Tyszanie spuścili manto Chrobremu
GŁOGÓW. W meczu o mistrzostwo 1 ligi Chrobry Głogów przegrał z GKS Tychy 0:4. - Bardzo trudno po takim meczu znaleźć słowa. Weszliśmy bardzo dobrze w ten mecz. Uważam, że dobrze gramy, wchodzimy w te mecze i realizujemy swoje założenia. Dwie bramki oddaliśmy łatwo, straciliśmy je w naiwny sposób i to wiele uwarunkowało. Po tym 2:0 atakowaliśmy, stwarzaliśmy okazje chociaż na bramkę kontaktową. W drugiej połowie wiedzieliśmy, że GKS będzie czekać na nasz błąd i nasze otwarcie przestrzeni. Wyczekał dobrze, bo w tej części prowadziliśmy grę. Po trzeciej i czwartej bramce się rozsypało. Przy 4:0 nie jest łatwo jakkolwiek utrzymać grę. To dla nas mocny cios. W poprzednich meczach prosiliśmy się o to, było w nich wiele znaków - w spotkaniu z Górnikiem czy Miedzią - że musimy wrócić na swój poziom i do tego, co pokazaliśmy wcześniej. To bolesna lekcja, ale to też dobre rzeczy. Momentami wydawało się, że jesteśmy mocni i gramy bardzo dobrze. Takie mecze budzą i takie momentami są dobre. Niestety, wynik jest wysoki. Zasługiwaliśmy chociaż na bramkę - skomentował mecz Ivan DJURDJEVIC, coach głogowskiej jedenastki.
Chrobry zaczął z dwoma młodzieżowcami w składzie. Po dobrym występie w Legnicy miejsce w „11” utrzymał Dominik Pila, a dodatkowo do bramki powrócił mający wcześniej uraz Kacper Bieszczad. Nie wszyscy jednak mogli wyjechać z Głogowa. Poza kadrą musi pozostać nadal Przemysław Stolc, a w tygodniu dodatkowo wypadł z niej Marcel Ziemann.
Pierwsi zagrożenie stworzyli tyszanie, a po główce Szymona Lewickiego interweniował Kacper Bieszczad. W odpowiedzi w 12 minucie z rzutu wolnego przymierzył Tomasz Cywka, ale bramkarz GKS-u wybił piłkę. Zaczynało się więc w miarę równo, lecz ta równowaga dobiegła końca jeszcze przed upływem 30 minuty. Dwukrotnie Chrobry nie utrzymał się z futbolówką na własnej połowie i za każdym razem źle to się kończyło. W pierwszym przypadku zespół ratował sytuację faulem, jednak rzut wolny gospodarze potrafili zamienić na gola. Po wrzutce i zgraniu Sławomira Szeligi, z bliska wstrzelił się Szymon Lewicki.
Lewicki okazał się zresztą mocną bronią GKS-u. Po czterech minutach trafił po raz drugi i sytuacja głogowian zrobiła się bardzo trudna. Co prawda mieli jeszcze swoja okazje (Konrad Jałocha bronił uderzenia Tomasza Cywki i Kamila Juraszka), lecz 0:2 mogło niepokoić.
Po przerwie Chrobry ruszył do odrabiania strat, ale długo miał tylko jedną lepszą szansę - główkę Kamila Juraszka po rzucie rożnym, po której piłkę pewnie chwycił golkiper GKS-u. Skupieni bardziej na tyłach goście również nie mieli wielu okazji, lecz jak już, to ją wykorzystali. W 70 minucie rezultat spotkania podwyższył Łukasz Grzeszczyk. 3:0 i 20 minut do końca to już sytuacja skrajnie trudna, która podcięła całkowicie skrzydła. Po tym trzecim golu wyraźnie się posypało, stąd czwarte trafienie tyszan - w 76 minucie na 4:0 podwyższył samodzielnie ruszający na bramkę i uderzający z dystansu Damian Nowak.
Honorowego gola dla głogowian mógł zdobyć już na finiszu Michał Ilków-Gołąb, jednak górą nie po raz pierwszy bramkarz gospodarzy. Nawet to nie wychodziło…
GKS TYCHY - CHROBRY GŁOGÓW 4:0 (2:0)
1:0 Lewicki 24
2:0 Lewicki 28
3:0 Grzeszczyk 70
4:0 Nowak 76
GKS: Jałocha - Paprzycki, Nedic, Grzeszczyk (81 Piątek J.), Wołkowicz, Biel (68 Moneta), Steblecki (81 Stefanik), Szeliga, Szymura, Lewicki (59 Nowak), Norkowski.
CHROBRY: Bieszczad - Ilków-Gołąb, Praznovsky (78 Michalec), Juraszek, Oleksy, Banaszewski, Cywka, Kolenc, Piła (46 Bryła), Mandrysz (71 Machaj), Lebedyński.