Polacek oklaskiwał Hładuna, Bilka podróż sentymentalna
LUBIN. Z Martinem Polackiem uciąłem sobie krótką pogawędkę przed wejściem na stadion. Pogratulowałem mu wygranej, na wyjeździe, ze zmierzającą po tytuł mistrzowski Viktorią Pilzno. – Tam się rzadko wygrywa, są bardzo mocni, widziałeś, ostatnio pokonali u siebie Sporting Lizbona – rzucił słowacki bramkarz. Jesteśmy na dobrej drodze w lidze i gramy jeszcze w pucharze - pochwalił się goalkeeper, który za chwilę w sympatycznej atmosferze konwersował z prezesem Zagłębia Robertem Sadowskim i dyrektorem sportowym Dariuszem Motałą.
Widać, że Martin to postać w Lubinie ceniona i lubiana, ale w Miedziowej bramce, z kolejki na kolejkę, rośnie nowy bohater trybun. Dominik Hładun zagrał kolejne kapitalne zawody i zanotował piąte czyste konto w siódmym występie w Ekstraklasie! Polacek mógł oklaskiwać byłego klubowego kolegę, który za czasów gry słowackiego internacjonała był ledwie numerem 3 w Zagłębiu. Osobiście, nie będę zdziwiony, jeśli młody bramkarz w nieodległej przyszłości, będzie kolejnym rekordowym transferem z klubu. Szybko stał się mocnym punktem, grającej ostatnio, więcej niż solidnie defensywy Zagłębia i z przytupem zaznacza swoją obecność na najwyższym szczeblu piłkarskich rozgrywek w naszym kraju.
Można żartobliwe stwierdzić, że na trybunach Stadionu Zagłębia miała miejsce zapowiedź półfinału Pucharu Czech. Na mecz z Jagiellonią pofatygował się także inny ex-Zagłębiak, aktualnie dyrektor sportowy Slavii Praga, Jiri Bilek. Mówi się, że w podróż do Lubina skłoniła Bilka chęć przyjrzenia się asowi Jagielloni Przemysławowi Frankowskiemu, choć według naszych informacji w notatkach byłego reprezentanta Czech, nazwisk mogło pojawić się więcej i nie wszystkie były z podlaskiego klubu. Obaj, związani kiedyś z Zagłębiem, przedstawiciele czeskiej ligi mieli okazję być świadkami solidnego kroku Miedziowych w kierunku czołowej ósemki. - Zobaczymy Zagłębie walczące, zdeterminowane i tak, wierzę, że dobrze grające. – wyrażał nadzieję w niedawnym wywiadzie dla naszego portalu prezes Zagłębia Robert Sadowski. Wydaje się, że krok w odpowiednim kierunku został zrobiony, do postawienia została kropka nad i w sobotę w Krakowie, przy ulicy Kałuży.
Jeśli już wspominamy aktualnych i byłych bohaterów lubińskich trybun, warto nadmienić, że kolejne dwa trafienia zaliczył Jakub Świerczok, który mimo tego, że grał nieco ponad dwadzieścia minut, mocno zaznaczył swoją obecność na boisku, w wygranym 5:0 meczu Ludogortsa z Vereyą. Bez zmian, niestety, u Jarosława Jacha – obrońca Crystal Palace nie znalazł się w kadrze na mecz z Liverpoolem. Londyńczyków czeka niezwykle nerwowa końcówka sezonu, będą bić się do końca o utrzymanie. Tym ciężej jest wyobrazić sobie debiut byłego zawodnika Zagłębia w Premier League.