Ciężka jesień Nysy... Może być gorzej?
WIADRÓW. Ostatnio pisaliśmy o kiepskiej postawie Burzy Gołaczów, która od momentu awansu tylko cudem unika degradacji. Niewiele lepsze nastroje mogą mieć kibice Nysy Wiadrów, bo ta ostatni raz z dobrej strony pokazała się w sezonie 16/17, by później niespodziewane spuścić z tonu i walczyć o zachowanie ligowego bytu. Tegoroczne rozgrywki również wielkim optymizmem nie napawają, jednak w kilku spotkaniach Nysie ewidentnie brakło szczęścia.
Wspomniany na wstępie sezon 2016/2017 klub z Wiadrowa zakończył na bardzo dobrym piątym miejscu, jednak już rok później Nysa była piętnasta i szczęśliwym zrządzeniem losu utrzymała się w A-klasie. Co było powodem tak błyskawicznego zjazdu? Oddajmy głos trenerowi, Robertowi Matkowskiemu.
- Kamil Kuźnia wyprowadził się w okolice Bogatyni i przyjeżdżał właściwie na jeden mecz w miesiącu, do tego kilku zawodników wyjechało za granicę, część zaczęła studia, co odbiło się na kadrze oraz wynikach. Dysponowaliśmy dużo mocniejszym składem, jednak z różnych powodów potraciliśmy zawodników i niestety, teraz jest zdecydowanie gorzej – przybliżył kulisy obniżki formy szkoleniowiec, przyznając, jednak, że jego zespół wcale nie musi drżeć o ligowy byt.
- Nie będę ukrywał, że powinniśmy mieć tych punktów więcej. Takim optymalnym wynikiem, byłoby moim zdaniem osiemnaście „oczek”, ale czasami po dobrych meczach wracaliśmy z niczym. Oczywiście są ekipy, które zdecydowanie nas przewyższają, jak Chojnów czy Rokitki, ale ze większością jesteśmy w stanie rywalizować – dodał.
Patrząc na skład Nysy z ostatnich lat, trudno dostrzec większe zmiany. Kręgosłup drużyny zostaje taki sam, choć przed tym sezonem, do klubu sprowadzono bramkarza, Dawida Kroczaka. 20- letni golkiper w ostatnim meczu z Orłem Zagrodno nie mógł wystąpić, a broniącemu w jego miejsce Mariuszowi Bieliczowi odnowiła się kontuzja.
Zima w Wiadrowie może być pracowita, ponieważ Matkowski dostał sygnał o możliwych odejściach, a obecnie ma do dyspozycji szesnastu zawodników, jednak jak to bywa w niższych ligach, właściwie co tydzień, ktoś jest niedostępny.
- Udało nam się sprowadzić Dawida Kroczaka na bramkę, ponieważ w obliczu kontuzji Mariusza Bielicza, mielibyśmy ogromne problemy. Były zawodnik Kuźni ostatnio prezentował naprawdę dobry poziom, więc na pewno ten transfer musimy zaliczyć do udanych. Na pewno w zimie dojdzie do pewnych roszad. W przerwie prawdopodobnie opuści nas jeden z zawodników, który wyprowadził się w okolice Świdnicy, chociaż chcemy też wzmocnić skład, jednak wiemy, że Wiadrów to mała wieś i ciężko tu kogoś znaleźć – powiedział Robert MATKOWSKI, grający trener Nysy.
Z pewnością największym mankamentem zespołu jest ofensywa, ponieważ w trzynastu spotkaniach wiadrowianie zdobyli zaledwie trzynaście goli, co jest najsłabszym wynikiem w całej stawce. W obronie jest o niebo lepiej, chociaż do ideału sporo brakuje. 36 straconych goli daje miejsce w tej statystyce w okolicach środka tabeli, lecz trzeba pamiętać, że aż dziewięciokrotnie piłka lądowała w siatce Nysy podczas spotkania z Orlikiem Okmiany.
- Trudno zdobywać punkty, gdy się nie zdobywa bramek. W pierwszym meczu dostaliśmy dziewięć goli, lecz później wyglądało to już lepiej, ale jak widać zbyt wielu „oczek” nie przyniosło- ocenił szkoleniowiec.
Przed zespołem z Wiadrowa bardzo ważne spotkanie kończące rundę jesienną, ponieważ podopieczni Roberta Matkowskiego na własnym terenie podejmą beniaminka z Wojcieszyna. Orzeł ma tylko trzy punkty więcej od Nysy, więc z pewnością pozostaje w jej zasięgu. Szkoleniowiec nie chce jednak wróżyć z fusów, chociaż już dziś wie, że zabraknie mu trzech podstawowych zawodników.
- Każdy mecz to jest coś nowego. Inny rywal, inne ustawienie i różnie się wszystko może ułożyć. z Granowicami długo remisujemy, wybijamy ich z rytmu, jednak tracimy głupiego gola, a na przykład z teoretycznie niżej notowanym Zagrodnem początkowo nie mamy nic do powiedzenia, aż nagle rywal dostaje czerwoną kartkę i łapiemy kontakt. Ciężko powiedzieć jak ułoży się mecz z Wojcieszynem, zwłaszcza, że jeszcze z tym rywalem nie graliśmy. Podchodzimy do wszystkiego spokojnie, nie narzucamy na siebie żadnej niepotrzebnej presji – zakończył Matkowski.