Arek Paluch: Pogoń rozsławia miasto
Gdyby istniał konkurs na najlepszego trenera powiatu złotoryjskiego, tegoroczną edycję w cuglach wygrałby Arkadiusz Paluch. Szkoleniowiec Pogoni Świerzawa przejął zespół na początku roku, ratując go przed spadkiem, a w tym sezonie notując jedenaście zwycięstw i jeden remis. Nim jednak Paluch wkroczył do Pogoni wywalczył mistrzostwo Złotoryjskiej Ligi Halowej z Górniczą, przerywając tym samym hegemonię Lidera Złotoryja. Jego trawiasty zespół może pochwalić się najlepszą defensywą na Dolnym Śląsku i jedną z najlepszych w skali całego kraju, bo Pogoń w dwunastu meczach straciła zaledwie trzy gole. Czy to się komuś podoba czy nie - piłkarze Pogoni są najlepszą promocją miasteczka na Pogórzu Kaczawskim.
Przychodząc do Świerzawy przejął Pan walczący o utrzymanie, rozbity mentalnie zespół. Obecne wyniki przeszły chyba najśmielsze oczekiwania?
- Przez blisko rok nie przegraliśmy meczu, więc nie będę ukrywał – tego się nie spodziewałem. Przejmowałem zespół w rozsypce, musiałem przekonać zawodników do mojej filozofii i to się udało. Początki były trudne, ale udało się osiągnąć sukces.
W niedzielę czeka Was pierwszy mecz rundy wiosennej. Awansem zagracie z Orłem Lubawka, który znacznie ustępuje Wam w ligowej tabeli. Nie obawia się Pan rozluźnienia?
- Mecz z Orłem będzie bardzo ciężki. Od kilku tygodni Lubawka przewijała się w moich rozmowach z zawodnikami. Cały czas pracujemy nad koncentracją, ale jeśli moi zawodnicy po Woskarze poczuli się Bogami futbolu, to w najbliższym meczu mogą zostać skarceni. Do Lubawki musimy jechać podwójnie skoncentrowani, bo nasz najbliższy rywal po raz pierwszy w tym sezonie wystąpi w roli gospodarza, a w dodatku jesteśmy liderem, więc każdy chce nas pokonać. Jesienią mecz z Orłem był bardzo trudny, ale mam nadzieję, że nie zaprzepaścimy tego, co wywalczyliśmy przed tygodniem.
Początkowo kibice nie byli zachwyceni liczbą zdobywanych przez Was goli, jednak meczem z Woskarem rozbudziliście ich apetyty. Będzie nowa, bramkostrzelna Pogoń?
- Nasza gra defensywna rozpoczyna się już od napastników, a problem ze strzelaniem goli będzie występował dopóki nie znajdziemy napastnika z prawdziwego zdarzenia gwarantującego kilkanaście trafień w sezonie. Z tego powodu mamy w pierwszej linii dużą rotację, ale liczymy, że uda się sprowadzić kogoś pasującego do naszej taktyki. Jedno nazwisko mam w głowie, jednak na razie nie ma o czym mówić, bo do realizacji transferu jest zdecydowanie dalej niż bliżej.
Atak wygrywa mecze, a obrona zdobywa tytuły. Wie Pan, że Pogoń ma najmniej straconych goli ze wszystkich zespołów występujących w rozgrywkach ligowych na Dolnym Śląsku?
- Ktoś kiedyś sprawdzał i mieliśmy drugie lub trzecie miejsce w całej Polsce! (śmiech). Chociaż sam byłem napastnikiem, to uważam, że solidny zespół buduje się od obrony. Szybko zorientowałem się, że brakuje w Świerzawie tego typowego kilera, więc poszliśmy w innym kierunku tej silnej obrony i powoli będziemy budować dalsze formacje. Nie ma przypadku w naszej grze defensywnej, bo bardzo dużo czasu poświęcamy na jej aspekty taktyczne i chociaż są to jedne z najbardziej nudnych treningów, to zawodnicy nie narzekają i robią wszystko by się czegoś nauczyć.
Co Pan właściwie zmienił przychodząc do Pogoni? Bo tu już nie można mówić o efekcie nowej miotły, tylko stałej poprawie.
- Po pierwszym sparingu z Zagrodnem, przegranym 8:1 wiedziałem, że czeka nas wiele pracy, właściwie pod każdym względem. Od kondycji, przez ustawianie się i na myśleniu kończąc. Wzięliśmy się ostro do pracy, zawodnicy robili to czego od nich oczekiwałem i drużyna zaczęła robić postępy.
Widział Pan tabelę uwzględniającą tylko okres Pańskiej pracy w Świerzawie?
- To tak, jak byśmy mieli po sezonie trzynaście punktów przewagi nad drugim zespołem. Chłopcy mi zaufali, przyjmując wszystko, co do nich mówiłem, pracowali z całych sił i to zaowocowało dobrym wynikiem. Na pewno wiedzieliśmy, że zrobiliśmy w tym roku kalendarzowym świetny wynik, ale mimo wszystko nie spodziewaliśmy się takiego wyglądu tej wirtualnej tabeli.
Teraz można chyba skończyć z kurtuazją. Walczycie o awans?
- Przed sezonem naprawdę nie zakładaliśmy walki o awans. Po rundzie wiosennej poprzedniego sezonu były jakieś głosy, ale raczej wszystko odbywało się w żartach. Z tygodnia na tydzień drużyna staje się jednak mądrzejsza i bardziej doświadczona, a tempo postępów zaskakuje nawet mnie. Na pewno pomógł nam mecz z Karkonoszami, bo pokazał, że jesteśmy w stanie rywalizować ze zdecydowanie wyżej notowanymi przeciwnikami. Po takiej serii, z tyłu głowy pojawiła się ta myśl o awansie, zwłaszcza, że w przyszłym roku Pogoń świętuje 70- lecie istnienia i fajnie byłoby przeżyć to w klasie Okręgowej. Musimy utrzymać skład, wzmocnić się jednym – dwoma zawodnikami i wówczas spokojnie patrzeć w przyszłość. Nasza sytuacja jest o tyle komfortowa, że w razie braku awansu, nikt do nikogo nie będzie miał pretensji.
Świetna runda rewanżowa poprzedniego sezonu nie przeszła bez echa. Pojawiły się oferty objęcia innych klubów?
- Do tej pory nie było żadnej oferty. Mniejsze zespoły chyba nawet by nie próbowały, a te z wyższych lig się nie zgłaszały. Nawet nie ma o czym mówić, bo nie chciałbym zostawić Pogoni. Mam swój cel i chcę go z tym zespołem zrealizować.
Ma Pan w kadrze zawodnika, który dałby sobie radę na wyższym poziomie rozgrywkowym?
- Jest nawet kilku graczy z niezłymi papierami, ale nie chcę rzucać nazwiskami, bo nam zespół rozkradną (śmiech).
Dziękuję za rozmowę.