystykę, to geologicznie jest to najpiękniejszy region jaki znam – podkreśla.
Tworzy mineralne pigmenty, mieląc skały, łupki czy gliny. Ma zasadę, że nie chodzi z łopatą i nie rozkopuje terenu, tylko korzysta z tego, co inni odkryli: budów, kopalni, żwirowni. W swojej kolekcji posiada nawet sproszkowany – choć nie własnoręcznie – bazalt kaczawski. Te najtwardsze skały wysyła do Japonii, gdzie współpracuje z prof. Kouanem Hashimoto, artystą z 30-letnim doświadczeniem w pigmentach i specjalistycznym sprzętem do ich przygotowania.
– Trochę nas łączy, bo on pracuje głównie z materiałem geologicznym z góry Fudżi, a ja mam tutaj Ostrzycę Proboszczowicką, czyli naszą polską Fudżijamę – uśmiecha się pani Paulina. – Profesor sam mnie znalazł w internecie. Parę lat temu publikowałam na Instagramie swoje prace z pigmentami. Napisał mi w pewnym momencie, że mu się to podoba i że chciałby nawiązać ze mną współpracę. Pomaga mi się rozwijać. W zeszłym roku umożliwił mi nawet udział w festiwalu naturalnych pigmentów w Japonii.
Jaskiniowcy byli pierwsi
W swojej palecie ma ponad 100 barw. Duża część z nich trafia za granicę. – W Stanach Zjednoczonych jest stowarzyszenie, które co miesiąc prowadzi subskrypcję jakiegoś pigmentu. Kupują to ludzie z całego świata. W marcu była subskrypcja mojego pigmentu, z zalewu złotoryjskiego. Bardzo udana, jeśli mierzyć to faktem, że poszło wszystko. A wysłałam ze 4 kg proszku, które podzielono na mniejsze porcje. Bardzo się spodobał. Nazwałam go Pigment Złoto. Jest w nim mika, więc trochę się świeci. Jest bardzo mięciutki, delikatny. Zrobiłam go ze zwietrzeliny na łupkach paleozoicznych, które zebrałam, gdy remontowano zalew. Odkryto wtedy bardzo dużo pięknych barw – opowiada.
Jej pigmenty kupują malarze i ikonopisarze. Artyści w Londynie, Australii, USA czy Szwecji używają ich do robienia farb akwarelowych, akrylowych czy olejnych. – Bardzo cenią sobie kolory naszej ziemi – zauważa.
Pani Paulina podkreśla, że tym, co robi, zajmowali się już ludzie w czasach jaskiniowych, którzy pozostawili po sobie kolorowe malunki na skalnych ścianach. – Wtedy nie było przecież syntetycznych pigmentów, które dominują teraz w sklepach – zauważa. – Ja próbuję pokazać, że kolor można uzyskać w sposób naturalny. Jest wtedy lepszy, bardziej szlachetny i wyrazisty. Może ktoś się kiedyś zastanawiał, stojąc w muzeum i patrząc na obrazy Van Gogha czy Vermeera, czym malowali. Otóż wykorzystywali naturalne pigmenty. Pan Hashimoto porównał pod względem kolorystycznym mój pigment, który znalazłam na budowie farmy wiatrowej koło Wądroża Wielkiego, do palety Vermeera. Były niemal identyczne. Ustalił na tej podstawie, że ten znany artysta korzystał z naturalnych pigmentów.
Galeria kolorowa jak czasopismo
Paulina Teterycz jest stypendystką województwa dolnośląskiego. Urząd marszałkowski sfinansował jej wystawę pigmentów, pn. „Laboratorium kolorów – ekspozycja naturalnych pigmentów ziemnych w Krainie Wygasłych Wulkanów”. Ruszyła pod patronatem marszałka od 1 sierpnia. Urządziła ją na pl. Uciecha w Złotoryi, naprzeciwko wejścia do biblioteki miejskiej, gdzie kupiła niewielki, ale klimatyczny lokal po dawnej hurtowni papierosów. Artystka tworzy tutaj galerię, którą nazwała Barwy Kaczawskie. Nazwa nawiązuje oczywiście do czasopisma, które było wydawane w Złotoryi z inicjatywy Sławiana Trockiego w latach 1983-1988.
– To był człowiek, który robił świetne rzeczy dla regionu Złotoryi. Bawił się formą i słowem. Chciałabym upamiętnić jego osobę i jego twórczość w mojej galerii. Mam już wszystkie wydania „Barw Kaczawskich”, które będą miały specjalne miejsce na wystawie. Jest ich razem 29. Galeria będzie takim symbolicznym 30. numerem „Barw Kaczawskich” – tłumaczy.
W swojej galerii pani Paulina prezentuje kolory zalewu złotoryjskiego, w którym znalazła nie tylko złote pigmenty, ale także zielone i brązowe odcienie, a przy budowie płuczni – nawet czarny, z osadu rzecznego. Na wystawie można się też przekonać, na ile barw trafiła na budowie strzelnicy przy wyjeździe ze Złotoryi. Kolorystyka jest ogromna.
– A przecież jeszcze nie wszędzie w Krainie Wygasłych Wulkanów byłam. Teraz, gdy się tu ponownie sprowadziłam, planuję spędzić więcej czasu w terenie – uśmiecha się artystka, która jeździ po okolicy i „monitoruje” teren pod kątem nowych budów. – Ostatnio zainteresowała mnie glina przy przebudowie mostu na drodze do Dobkowa. Piękny brązowy kolor udało mi się z niej zrobić.
W swojej kolekcji może się pochwalić również pigmentami z innych części świata, w odcieniach, których nie spotkała u nas, np. niebieskich. A w planach ma zorganizowanie w Złotoryi festiwalu naturalnych pigmentów, bliźniaczego do tego w Japonii.
Turystyczne odkrycie roku ze Złotoryi
Paulina Teterycz od lat buduje swoją markę na rynku rękodzielniczym, będąc stałą bywalczynią różnych jarmarków i kiermaszów twórczych. Jeździ głównie w okolice Jeleniej Góry, zdobywając za swoje produkty kolejne Jelonki Karkonoskie – nagrody przyznawane przez Karkonoską Agencję Rozwoju Regionalnego. Organizuje też warsztaty dla dzieci, młodzieży i dorosłych.
Uwieńczeniem tych wszystkich działań jest nagroda, jaką otrzymała u schyłku tegorocznego lata – w konkursie na najlepszy produktu turystyczny Dolnego Śląska, organizowanym przez Dolnośląską Organizację Turystyczną. Galeria Barwy Kaczawskie została jednym z czterech laureatów i znalazła się w dość prestiżowym gronie – obok palmiarni w Wałbrzychu, Dolnośląskiej Krainy Rowerowej i kłodzkiej twierdzy. Otrzymała nagrodę dla najlepszego „młodego” produktu turystycznego na Dolnym Śląsku.